Do tej pory nie miałam możliwości spotkać się z panną Marple, ani tą książkową, ani filmową, dlatego nie miałam pojęcia co mnie czeka podczas lektury. A trzeba przyznać, że Christie zaczęła od mocnego akcentu i morderstwa w pociągu. Problem w tym, że brakuje przysłowiowego trupa, co sprawia, że trudno uwierzyć w historię opowiedzianą przez świadkinię zdarzenia. Na szczęście jest panna Marple...
Brakowało mi takiego nie krwawego kryminału, gdzie fabuła nie opiera się na kolejnych coraz brutalniejszych zbrodniach, a na śledztwie i dedukcji. Choć panna Marple nie zawsze może osobiście uczestniczyć w odkrywaniu kolejnych poszlak, ma swoją młodą przyjaciółkę Lucy Eyesbarrow. To właśnie ona wspólnie z detektywami odkrywa kolejne tajemnice mieszkańców Rutherford Hall.
Początkowo akcja rozgrywa się niespiesznie, a całość bardziej przypomina powieść obyczajową niż kryminał. Czytelnik powoli poznaje wszystkie osoby mogące mieć coś wspólnego z morderstwem, co jest o tyle istotne, że ułatwia samodzielne konstruowanie założeń i umożliwia wytypowanie sprawcy. Ale nie dajcie się zwieść, to tylko pozory, bo im lepiej poznajemy osoby związane z Rutherford Hall tym łatwiej zauważyć, że każde z nich może być przestępcą. Ja w każdym razie, w pewnym momencie podejrzewałam wszystkich, łącznie z ponad siedemdziesięcioletnim seniorem rodu Crackenthorpe.
O ile pierwsza połowa książki w sposób niespieszny wciągnęła nas w świat angielskiej rezydencji, o tyle druga ma zde...