Cytaty Terry Pratchett

Dodaj cytat
Trolle i krasnoludy nie potrzebowały szczególnych pretekstów, by walczyć. Czasami wystarczał fakt, że żyją w tym samym świecie.
(...) Jeśli nie chwycimy bieżących wydarzeń za kołnierz, one złapią nas za gardło.
W górach szaleństwa często trafiają się niewielkie płaskowyże normalności.
Oto najlepszy sposób, by opisać pana Windlinga: wyobraźcie sobie, że jesteście na naradzie. I chcielibyście jak najszybciej wyjść, podobnie jak wszyscy pozostali. Kiedy każdy widzi już na horyzoncie zbliżające się Wolne Wnioski i składa równo dokumenty, nagle ktoś mówi „Chciałbym poruszyć pewną drobną kwestię, panie przewodniczący „, a wy, czując w brzuchu okropny, przerażający ucisk, wiecie, po prostu wiecie, że narada potrwa dwa razy dłużej, z częstym odwoływaniem się do protokołów wcześniejszych zebrań. Człowiek, który właśnie to powiedział i siedzi teraz z zadowolonym uśmiechem, pełen oddania dla pracy komitetu, jest tak bliski panu Windlingowi, jakby był jego bratem bliźniakiem. Tym, co wyróżnia panów Windlingów wszechświata, jest fraza „moim skromnym zdaniem”, co do której wierzą, że dodaje wagi ich tezom, a nie — jak jest w rzeczywistości — oznacza „to są małostkowe uwagi kogoś, kto ma towarzyski wdzięk rzęsy wodnej”.
Zamknęli bramę. Nie była to czynność tak dramatyczna, jak mogłoby się wydawać, jako że klucze zginęły gdzieś już dawno. Spóźnieni podróżni zwykle rzucali kamykami w okna domów zbudowanych na szczycie muru, aż trafili na znajomego, który podnosił sztabę. Zakładano, że obcy najeźdźcy nie będą wiedzieli, w które okna rzucać kamykami.
Każdego dnia, pod każdym względem stajemy się trochę lepsi.
Każdego dnia, pod każdym względem stajemy się trochę lepsi.
- (...) Moje motywy są, jak zawsze, absolutnie przejrzyste. Hughnon uświadomił sobie, że „absolutnie przejrzyste” może oznaczać, że niczego nie zasłaniają, ale też że wcale ich nie widać.
Policjanci zwykle tracą orientację wobec prawdy. W końcu nieczęsto ją słyszą.
Znał zatroskanych obywateli. Gdziekolwiek się pojawiali, zawsze mówili tym samym prywatnym językiem, w którym „tradycyjne wartości” oznaczały „powiesić kogoś”.
Mózg pracuje bardzo szybko, kiedy sądzi, że za moment zostanie roztrzaskany.
- (...) Proszę spojrzeć przez okno. I powiedzieć, co pan widzi. - Mgłę — odparł najwyższy kapłan. Vetinari westchnął. Czasami pogoda zupełnie nie miała wyczucia konwencji narracyjnej.
Czasami szkło skrzy się mocniej od brylantów, bo bardziej musi się wykazać.
Droga człowieka z natury prawdomównego przypomina wyścig kolarski w bieliźnie z papieru ściernego.
Żadne muchy nie siadały na G.S.P. Dibblerze. Pobierałby od nich czynsz.
Czyli...mamy to,co interesuje ludzi,i mamy zainteresowania osobiste,czyli to,co interesuje osoby,oraz interes publiczny,który nikogo nie interesuje.
Nawet trudna prawda nie jest aż tak trudna jak łatwe kłamstwo.
Ale ludzie bardzo mocno przejmują się rzeczami. Bez rzeczy są tylko sprytniejszymi zwierzętami.
Wszechświat wymaga, by wszystko miało swego obserwatora. W przeciwnym razie przestanie istnieć.
Kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty.
Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NO CÓŻ... NIGDY NIE WIADOMO KIEDY POJAWI SIĘ ZIEMNIAK.
Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią:' Ta szklanka jest w połowie pełna'. Ci drudzy mówią:'Ta szklanka jest w połowie pusta'. Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią:'Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... No przepraszam... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!'. A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył.
- tylko żem mu opowiadał o kulturze, co ją mamy w Ankh- Morpork -odparł swobodnie Detrytus.
- żem poznał każdy cal tej opery -To prawda - przyznał zduszonym głosem attaché kulturalny.
-Muszę zaznaczyć, że szczególnie interesuje mnie odwiedzenie galerii sztuki i zobaczenie... - zadrżał.
- „Tego obrazu tej kobiety, co se myślę, że malarz nie umiał porządnie zrobić uśmiechu, ale rama będzie warta dolca czy dwa".
Kiedy już ktoś po stanowi wykrzyczeć światu, kim jest naprawdę, przyjemnie jest odkryć, że można to zrobić szeptem.
Kiedy już sobie uświadomiłem, że istnieje tylko ograniczona liczba dat urodzeń, które może mieć jedna osoba, i że wszyscy ludzie zwykle myślą w taki sam sposób, szyfry nie są naprawdę zbyt trudne.
- (...) Czemu jesteś taki nerwowy? Vimes odłożył miecz i spróbował się trochę uspokoić. - Bo to typowy kumpel flaszki, kochanie. Znam takie typy. Normalny człowiek, kiedy porządnie oberwie, odczołguje się na bok. A przynajmniej ma dość rozsądku, żeby nie wstawać. Ale czasami trafiasz na takiego, który nie umie odpuścić. Słabeusze po sto dziesięć funtów, którzy usiłują z byka załatwić Detrytusa. Zawzięci mali dranie z wagi koguciej, którzy rozbijają butelkę o bar i próbują atakować pięciu strażników jednocześnie. Wiesz, o co mi chodzi? To idioci, którzy walczą dalej, chociaż już dawno powinni przestać. Jedyny sposób, żeby ich powstrzymać, to ich wyeliminować.
- Chyba znam ten typ, rzeczywiście — przyznała lady Sybil z ironią, którą Sam Vimes dostrzegł dopiero kilka dni później.
Wiedział, że żadna siła na świecie nie zdoła zatrzymać Sybil, kiedy sunie majestatycznie wśród gości. Ta kobieta umiała sunąć. Rzeczy pozostawały odsunięte, kiedy już je minęła.
Za nimi ciągnął się korytarz wybrukowany niedużymi kamieniami i rozjaśniony słabym światłem padającym z wysokich okien. Vetinari przeszedł kilka kroków, zawahał się, „Nie, dzisiaj wtorek”, powiedział, po czym przesunął stopę tak, by opadła na kamień, który wydawał się pod każdym względem identyczny z sąsiednimi. Prócz tego, że te sąsiednie nie były kamieniami dobrymi do nadeptywania we wtorki.
..w kwestii spaprania to trudno być, no wiesz, precyzyjnym. Wydaje ci się, że spaprasz coś tylko trochę, a potem to coś wybucha ci w twarz i okazuje się wielkim spapraniem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl