Avatar @czytankinoworudzianki

Kamila

@czytankinoworudzianki
1 obserwowanych.
Kanapowicz od 13 dni. Ostatnio tutaj około 11 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
1 obserwowanych.
Kanapowicz od 13 dni. Ostatnio tutaj około 11 godzin temu.

Blog

czwartek, 16 stycznia 2025

"Miłość w Kolczatkowie" – ostatnia rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To jedenasta i zarazem ostatnia bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Była sobie piękna kraina ­– Kolczatkowo,

W której wiatr szemrał codziennie pieśń nową.

Potok sprawiał, że skały pomrukiwały jak groźne zwierzę,

Ale naprawdę mieszkały tutaj wyłącznie jeże.

Szczególnie lubiana była panna Jagódka,

Wyjątkowo mądra, towarzyska i milutka.

Umiejętność gotowania była dla niej czymś w rodzaju oręża,

Więc nic dziwnego, że chciała znaleźć sobie męża.

Niedaleko niej mieszkał kawaler Lucek z młodszym bratem,

Ale to ten starszy wydawał się jej odpowiednim kandydatem.

Jagódka dowiedziała się, że Lucek lubi to, co błyszczące,

Dlatego codziennie pocierała o kamień swe kolce.

Grzbiecik jej u każdego powodował okrzyk podziwu i zdumienia,

Jednak na Lucku nie zrobił najmniejszego wrażenia.

Ugotowała więc gulasz z dżdżownic, bo każdy jeż na jego widok się oblizuje,

Jednak jej wybranek stwierdził, że gulasz mu nie smakuje.

Jagoda nie poddała się i czytając księgozbiór swego taty,

Poznawała najróżniejsze miłosne poematy.

Zdecydowała się na serenadę,

Którą ćwiczyła przed każdym obiadem.

Gdy się nauczyła, poszła do Lucka, śpiewając czysto,

Przekonana, że kawalerowi oczy miłością rozbłysną.

Jednak on stwierdził, że to niczego nie zmieni,

Bo i tak się z nią nie ożeni.

Powiódł rozmarzonymi oczami po niebie,

Oznajmiając, że najbardziej kocha samego siebie.

Morał jest taki, dzieci miłe,

By nie starać się o czyjeś względy na siłę.

środa, 15 stycznia 2025

"Ksenia w innym świecie" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To dziesiąta bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Nastał szczególny dzień dla Kseni – uroczej dziewczynki,

Gdyż obchodziła swoje piąte urodzinki.

Ukochana ciocia prezent jej przysłała,

Lecz nie mogła przyjechać, bo zachorowała.

Tata był w delegacji, w pracy była mama,

Więc dziewczynka została zupełnie sama.

Rodzice tak bardzo do pracy się spieszyli,

Że okno otwarte na oścież zostawili.

Chociaż prezentów córce nakupowali,

To jednak niewiele się nią zajmowali.

Z tego powodu Ksenia czuła się samotna

I nawet w dniu swych urodzin pozostawała markotna.

Minął wieczór, nastała noc ciemna i głęboka,

Jednak dziewczynka nie mogła zmrużyć oka.

Nagle, ciemny przedpokój rozświetlił się złociście,

Więc zaciekawiona Ksenia wstała z łóżka, narzucając na siebie kocyk w liście.

Ujrzała małego gwiezdnego duszka,

Który mienił się jak jej satynowa poduszka.

Duszek wyjaśnił, że celowo przybrał małe rozmiary,

By móc po kryjomu obserwować ludzkie zamiary.

Przybysz poprosił, by podejść do okna i podrzucić go do góry,

A on wtedy poleci wysoko w ciemne chmury.

Ksenia zrobiła to, jednak zbyt mocno się wychyliła

I nagle nieprzenikniona ciemność ją spowiła.

Gdy ponownie otworzyła oczy, znalazła się w miejscu wyjątkowym,

W którym poznała też inne dzieci, co było dla niej czymś nowym.

