Portugalczycy wybrali pole bitwy i to oni oczekiwali na nieprzyjaciela. Ustawili się na wrzosowisku w połowie drogi, którą mieli przejeżdżać Kastylijczycy w dwóch formacjach. Stali na niewielkim płaskowyżu, osłonięci palisadą i wilczymi dołami. To wzgórze, na którym stanęli po bokach dość stromo opadało na dół w stronę rzek. Portugalczycy wyrzucili przez piechotę małe kotwy, które wbijając się w kopyta końskie ranić miały konie, które zrzucały jeźdźców. Potwierdziły to badania archeologiczne. Z tyłu stały odwody osobiście dowodzone przez Jana z Avis. Taktyka ta była znana w szczególności Anglikom prowadzącym wojnę stuletnią z Francuzami. Naprzód stał konetabl z rozwieszoną chorągwią i dwoma giermkami po bokach. Za nim ariergarda portugalska – nie więcej jak sześćset włóczni. Na lewym skrzydle dowodzonym przez Mema Rodriguesa i Rui Mendesa de Vasconcelos prowadzono dwieście włóczni pod wielkim zielonym sztandarem. Skrzydło to nazywano skrzydłem „zalotników” („Ala dos namorados”) z powodu młodego wieku portugalskich rycerzy, którzy je tworzyli. Na prawym skrzydle dowodzonym przez Antao Vasquesa oprócz Portugalczyków ustawieni byli cudzoziemcy, wśród nich Jean de Monferrara, Martin Paul czy Bernardo Solla. Wspomagali ich na tym skrzydle angielscy łucznicy w liczbie stu. Zwano ich skrzydłem „wiciokrzewu”…