Dziwna sprawa z tą książką, bo z jednej strony to „a i owszem, bardzo chętnie”, a drugiej „w sumie skąd taki wszechogólny zachwyt”? Przechodziłam kilka faz. Wędrowałam od jednej do drugiej, od uśmiechów pod nosem, potakiwania głową, że to w sumie takie proste, a ja na to nie wpadłam, przez kręcenie głową na „suki” nawet jeśli padają one jedynie jako cytat kolegów z zespołu. Kilka fragmentów trochę nierozważnie podrzuciłam swojemu mężowi, kilka dzieciakom jak się okazało bardzo zasadnie.
I nie, nie ma na to jednolitej oceny.
Myślę tak sobie wakacyjnie, że to dobry czas na tę książkę. Na czas wyciszenia, kiedy nasze szare komórki odpoczywają po roku bezustannej pracy i potrzebują czegoś, co możne nas zaskoczyć swoją oczywistością, a może nawet porazić osobistym niechciejstwem (ewentualnie narastającym brakiem czasu dla tych, którzy uważają, że nie wynika to z lenistwa w myśl, że na wszystko można znaleźć usprawiedliwienie) zastanawiania się nad taką prozą życia. Bo to jest proza życia: wychowanie, dzieciństwo, wybory, alkohol, tusza, nad wyraz rozwinięte dzieci, mniej ogarnięty partner, ja … Że to dobra książka, na przypomnienie sobie o tym, że czasami warto zatrzymać się na chwilę nad czym codziennym, pomyśleć, nawet poszukać głębiej. Może okaże się, że coś nam z tego zatrzymania i zastanawiania wyjdzie. Że nawet jeśli nie odkryjemy czegoś niesamowitego, to może przez chwile pomyślimy o sobie przez swój własny pryzmat, a nie o dzieciach przez wychowanie, tuszy przez akceptację, dzieciństwo przez rodziców…
Moim zdaniem Nosowskiej wyszło. Może nie wszystko i nie dla każdego, ale wyszło. Mnie przypomniało o pewnych rzeczach, kilka raz oburzyło, choć po lekkim spojrzeniu w lustro musiałam przyznać, że nie tak bardzo, jak przed spojrzeniem prawdzie w oczy. Kilkadziesiąt sprawnie napisanych krótkich felietonów niosących chwilę refleksji myślę, że każdemu dobrze by zrobiło. Nawet jeśli niosą one pakiet niekoniecznie odkrywczej wiedzy, to przyznajmy szczerze – jak dawno o nich myśleliśmy. Otwarcie przyznam, że ja nie myślałam i dlatego powiem, że warto poczytać Nosowską. Tym bardziej, że udało się jej wprowadzić czytelnika w błąd. Jakkolwiek autorka odżegnuje się od bycia znaną, to jest nią i z tym nie ma co dyskutować. Ale tutaj, na tych stronach, udało jej się nie być. Oczywiście nie na wszystkich, ale tę znaną osobę zastępowała matka, partnerka, dziecko czy zagubiona nastolatka. Brawo za to, brawo za odwagę spisania niektórych rzeczy, brawo za „głupotki” bo teraz wiem, że przydarzają się one nie tylko szarym użytkownikom chodników. A to całkiem przyjemne uczucie.
Fajna pozycja literacka.