Cytaty Katarzyna Gacek

Dodaj cytat
Prawda czasami bywa mało spektakularna.
Bardzo lubiła "dzielić się wiedzą" - nazywane tak plotkowanie traciło swój negatywny wydźwięk, a stawało się czymś w rodzaju misji społecznej. Nawyk przekazywania dalej zasłyszanych informacji brał się stąd, że Matylda czuła się wtedy nie tylko potrzebna, ale wręcz niezastąpiona.
Wiem, wiem, chciałaś je bronić przed światem, a tu się okazuje, że to świat trzeba będzie bronić przed nimi.
(...) przecież nie czuła się urażona jej słowami. Potraktowała je raczej jako sygnał, że nic nie jest dane raz na zawsze. Zwłaszcza relacje. I choćby nie wiadomo jak dobrze funkcjonowały, trzeba o nie dbać.
Jakie to straszne (...) Człowiek jest, jest... i nagle go nie ma.
Obserwacja ptaków miała działanie terapeutyczne i Gaja właśnie tego dzisiaj potrzebowała.
Uwielbiała to miejsce - kawałek dziczy w samym sercu cywilizacji. Jednym z jej ulubionych zdjęć zrobionych tutaj były czaple przechadzające się po polu na tle wielkiego napisu "Ikea".
Scarlett widocznie uznała, że Klara jest jej matka zastępczą, bo nie odstępowała jej ani na krok. Chodziła za nią do ubikacji, siadała przed kabiną, kiedy Klara brała prysznic, a kiedy jej pani kładła się na kanapie, natychmiast lokowała się jej na brzuchu, mrucząc i liżąc Klarę po dłoniach ostrym jak tarka językiem. Przepędzona, wracała po minucie, zrzucona ponownie - po dwóch. Zero godności.
Klara powitała wieczór z kotem na brzuchu i telefonem w dłoni. Zawsze myślała, że koty są indywidualistami i nie potrzebują ludzi. A ponieważ sama była indywidualistką, więc wydawało jej się, że kot będzie do niej pasował idealnie.
Halina Mucha do większości swoich chlebodawczyń miała stosunek obojętny, natomiast Róży Zakrzewskiej szczerze nie znosiła.
Apodyktyczna, złośliwa, czepialska, zapatrzona w Sebastiana jak w obraz, a do tego głupia jak but.
Wnętrze, do którego weszli, wyglądało jak magazyn dekoracji filmowych. Panowała taka pstrokacizna i chaos, że przydałyby się okulary przeciwsłoneczne, żeby ochronić oczy. Mebli było tu tyle, że trudno się było między nimi poruszać.
Było w tym mężczyźnie coś, co ją z jednej strony denerwowało, z drugiej - fascynowało, a z trzeciej - bawiło.
Dzisiaj widział ją przez chwilę, wracając z Grodziska z narady w komendzie wojewódzkiej. Stała na sąsiednim pasie swoim czerwonym land roverem, który przyciągał wzrok skuteczniej niż szczypiorek między zębami rozmówcy.
Pochowała męża zaledwie sześć tygodni wcześniej i jeżeli chciała znowu prowadzić życie towarzyskie, musiała sprawiać wrażenie pogrążonej w głębokiej żałobie wdowy. Choć zamiast czerni chętniej włożyłaby jedną ze swoich ulubionych sukienek w kwiaty.
Poezja to delikatność, łagodność, precyzja. I wymaga szacunku. Nie wyobrażam sobie, żeby muzyka miała być odtwarzana z głośników. To zabije wszystko. Od razu możemy całe wydarzenie odwołać.
Kiedy burmistrz wpadł na pomysł, żeby z okazji roku Szymborskiej podjęli jakieś działania upamiętniające, Matylda przyklasnęła tej inicjatywie z całego serca, nie mając pojęcia, jakim to będzie dla niej obciążeniem.
Czas leczy rany. To zdanie powtarzano jej tyle razy, że w końcu w nie uwierzyła. Uwierzyła, że małżeństwo z Arturem, a potem decyzja o adopcji Heleny ją uzdrowią. Ale nie uzdrowiły.
Zawsze wieczorem przychodziła do Gai do pokoju, żeby poczytać jej na dobranoc. Tyle że po pierwszych kilku zdaniach Gaja zabierała mamie książeczkę i sama zaczynała czytać. A mama opierała łokcie o kolana, brodę o dłonie i przyglądała się z uśmiechem córce, coraz sprawniej łączącej litery w słowa i słowa w zdania. Teraz tutaj, na cmentarzu, Gaja nieświadomie przyjmowała podobną pozę. Tylko uśmiechać się nie miała siły.
Czarna tafla wody zamknęła się nad nim, odcinając go od świata i od jej oczu.
Co za ulga...
Zamierzała popełnić zabójstwo doskonałe.
Utonięcie pod wpływem alkoholu. Tak będzie brzmiał oficjalny komunikat. A ona nareszcie zacznie żyć. Bez wstydu. Bez upokorzeń. Bez niego. Nienawidziła go całym sercem.
Była coraz bardziej zdenerwowana. Kiedy planowała to zabójstwo, wszystko wydawało jej się znacznie mniej skomplikowane.
Nigdy nie ciągnęło jej do żeglowania, bała się wody, nie umiała pływać. Przedziwne, ze tak bliscy sobie ludzie mogą mieć tak zupełnie różne zainteresowania.
Wydawało jej się, że wszystko zaplanowała perfekcyjnie. Nie przypuszczała jednak, że wyciągnięcie z mesy ciała ważącego ponad sto kilo będzie zadaniem prawie ponad jej siły.
Na samo wspomnienie tych wszystkich lat przeżytych w kłamstwie aż się wzdrygnęła. Dosyć tego. Tych upokorzeń i wstydu. Dosyć. Dlatego musiał zginąć.
Powiedział: "Błagam, wybacz mi". Ale nie potrafiła wybaczyć.
Pewnych rzeczy nie można cofnąć. Nie można cofnąć słów, gestów, emocji boleśnie pulsujących w ciele.
Przez ostatni miesiąc pracy w agencji Gaja nauczyła się, że niczego nie można być pewnym. Właściwie wszyscy, których spotykała, uprawiali, nomen omen, grę pozorów.
Kiedy odjechali, poczuła się dziwnie. Cisza nie różniła się przecież w żaden sposób od tej, która tu panowała w ciągu dnia, kiedy Helena była w szkole. A jednak nagle, w przeciągu kilku minut, zyskała wymiar definitywny.
Rozpraszał ją. Po prostu ją rozpraszał. Bardzo trudno było jej się skupić, kiedy miała świadomość obecności tuż obok przystojnego mężczyzny.
Ze spotkania z nim, poza kolejną refleksją, że nie znosi mężczyzn, którzy w tak zaczepny sposób jak Lewin eksponują swoją łysinę, wyniosła przekonanie, że na policję nie ma co liczyć. W sumie nic nowego.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl