Cytaty Robert Małecki

Dodaj cytat
Ponadto uważał, że biblioteka może być jak książka. Pomiędzy jej okładkami zawarte jest uniwersum, które zmienia się w zależności od czytelnika i chociaż treść jest ta sama, oferuje każdemu z nich inne wrażenia.
Uważała, że współczesna rola tej instytucji nie mogła ograniczać się do rozbudowy księgozbioru. Nowoczesne biblioteki powinny pełnić funkcję miejsc spotkań dla wszystkich mieszkańców miejscowości, niezależnie od wieku.
Nie chcieliśmy, by ta blizna, ten paskudny i brzydki zrost, wyrastał na każdym kolejnym pokoleniu.
Niby pie­nią­dze szczę­ścia nie dają, ale jak być szczę­śli­wym bez kasy?
Czuł chłód zmarzniętej ziemi, jakby ta zionęła mrozem. Ale wiedział, ze to tylko strach. Tatul zawsze powtarzał, ze lęk oplata człowieka mackami lodowego potwora. I jest tylko jeden sposób na wyswobodzenie się z jego uścisku.
- Gorące serce, synku - mawiał tatul.
Na krawędzi karoserii zauważyła niewielki brunatny skrzep.
Chciałby umieć go naśladować. Zresztą już raz, kilka lat temu, na początku wojny, pokazał ojcu, że jest odważny. A jednak teraz ten lęk, który w sobie nosił, był nie do przezwyciężenia. Wprawiał jego ciało w dygot i na samą myśl, że mógłby zrobić coś takiego jak ojciec przed chwilą, zamierał.
Świat pociemniał. Przez śnieżną zawieruchę ledwie był w stanie dostrzec kontury wieży konkatedry i jej potrójny hełm. Domy skryły się w mroku, czarne smugi dymu z kominów kładły się poziomo i rozwiewały. W dole jezioro marszczyło się gniewnie.
Szarość dnia sączyła się przez okno połaciowe i wypełniała gabinet na poddaszu. Zimą zawsze było tu chłodno.
Nigdy nie sprawdził się jako ojciec.
Zemsta smakuje tylko wtedy, gdy druga strona, ta, która ma cierpieć, zna powód tego cierpienia.
Śmierć jako ulga, pomyślał.
Wydawało mu się, że medyczka sądowa miała rację.
Bo starość, mój drogi, to największy kłopot. Dla wszystkich.
Dzięki temu, że mgła znacząco się przerzedziła, dostrzegał już zarys przeciwległego brzegu, a dalej po lewej ciemne i smukłe sylwetki dwóch wysokich wiatraków energetycznych z nieruchomymi śmigłami. Dominowały nad cichą doliną.
Trauma przez lata wyniszczała chłopca, a potem dorosłego mężczyznę, lecz komisarz nic z tym nie zrobił. Jako rodzic czuł się kompletnie bezradny, aż w końcu Bartek zupełnie się od niego odwrócił, zrywając z nim wszelki kontakt.
Dryfowało na brzuchu, z kończynami i głową zanurzonymi w lodowatej wodzie, więc nie było wątpliwości, że kobieta lub mężczyzna - co wciąż nie było jasne - nie żyje od dłuższego czasu.
Nieruchome ciało, kilkukrotnie przewiązane liną w pasie, unosiło się na tafli jeziora.
To nie było tak jak dziś, że wiesz, rodzina, wspólne spacery i czytanie bajek na dobranoc. Ojca ciężko było w domu zobaczyć. Wpadał wieczorami, a rano, jak jeszcze spaliśmy, wyłaził do roboty. Raz na ruski rok zabrał nas do kina czy na grzyby.
Zaparkowała przy okazałym budynku sądu i ruszyła aleją motorowodniaków w kierunku odrestaurowanego rynku z zabytkową basztą, która - otoczona niskimi drzewami pozbawionymi liści - górowała nad prostokątnym placem.
Kościół wyglądał na nowoczesny.
Herman uznała, że w takim miejscu jak Wapno ludziom potrzebny jest Bóg. Bo skoro wciąż pojawiają się tam niebezpieczne, ogromne zapadliska wypełnione wodą, i do tej pory nikt z tego powodu nie zginął, to może ich modły są wysłuchiwane.
Wyglądało na to, że oboje próbują zatrzeć za sobą wszelkie ślady.
Olgierd chciał poznać przyczyny takiego zachowania. Musiał się upewnić, że, po pierwsze, ich ukrywanie się nie ma nic wspólnego z klubem, a po drugie - że klubowi nic nie zagraża.
Z uwagą przyglądała się ludziom, którzy opuszczali cmentarz, wygrodzony betonowym płotem wśród pól na północ od wsi.
Ale teraz nie śnił koszmaru. Wiedział o tym doskonale, trzęsło nim i krzywił się od smrodu uryny. Więc to nie mógł być sen.
Próbował zmusić pamięć do wysiłku.
Czasami miewał dziwny sen, w którym sparaliżowany leżał w łóżku, a po jego ciele chodziła ogromna mucha, niemal tak duża jak on. I nic z tym nie mógł zrobić. Obserwował, jak owad mu się przygląda i czyści przednie łapy, trąc je zawzięcie o siebie.
Dopadła ją choroba. Jednak ludzie uważają, że chorować można tylko na ciele. Tylko wtedy można liczyć na współczucie. Choroby psychiczne i uzależnienia to żałosne fanaberie, których można się łatwo pozbyć - wystarczy układać puzzle, szydełkować i chodzić do kina. Wystarczy się ogarnąć.
A ponieważ najlepszym antidotum na stres jest praca, weźmy się do roboty.
- Ale przecież ty robisz wszystko, żeby zawsze być w pracy.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, że między być a pracować jest dyskretna różnica.
- Ty to powiedziałeś.
- Zapłacił, więc poszłam. Kasy nie żałował. Miałam tylko udawać jego żonę.
- Długo cię urabiał?
Pokręciła głową.
- Nie. Po prostu powiedział, czego oczekuje.
- Przecież nie jesteś dziwką - próbował wziąć ją pod włos.
- Wszyscy jesteśmy. Dajemy się ruchać za kasę. Myślisz, że jesteś lepszy? - wypaliła.
Zapaliła papierosa. Wciągnęła dym do płuc i przytrzymała go, żeby się uspokoić. Mimo to wciąż drżała.
Uzależnienie przeżarło jej silną wolę niczym rdza stara blachę. Jako patologiczna hazardzistka stała się marionetką w szponach nałogu, który pociągał za sznurki, kierował każdym jej ruchem, zniewalał umysł. Przez długi czas nie była sobą. Za jej gesty, słowa i czyny odpowiadała choroba. Tego nauczyła się na terapii.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl