Dorośli często wstydzą się lektury baśni, no chyba, że czytają je dzieciom, gdyż wtedy nikt nie posądzi ich o infantylność. Opowiem teraz w związku z tym krótką historyjkę, która parę lat temu przydarzyła mi się w pracy ze studentami niestacjonarnymi na kierunku filologicznym. Była to niedziela po południu, wszyscy już u kresu sił po pracowitym zjazdowym weekendzie, postanowiłam więc, że trochę zwolnimy z obowiązkowymi lekturami i wyluzujemy przy okazji jeszcze lepiej się wzajemnie poznając.I wtedy zadałam niezobowiązujące pytanie: "Co ostatnio panie czytały dla przyjemności i zrelaksowania się?" (w grupie nie było nawet jednego rodzynka). I oto, jakie przykładowe odpowiedzi padły: Ewa (młoda mężatka tuż po ślubie): "Ja ostatnio czytałam katastroficzną powieść fantastyczną o końcu świata". -"No tak, przyszło mi od razu do głowy, chyba ten jej świeżo upieczony mąż to przemocowiec jakiś, że dziewczyna w takim nastroju, może nawet ją maltretuje?", ale powstrzymałam się od niestosownych komentarzy, przecież nie zatrudniono mnie na etacie jasnowidzki, ja tutaj tylko literaturą się zajmuję, "A teraz może Asia?"; Asia (drugi fakultet, singielka): "Ach, już wiem ... najnowszy kryminał Jo Nøsbe", -"Taka zadbana dziewczyna, a z tej samotności to już ludzi nienawidzi, chyba jakaś złośliwa ciocia dokuczyła?", ale tymi rewelacjami też nie odważyłam się z nikim w grupie podzielić - nie chciałam wszak zmieniać zawodu (każdy zawód przecież 'zawodzi', to po co?), "Następna pani, czy mogę prosić?"; Grażynka (młoda mama): "Teraz ja? Książkę psychologiczną o psychopatach, autorki nie pamiętam, ale polecam, lepsza od kryminałów"; Justynka (dziewczyna, która była krótko po maturze): "Bardzo ciekawy i emocjonujący artykuł o największych w historii katastrofach lotniczych"; Po tych kilku wyraźnie 'podnoszących na duchu' i poprawiających nastrój wypowiedziach trochę mi już przeszła ochota na dalsze wynurzenia, ale z nadzieją w oczach spojrzałam na zawsze uśmiechniętą Kasię (40-latkę, business-woman), i usłyszałam: "Ostatnio to czytam 'Zmierzch', córka mnie namówiła, i zaczęłam też..., koleżanka poleciła, zachwycona jest"; Potem w podobnym stylu wypowiedziało się jeszcze parę studiujących pań w średnim wieku. I kiedy już zupełnie zwątpiłam w 'jasną stronę mocy' odezwała się nasza najstarsza studentka, zawsze wyrywającą się ochoczo do odpowiedzi pani Stasia (60 lat, rozwódka z synem): "A ja ostatnio czytam baśnie mojego dzieciństwa". "Cóż z tą kobietą się dzieje? - pomyślałam - "No tak, chyba już w tym wieku dziecinnieje... A taka inteligentna się zawsze wydawała!". I głośno powiedziałam: "Tylko pozazdrościć wartościowej lektury pani Stasiu. A teraz już na dzisiaj kończymy. Życzę paniom i sobie miłego niedzielnego popołudnia". I KTO BY POMYŚLAŁ, iż niedługo po tym zdarzeniu pójdę w ślady naszej weteranki i też zacznę dziecinnieć, choć moja nastoletnia córka nie stworzy mi już pretekstu do zagłębiania się w baśnie (nie)dzieciństwa. Może to mocno zaraźliwe jakieś było, a ja osłabiona... Na pierwszy ogień poszły moje ulubione "Muminki", przy lekturze których nadal nie mogłam się zdecydować, czy chciałabym być ujmującą Panną Migotką czy może raczej nonszalanckim Włóczykijem, ale już najlepiej to Małą Mi, gdyż wtedy to już mój mąż na pewno nigdy by się przy mnie nie odważył wspominać o brudnej podłodze w kuchni po mojej zorganizowanej na prośbę córki akcji "Piekę muffinki". Następnie przypomniałam sobie o kolejnej wspaniałej lekturze: "Kajko i Kokosz", moi kochani wojowie w akcji przeciw Zbójcerzom. I czemu to nasze protestujące Polki nie studiowały uważnie tej lektury? Może wtedy łatwiej by im było pokonać współczesnych wymachujących maczugopodobnymi pałkami ...cerzy. Potem rozczuliłam się nad lekturą "Kotolotków" i pomyślałam, jak by to było wspaniale napisać baśń o Posłolot(k)ach, którzy odfrunęliby na Księżyc, a wtedy tacy pozbawieni skrzydeł ludzie jak np. ja mogliby załapać się wreszcie na porządne, a ponadto ekologiczne stanowisko pod ochroną. Ale teraz koniec z klasyką. Chciałabym jeszcze zarekomendować kilka nowoczesnych baśni, które tym razem już nawet w recenzjach polecane są dorosłym. Na początek będą to zbiorki Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel pt. "Siedmiu wspaniałych..." i Bohdana Butenki pt. "O krulewnie...", czyli hołd ku czci baśni braci Grimm. Warto by nawet plebiscyt zorganizować i tych najwspanialszych wyłonić jak i nadgrodzić czy też wy... . Kolejna rekomendacja należy się włoskiej baśni Susany Tamaro pt. "Tygrysica i akrobata". Co ciekawe, akcja toczy się nie w Azji, ani tym bardziej nie w Afryce (gdzie tygrysów jak na lekarstwo), tylko w tajdze (!). Ale tygrysic i akrobatów też i w naszym pozbawionym tajgi kraju nie brakuje. I na koniec chciałabym jeszcze polecić baśń, która do tej pory nie ukazała się w Polsce, ale jest godna uwagi i może wkrótce ta luka na naszym rynku wydawniczym się wypełni. Myślę tu o Maxie Kruse, ale nie o jego Urmelu (por. "Wyspa Parmela"), tylko o "Srebrzystym Jednorożcu. Baśni o życzeniu sobie" ("Das silberne Einhorn. Ein Märchen vom Wünschen"). I tym optymistycznym akcentem kończę życząc sobie i wszystkim dorosłym czytelnikom owocnej lektury starych i wielu nowych ciekawych baśni w Nowym Roku!