Po Książki od Lynn Painter sięgam zawsze z przyjemnością. Są lekkie, przyjemne, idealne do przeczytania na raz. Nie inaczej jest z „Nie mów tak”. Bohaterowie zabierają nas w zakręcona podróż po swoich życiach.
Max przerywa ślub Sopie, bo jej partner dopuścił się zdrady. Wieczorem, w pokoju hotelowym główna bohaterka razem ze swoją przyjaciółką świętują wolność, a Max odwiedza je, by odebrać czek za wykonaną usługę. To miało być jedyne spotkanie Zakłucacza ślubów i jego ostatniej klientki, los ma wobec nich jednak inne plany.
Jakiś czas później spotkają się ze sobą, zostają wspólnikami. Żadne z nich nie chce już związku, Max w przeszłości został zraniony, a Sophie po swoim nieudanym ślubie chce skupić się na karierze. Ale czy dwoje ludzi, między którymi buzuje niezaprzeczalna chemia mogą zepchnąć rodzące się uczucie na dalszy plan?
„Nie mów „Tak”” czyta się szybko. Z początku książka naprawdę absorbuje, a rozwój relacji bohaterów jest ciekawy. Krok po kroku otwierają się na siebie, tworzą nawet plan wzajemnej pomocy sobie, bo jak się okazuje partnerstwo może nieść profity i Maxowi (dostanie rodzinną firmę) oraz Sophie (na jej horyzoncie jest awans).
Do dobry romans, zabawny, przetkany chemią i wzajemnymi przytykami (które czasem były nie na miejscy, jednak przymykam na to oko). Odbiór całości zepsuła mi niestety pewna scena pod koniec. Uwaga, może być to dla niektórych spoiler: główny bohater po zamiast pomóc kobiecie, w której się kocha pomaga swojej byłej. Dla mnie jest to niewybaczalne i niestety z lektury, która rokowała bardzo wysoko spadła na książkę, którą zakończyłam z niesmakiem. Jest to jednak moje indywidualne zdanie, dla was ta scena może być kompletnie bez znaczenia.