Siadała razem z nimi na puszystych chmurkach, bawiła się z gwiazdami i księżycem,

Bo tak radośnie upływało jej nowe życie.

Ksenia czasem za rodzicami tęskniła,

Lecz z innymi dziećmi pięknie się bawiła.

Jej rodzice łez morze wylali,

Z tęsknoty za córką niemal zmysły postradali.

Dopiero, gdy stracili Ksenię, zrozumieli,

Że czasu dla niej nigdy nie mieli.

Kochali ją, ale nie okazywali tego troską, zastępując ją zabawkami,

Zapominając, jak ważna jest bliskość między dzieckiem a rodzicami.

wtorek, 14 stycznia 2025

"Mysia krawcowa" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To dziewiąta bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Na skraju polany zwisały źdźbła zielone,

A każdy z mieszkańców miał zadanie przydzielone.

Koniki polne przygrywały skocznie, by prędzej gromada pracowała,

Jedna grupa mrówek przesuwała grudki ziemi, a druga je obracała.

Myszki zbierały jeżyny, bo sok wszyscy lubili pić,

Ale jedna z myszek umiała wyjątkowo pięknie szyć.

Wiewiórkom tkała z traw cudne dywany

Albo arrasy, którymi ozdabiały swych dziupli ściany.

Chętnie szyła dla każdego, kto potrzebował krawieckiej pomocy,

Nikomu nie odmawiała, pracując nawet do późnej nocy.

Pewnego razu przypomniała sobie, że zorganizowano konkurs krawiecki,

Pobiegła czym prędzej po źdźbła do pobliskiej niecki.

Utkała piękny dywan, ale przekładając go na kamień gładki,

Pośliznęła się niefortunnie, kalecząc sobie tylne łapki.

Obwiązała je starannie mchem i trawą,

Ale wiedziała, że dotarcie na konkurs nie będzie łatwą sprawą.

Wtem uświadomiła sobie, że niepotrzebnie napawa swe serce trwogą,

Bo przecież ma przyjaciół, którzy na pewno jej pomogą.

Rozmyślania przerwał jej chomik, niosący do swej norki zapasy,

Któremu uszyła kiedyś sweter na zimowe czasy.

Poprosiła go, by zaniósł jej dywan na konkurs, w głąb lasu,

Lecz chomik odrzekł, że nie ma na to czasu.

Zdziwiła się myszka, dokąd mu się tak spieszyło,

Bo do zimy było daleko, słońce przecież świeciło.

Nagle ujrzała dwie wiewiórki,

Skaczące raźno przez pobliskie pagórki.

Zagadnęła je, by dywan zaniosły, bo niebawem za późno już będzie,

Ale one odmówiły, twierdząc, że muszą zbierać żołędzie.

Nagle myszka zobaczyła, że jaskółka nad nią przelatywała,

Uznała więc, że jeszcze jedna szansa jej została.

Poprosiła ją, by wzięła dywan w swój dziób,

Lecz ona odrzekła, że miała już dużo lotniczych prób

I nie da rady, niestety,

Bo musi wciąż kręcić podniebne piruety.

Mysia krawcowa zupełnie się załamała,

Gdy raptem myśl jej w głowie zaświtała.

Uznała, że mogłaby niewielką rzeczkę na dużym liściu przepłynąć,

Gdyby tylko udało się jej przeszkody ominąć.

Z wielkim trudem liść zerwała,

A jeszcze z większym wysiłkiem przednimi łapkami wiosłowała.

Zdążyła na konkurs, choć przebyła niebezpieczną drogę,

Jednak pocieszeniem było to, że zdobyła główną nagrodę.

Myszka nauczyła się, że w największej potrzebie

Najczęściej musimy liczyć na samych siebie.

poniedziałek, 13 stycznia 2025

"Największy sukces" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To ósma bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Wespazjan był najstarszy w zagrodzie,

Więc pilnował sumiennie, żeby wszyscy żyli w zgodzie.

Cierpliwie uczył niesforne maluchy,

Kiedy należy wykazać odwagę, a kiedy dużo skruchy.

