„Gdyby jednak” to kolejny romans napisany przez Rebeccę Yarros, który znalazł się na mojej liście do przeczytania. Po grudniowej lekturze historii opisanej w „Każdym skrawkiem duszy” byłam naprawdę pozytywnie nastawiona do romansów, które wyszły spod pióra autorki, dlatego byłam ciekawa, czy jej kolejna publikacja również mnie zachwyci. Czy tak się stało? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównymi bohaterami historii są Izzy Astor i Nate Phelan. Poznali się na pokładzie samolotu, który zaraz po starcie spadł do rzeki Missouri. Przeżycie katastrofy lotniczej było początkiem ich ponad dziesięcioletniej zażyłości, którą kontynuują pomimo różnych przeciwności losu i karier zawodowych, przez które bardzo trudno jest im cokolwiek zaplanować. Czy los sprawi, że wreszcie zaczną razem podążać tą samą drogą bez żadnych zawirowań? Po odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury.
Muszę przyznać, że nigdy nie podejrzewałam, że polubię książki, które nie są fantastyką, a w jakiś sposób są powiązane z wojną i pracą wojskowych, ale autorka skutecznie mnie do nich przekonała i to po lekturze zaledwie dwóch publikacji.
Historia Izzy i Nate'a to dokonały przykład motywu right person, wrong time, ponieważ bez wątpienia jest to dwoje ludzi, którzy idealnie do siebie pasują, ale niestety czas i okoliczności nie sprzyjają temu, by mogli, choć spróbować być razem, chociażby z uwagi na pracę, jaką wykonuje Phelan. Lubię książki zawierające ten motyw, ponieważ są one naszpikowane emocjami, a jak wielokrotnie podkreślałam, to właśnie ogrom emocji sprawia, że dana publikacja dostaje ode mnie wysokie oceny.
Jeżeli miałabym się w tej książce do czegoś przyczepić, to trochę jestem rozczarowana tym, jak pominięta została sama akcja ewakuacyjna po wtargnięciu talibów do Kabulu. Kiedy już wkręciłam się w całą tę wojskową otoczkę, liczyłam na to, że potowarzyszymy Nate'owi podczas jego służbowych obowiązków, dlatego akurat w tej kwestii odczuwam mały niedosyt.
Za to jestem bardzo pozytywnie zaskoczona plot twistem, który autorka odkryła pod sam koniec i szczerze powiedziawszy, kiedy karty zostały wyłożone na stół, musiałam przewertować książkę od początku, aby przekonać się, czy autorka tak doskonale wyprowadziła mnie w pole, czy było to z mojej strony tylko przeoczenie.
Chociaż „Gdyby jednak” nie zachwyciło mnie tak, jak „Każdym skrawkiem duszy” w dalszym ciągu podtrzymuje swoje tegoroczne postanowienie, aby nadrobić wszystkie wydane w Polsce romanse, które wyszły spod pióra autorki.