Powiem tyle, nieczęsto zdarza mi się, żeby dla dokończenia książki wstać o trzeciej rano. A tutaj tak się stało.
W przedmowie powieści podano, że książka była pisana z myślą o rynku amerykańskim. Była też jednocześnie receptą autora na obniżone poczucie wartości wynikłe z emigracji i z tego, że czuł się odstawiony na boczny tor, że nie mógł się odnaleźć w Toronto. Książka była dopracowywana przez ponad 4 lata, w międzyczasie był w Polsce Okrągły Stół i powieść mogła się ukazać legalnie.
Geneza powieści jest widoczna w książce. Skierowanie na rynek amerykański widoczne jest w fabule powieści sensacyjnej, w początki książki przypominającym 'Wielkiego Gatsby', w dynamiczności i barwnej praktyczności bohaterów. Polskość autora widać w nasyceniu historycznym powieści, która nie tracąc nic na sensacyjności jest jednym wielkim protestem przeciwko obłudzie Stalinizmu i naiwności USA, pod przywództwem Roosevelta.
Mamy piękne sceny, bardzo filmowe, pełne skrajnych emocji - strachu, bohaterstwa, miłości, i humoru. Najbardziej wzbudził moją sympatię oczywiście Rick, ale przede wszystkim jego ojciec, człowiek prostej uczciwości. Scena, w jaki sposób zareagował na wieść o ślubie syna jest przezabawna. Oraz Aron Kaplanowicz, łączący bohaterstwo z pragmatyczną skłonnością do handlu, kobiet i nieufności wobec Kraju Rad. Bardzo swojska postać.
W ogóle książka jest bardzo filmowa, czytałam ją w zasadzie obrazami. Wydaje mi się, że autor miał niesamowitego pecha, bo po pierw...