Powierzone mu zwierzęta szybko dorastały

I wówczas o swym nauczycielu całkiem zapominały.

Pewnego razu, z samego rana.

Przyniesiono mu źrebaczka Natana.

Nie było to dla Wespazjana niezwykłe zjawisko,

Gdyby nie to, że maluch nie wiedział nawet, jak brzmi jego nazwisko.

To krowy go znalazły, imię mu nadały,

Niektóre zwierzęta mu współczuły, a inne się z niego śmiały.

Kozioł domyślał się, że Natana spotkało coś złego,

Lecz malec był tak wystraszony, że nie dowiedział się niczego.

Źrebak okazał się uczniem uzdolnionym wyjątkowo,

Radził sobie z logicznym myśleniem i rozgrywką sportową.

Szemrali wszyscy, a szczególnie kury na grzędach,

Że ten Natan to tylko głupi przybłęda.

Jednak szybko wyrósł na pięknego rumaka,

Więc opuścił Wespazjana, gdyż kolej rzeczy była taka.

Mieszane uczucia kłębiły się w młodym Natanie,

Lecz wierzył głęboko, że sławnym sportowcem zostanie.

Zaczął więc brać udział w wyścigach,

Z łatwością swoich konkurentów prześcigał.

Choć dostawał liczne trofea i nagrody,

Nie przestawał myśleć o swoim mistrzu z zagrody.

Wespazjan także ku niemu myśli swe kierował

I pamięć o nim w sercu swym zachował.

Wprawdzie Natan zapraszał go na zawody,

Lecz on odmawiał, mówiąc, że nie jest już młody.

Przybył jednak na mistrzostwa świata,

Choć podróż zmęczyła go, bo miał już swoje lata.

Nie czuł się zbyt dobrze w kibiców sferze,

Ale chciał wesprzeć podopiecznego w najważniejszym momencie w karierze.

Do wyścigu zostało pół godziny,

Gdy Wespazjan nagle poczuł silny ból tylnej kończyny,

Tak rwący i dokuczliwy,

Że trybuny opuścił kozioł sędziwy.

Udał się do pobliskiego lekarza,

Choć inaczej sobie ten dzień wyobrażał.

Dostał zastrzyk, po którym nieco mu ulżyło,

A gdy powrócił na trybuny, jego serce radością się rozpromieniło,

Bo Natan zwyciężył wśród okrzyków ogromu,

Lecz kozioł nie chciał mu przeszkadzać i wrócił do domu.

Z trudem dowlókł się do domostwa swego,

A na miejscu ujrzał coś niezwykłego.

Zostało wyremontowane jego mieszkanie,

Na stole czekała kolacja, w sypialni wygodne posłanie.

Wymieniona została nawet zardzewiała brama,

Przy której ze zdumieniem dostrzegł Natana.

Okazało się, że mimo sukcesów i nagród wielu,

Koń wolał zostać przy swoim nauczycielu.

Bo nie są ważne wygrane wśród dumy i szczęścia uniesień,

Gdyż to przyjaźń jest największym sukcesem.

niedziela, 12 stycznia 2025

"Wrotki i frotki" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To siódma bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Siostry Hiacynta i Nasturcja, urocze dziewczynki,

Pojechały w odwiedziny do Róży – swojej kuzynki.

Dziewczęta wiosną wyjmowały z szafy swe wrotki,

Jednak zimą ich ulubionym gadżetem były kolorowe frotki.

Podczas, gdy wiatr tańczył ze śniegiem za oknami,

Róża bawiła się wybornie ze swymi kuzynkami.

Własnoręcznie zrobione losy wyciągały,

A ich śmiechem rozbrzmiewał pokój cały.

Nasturcja nie chciała ciągnąć losów,

Ale dała Hiacyncie i Róży cały stos gumek do włosów.

Hiacynta na zabawę swoimi frotkami nie pozwalała,

Tak więc jej kolekcja nie zmalała.

Nagle ciocia powierzyła dziewczynkom zadanie:

Poprosiła, by pomogły rozwiesić jej pranie,

Bo ręcznie uprała delikatne bluzki i szmaciane lalki,

Jednak Róża sądziła, że to zasługa pralki.

I choć chciała pomóc mamie, co było oczywiste,

Rozmyśliła się jednak, bo zajęła się nowym pomysłem.

Gdy jej mama i kuzynki poszły na strych z balią prania,

Dziewczynka wnet przystąpiła do działania.

Wszystkie gumki, frotki i spinki do pralki wrzuciła

I największą moc wirowania ustawiła.

Tymczasem jej mama i kuzynki rozwiesiły pranie

I ochoczo wzięły się za wielkie sprzątanie.

Wreszcie ład na strychu przywróciły,

Jednak minęło trochę czasu, zanim z niego powróciły.

Po skończonym praniu Róża wyjęła ozdoby z automatu,

Lecz to co, zobaczyła, nie mogła pokazać światu.

Frotki i gumki brzydko się rozciągnęły,

A spinki do włosów na wszystkie strony się wygięły.

Kuzynki początkowo na Różę się obraziły,

Ale wiosną na wrotkach razem jeździły.

Niemądrze postępowała Hiacynta, która swoje ozdoby tylko dla siebie trzymała

Oraz Nasturcja, która lekkomyślnie je rozdawała.

Róża nie powinna brać czyichś rzeczy bez pozwolenia

Ani robić tego, w czym nie ma doświadczenia.

Najlepiej byłoby uświadomić nie tylko Różę i siostrzaną parę,

Że wszystko najlepiej robić z umiarem.

sobota, 11 stycznia 2025

"Hipolit i Karena" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To szósta bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Choć wilk Hipolit był najmłodszy ze swego rodzeństwa,

Stronił od zabaw i wszelkiego szaleństwa.

Przebywał najchętniej w cieniu jagodowego krzewu,

Rozmyślając lub słuchając ptasiego śpiewu.

Był pełen podziwu dla otaczającego świata,

Lecz rodzice i bracia uważali go za dziwaka.

I chociaż był ciągle wyśmiewany,

Nie zamierzał się zmieniać tylko po to, by być akceptowany.

Czas upłynął szybko, Hipolit stał się dorosły,

Ale nadal był traktowany przez innych w sposób arogancki i wyniosły.

Pewnego dnia zdarzyła się jednak rzecz niepojęta,

Bo odwiedziły go urocze wilczęta.

Chciały, by opowiedział im o cudach natury,

Ciekawe też były, dlaczego ciągle patrzy w chmury.

Hipolit opowiadał, lecz nagle zabrakło mu weny,

Więc wilczki uznały, że będzie potrzebna pomoc ich mamy Kareny.

Na zawołanie przybiegła wilczyca piękna i dojrzała;

Z pewnością niejednego wilka swym wdziękiem zachwycała.

Przystąpiła do dyskusji, imponując dużym doświadczeniem,

Którym zrobiła na Hipolicie niemałe wrażenie.

Zaczął więc spędzać z Kareną i jej dziećmi długie godziny,

Na co krytycznie patrzyli członkowie jego rodziny.

Młody wilk zamieszkał ze swoją ukochaną i jej wilczętami

W zacisznym miejscu, pomiędzy zaroślami.

Dni mijały w szczęściu, gdy nagle, któregoś mroźnego poranka,

Czekała go przykra niespodzianka.

Wilczęta zniknęły, nie było także jego przyszłej żony,

Hipolit szukał ich wszędzie, zrozpaczony.

Wiedział, że gdyby Karena gdzieś się wybierała,

Na pewno wcześniej by go o tym poinformowała.

Wypytywał leśnych mieszkańców, lecz oni nic nie wiedzieli,

A jego rodzice i bracia śmiać się szyderczo zaczęli.

Stwierdzili, że niepotrzebnie się smuci,

Bo Karena nigdy już nie wróci.

Uznali, że nie powinna trwać przy Hipolicie,

Bo starsza wilczyca zmarnuje mu życie,

Dlatego ją wraz z dziećmi wypędzili.

Hipolit nie wahał się jednak ani chwili,

Podjął decyzję, wiedząc, że jego rodzina to prawdziwa zmora

I opuścić ją najwyższa już pora.

Wyruszył więc przed siebie, mijały wędrówki miesiące,

Lecz nikt Kareny nie widział, nawet wszędobylskie zające.

Każdy dzień sprawiał wilkowi cierpienie,

Bo nie mógł przestać myśleć o swej Karenie.

Pewnej nocy patrzył smętnie w taflę jeziora na swe odbicie,

Gdy niespodziewanie usłyszał znajome wycie.

Ktoś nagle objął go czule łapkami;

To była Karena ze swoimi dziećmi, dorosłymi już wilkami.

Powiedziała, że jego bliscy chcą, by razem wrócili,

Gdyż wreszcie pojęli, jak wielką krzywdę im wyrządzili.

Zakochani powrócili na ziemię ojczystą,

A ich ślub był sprawą oczywistą.

Bo prawda jest taka, że choćbyście długo szukali się po świecie,

Miłość sprawi, że na pewno się odnajdziecie.

piątek, 10 stycznia 2025

"Ognisty kamień" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To piąta bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Serafin, będący wyjątkowo gładkim kamieniem,

Zajmował dogodne miejsce nad górskim strumieniem.

Sąsiadów miał wielu, lecz czuł się samotny,

Dlatego też bywał markotny.

Strachliwa natura była powodem jego zmartwienia,

A nie otrzymywał wsparcia od żadnego kamienia.

Lubił patrzeć w dół, gdyż w zaroślach znajdowała się wnęka,

Na środku której stała Sulimiera – piękna sosenka.

Nawet kamyczki szybko się turlały,

A Serafin na samą myśl trząsł się cały.

Kamienie szydziły wciąż z niego, nie zachowując należytej powagi,

Lecz nie wiedziały, że już wkrótce trzeba będzie dać dowód odwagi.

Gdy wszyscy zapadli w sen twardy,

Nagle obudził ich wystrzał petardy,

Bo podnóża strumienia bawiła się grupa dziewcząt i młodzieńców,

Chcących nadać swej wycieczce rumieńców.

Wystrzelili petardę z takim doświadczeniem,

Że zamiast w chmurach, znalazła się w krzakach pod strumieniem.

Przerażone dzieciaki szybko umknęły,

A płomienie z sykiem zarośla zajęły.

Zrozpaczona Sulimiera wołała: „Pomocy”,

Ale wszyscy wokół pogrążyli się w niemocy.

Wystraszone kamienie wokół własnej osi się turlały,

Jednak Serafin tylko przez chwilę pozostał otępiały.

Widząc Sulimierę w potrzebie, zapomniał o strachu,

Natychmiast zsunął się, niczym śnieg z dachu.

Wpadł z impetem do strumyka, dzięki czemu własnym ciężarem

Rozchlapał wodę, panując nad złowrogim żarem.

Wtoczył się z powrotem na szczyt dostojnie i powoli,

Pytając najpierw sosenkę, czy nic jej się nie stało, czy nic ją boli.

Na szczęście wcale nie ucierpiała,

Z całego serca Serafinowi podziękowała.

Młodzież zdążyła jednak wezwać straż pożarną,

Która zastała opadający dym i zwęgloną trawę – czarną.

Nie kryjąc zdumienia, straż odjechała,

A grupka młodzików długo swoją niefortunną przygodę wspominała.

Kamienie spojrzały na Serafina,

Na ich obliczach wymalowała się dziwna mina.

Wstydziły się tego, że o tchórzostwo go posądzały,

Bo on był po prostu nieśmiały.

Uznały go zgodnie za bohatera,

Co skwapliwie podkreślała także Sulimiera.

Nie jest bohaterem ten, który odwagę kreśli tylko słowami,

Lecz ten, kto dowiedzie jej swoimi czynami.

czwartek, 9 stycznia 2025

"Szklisty urok" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. To czwarta bajka opublikowana na tym portalu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Szmaragdowy pałac, na skraju polany,

Migotał świetlistą wstęgą słońca odziany.

Zamek ten, choć onieśmielał swym szkarłatem,

Nieprzeniknioną mgłą skrywał się przed światem.

W jego komnatach mieszkały najróżniejsze przedmioty:

Meble, wazony, doniczki, a nawet lampion szczerozłoty.

Pośród nich prym wiodło lustro przystrojone w ramy złociste.

Ach, jakież ono było piękne i przejrzyste!

Sąsiadem zwierciadła był zegar wahadłowy,

Czas snu wskazywał, wyznaczał dzień nowy.

Lustro chełpiło się, że jest jak tęcza w niepogodę,

Że wszyscy tylko na nie patrzą, podziwiając jego urodę.

Zegar był stary, nieco porysowany,

Ale nawet dawnej nie pragnął być podziwiany.

Pewnego razu dwa taborety,

Twierdziły, że mienią się niczym blask komety,

Zwierciadło zapytało, dlaczego go nie podziwiają,

Na co odrzekły, że dzięki niemu własną urodą się zachwycają.

Spory o wygląd wszystkich poróżniły,

A nawet konkursy zwycięzcy nie wyłoniły.

Kłótnie wybuchały bez powodu co rusz,

A sprzęty nie zauważały, że zaczął pokrywać je kurz.

Jedynie zegar interesował się codziennymi sprawami,

Łatał dach, drzwi uszczelniał rubinami.

Pewnej nocy, rozszalała się straszna wichura,

A ponadto deszcz dudnił po zamkowych murach.

Trzaskały groźnie błyskawice,

Ze strachu trzęsły się donice.

Sprzęty bały się, że zamek się rozleci,

Lecz nie wiedziały, jak go zabezpieczyć.

Zegar ze spokojem zebranych poinformował,

Że na każdą pogodę ich lokum odpowiednio przygotował.

Między lokatorami zapanował wnet spokój błogi,

Gdy nagle taboret zauważył, że brakuje mu nogi.

Lustro zmatowiało, meble poszarzały,

Każdy spoglądał na każdego oniemiały,

Bowiem nie warto było myśleć wyłącznie o swojej krasie,

Bo uroda i tak przeminęła w późniejszym czasie.

środa, 8 stycznia 2025

"Magia przyjaźni" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. Będę dodawać jedną bajkę dziennie, aż do wyczerpania limitu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Klemens, rezolutny chłopiec z czupryną gęstą,

Uśmiechał się rzadko, bo chorował często.

Jego najlepszym przyjacielem był Teodor – słonik pluszowy,

Z którym najczęściej prowadził rozmowy.

Najpiękniejsze opowieści nie potrafiły chłopca uraczyć.

Gdyż z powodu choroby nie mógł zbyt wiele zobaczyć.

Nie chodził do szkoły, nauczyciele przychodzili do jego domu,

Choć czasami wymykał się na podwórze po kryjomu.

Niestety, nic dobrego z jego samowoli nie wychodziło,

Bo i tak się przeziębiał, nawet gdy słońce świeciło.

Zupełnie niespodziewanie, w swoje dziewiąte urodziny,

Dostał tajemnicze pudełko od przyjaciela rodziny.

Gdy Klemens i jego rodzice udali się na poczęstunek,

Słonik Teodor otworzył zagadkowy pakunek.

Zdziwił się, nie mogąc pojąć, od kiedy

Daje się komuś w prezencie opakowanie kredy.

Inne zabawki także kręciły głowami,

Patrząc z politowaniem na pudełko z kolorowymi kredami.

Nawet stara kredowa tablica,

Uznała, że podarek nie zachwyca.

Zdziwienie było jeszcze większe, gdy kreda oznajmiła,

Że wszystko namalować by potrafiła.

Teodor zaśmiał się, sądząc, że kłamstwo z tej wypowiedzi płynie,

Ale po chwili zaproponował, by kreda narysowała pustynię.

Ku jego zaskoczeniu, kolory w mig się połączyły

W kilka sekund realistyczny obraz stworzyły.

Były na nim palmy, Arabowie i karawana,

Niecodzienny widok od samego rana.

Słonik uniósł trąbę i szeroko otworzył oczy,

Gdy w tym samym momencie do pokoju Klemens wkroczył.

Przystanął, oniemiały pod wpływem cudownego krajobrazu,

Uśmiechnął się promiennie od razu.

Umiejętności kredy przechodziły wszelkie wyobrażenie,

Rysowała wszystko na każde życzenie.

Dzięki niej, każdy dzień stawał się dla Klemensa piękniejszy,

Jednak Teodor był coraz smutniejszy.

Kreda rysowała pierwszy dzień wiosny,

A przyjaciel Klemensa stawał się coraz bardziej zazdrosny.

Dzięki rysunkom chłopiec przestał się smucić,

Lecz Teodor robił wszystko, by kredzie dokuczyć.

Mówił jej, że im więcej rysuje, tym szybciej się zetrze,

Zniknie tak szybko, jak liść na wietrze.

Stan Klemensa uległ znaczącej poprawie,

A kreda rysowała mu nawet pawie.

Całym sercem chłopca pokochała,

Lecz z każdym dniem jej objętość malała.

Pewnego dnia, gdy Klemens chciał zobaczyć mangustę,

Pudełko po kredzie było zupełnie puste.

Słonik uświadomił sobie, że chłopiec już nigdy tak się nie uraduje,

Więc ze smutkiem przyznał, że też mu kredy brakuje.

Klemens, choć sporo płakał, znalazł radę na swój frasunek,

Gdyż codziennie tworzył nowy rysunek.

Wszyscy jego dzieła podziwiali,

Ale o zasługach kredy wciąż pamiętali.

Rodzice Klemensa zdali sobie sprawę,

Że powinni zorganizować malarską wystawę.

Ku wszystkich wielkiej uciesze,

Okazała się olbrzymim sukcesem.

Teodor wstydził się swojej zazdrości,

Bo nawet krótkie życie może być piękne, gdy jest pełne przyjaźni i miłości.

wtorek, 7 stycznia 2025

"Ośmiornica Tyto" ­– rymowana bajka

W 2012 roku napisałam jedenaście rymowanych bajek "do szuflady" i przypomniałam sobie o nich po tylu latach. Będę dodawać jedną bajkę dziennie, aż do wyczerpania limitu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

Morze Karaibskie od zawsze było wielką tajemnicą,

Lecz nie dla Tyto, będącej małą ośmiornicą,

Która lubiła uderzać mackami w podwodne skały,

Wygrywając rytm donośny i wspaniały.

Pomyślała, że mogłaby grać dla innych, bo muzyka rozwesela,

A Tyto czuła się samotna, więc chciała znaleźć przyjaciela.

Wyruszyła przed siebie i spotkała dwie ośmiornice – były to bliźniaki,

Jednak nie chciały słuchać muzyki, wolały polować na skorupiaki.

Tyto po dnie morskim lękliwie za nimi kroczyła,

Jednego kraba złapała, a dziewięć przeoczyła.

Bliźniaki powiedziały, że powinna już iść,

Dodając złośliwie, że nie potrafi zupełnie nic.

Zasmucona Tyto, oddaliła się ze łzami,

Gdy nagle usłyszała rozmowę pomiędzy czterema żółwiami.

Chciały grać w koszykówkę, ale brakowało im piątego zawodnika,

Więc to była okazja do znajomości znakomita.

Żółwie splątały morskie trawy,

W sposób niezwykle ciekawy.

Za piłkę perła małży posłużyła,

Więc Tyto w gotowości swe macki rozłożyła.

Żółwie bez problemu do kosza trafiały,

Lecz ośmiornicy macki się plątały.

Gady były oburzone wielce

I zabroniły Tyto grać w następnej kolejce.

Biedaczka znów gorzko zapłakała,

Odpłynęła i smutną melodię na skałach wygrywała.

Wtem zza skał wyłonił się wielki rekin, cały rozpromieniony,

Pytał, kto tak pięknie gra, bo był muzyką zachwycony.

Tyto odrzekła, że niczego dobrze zrobić nie umie,

Do kosza nie trafia, a podczas polowania zbyt wolno mackami sunie.

Rekin odparł, że nikt nie powinien być dla niej tak niemiły,

Bo właśnie przez to straciła wiarę we własne siły.

On też nie polował i nie grywał w kosza, bo ruchy miał bardzo powolne,

Wolał pomagać małym rekinom odrabiać zadania szkolne.

Powiedział, że martwić się w tym przypadku nie wypada,

Bo każdy inny talent posiada.

Dodał, że ma przyjaciół ­– wytwornych słuchaczy,

Którzy tylko czekają, aż ktoś ich dźwiękiem uraczy.

Sprowadził swych kompanów, a Tyto dla nich grała,

Zaprzyjaźniła się z nimi i nigdy już nie płakała.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

"Wielka plotka małego kotka" – rymowana bajka

W 2012 roku napisałam "do szuflady" jedenaście rymowanych bajek i przypomniałam sobie o nich po latach. Będę dodawać jedną bajkę codziennie, aż do wyczerpania limitu. Zdjęcie utworzyłam przy pomocy Bing Image Creator DALL•E 3.

W Bekowicach, wielka zagroda znajduje się przy młynie,

A czas mieszkańcom wolno i przyjemnie płynie:

Wieprzki ryją w ziemi, trawę przeżuwają krowy,

Owieczki pobekują, a gęsi zadzierają dumnie głowy.

Gwarem tętni kurnik, pies wybiega ze swej budy,

Lecz pręgowany kotek nie lubi takiej nudy.

Przeciąga się leniwie, zaspany kocurek,

Wyłazi spod strzechy, wskakując na pobliski murek.

Spogląda tam, gdzie rozpościera się dróżka wąska,

Bo obok niej rozmowę prowadzą kura i gąska.

Dyskutują o tym, że w piątek, z samego rana,

Do Bekowic przyjedzie rodzina czarnego barana.

Nikt dobrze jej nie zna, ale ponoć to osobnicy bogaci,

Od czarnego barana są bardziej kosmaci.

Kotek, zupełnie już rozbudzony,

Zeskoczył z muru śmiertelnie przerażony.

O najeździe kosmitów musiał wszystkich powiadomić,

Bo jutro jest piątek, więc czasu nie można trwonić.

Przebiegł przez całą zagrodę, krzycząc, by wszyscy go usłyszeli,

A na wiadomość o kosmitach nawet najodważniejsi struchleli.

Kocurek biegał wokół młyna zdyszany,

Twierdząc, że kosmici z wyglądu przypominają barany.

Niewysłowiona panika ogarnęła całe Bekowice,

Mknęły w pośpiechu łapy, skrzydła i racice.

Wtem, z chlewu wyłonił się wieprzek sędziwy,

Niedziałający pochopnie i spolegliwy.

Zażądał, aby zatrzymali się starzy i młodzi,

I wyjaśnili, o co w tym zamieszaniu chodzi.

Kotek opowiedział mu, o czym rozmawiały gęś i kura,

Lecz wieprzek był pewien, że to kompletna bzdura.

Zawołano dwie koleżanki, które ze zdziwienia oczy wytrzeszczyły,

Tłumacząc, że o kosmitach nic nie mówiły,

Bo to kosmate barany mają przyjechać w odwiedziny,

Nie było więc powodu, by tratować podwórze na kształt perzyny.

Zawstydził się kocurek i przeprosił tych, którzy przez niego strach odczuwali,

Zaproponował im, by bałagan razem posprzątali.

Kotek zrozumiał, że nie można ogłaszać niesprawdzonych obwieszczeń,

Lecz przed powiadomieniem upewnić się raz jeszcze.

© 2007 - 2025 nakanapie.pl