Cytaty Karolina Waryś

Dodaj cytat
W mojej głowie wybucha co rusz kakofonia alarmów. Ściskam skronie drżącymi palcami, modląc się, by to okropne uczucie ustąpiło. Żebym mógł już wstać i wyjść. Wyjść z domu, a najlepiej z siebie samego i nie czuć tego wszystkiego.
Wznoszę oczy do nieba, żeby się nagle nie rozpłakać. W tym momencie muszę jej przekazać najważniejszą rzecz. Całego siebie. Siebie, którym jestem od dłuższego czasu i nie potrafię od niego uciec. Zaciskam powieki i otwieram usta z wielkim poczuciem winy, czającym się w moim gardle. To podobne do dynamicznego uczucia mdłości. Nic przyjemnego, naprawdę. Przed wypowiedzeniem pierwszego słowa czuję atak mrowienia i drżenia w okolicach ramion. Mamo, przepraszam...
Takie sny mnie wykańczają. Powracają czasy budzenia się w stanie roztrzęsienia i całkowitej zguby. Dzień zapowiada się fantastycznie. Fantastycznie źle oczywiście.
Zamykam żaluzje na amen, bo świat zaczyna ożywać, a ja nigdy nie rezygnuję z gapienia się na wschód słońca.
Teraz śpij, ty durny kretynie.
A rano żałuj za grzechy.
Siedzimy obok siebie w głębokim milczeniu. Nie wkładam słuchawek z powrotem. Spoglądam na nią. Ma ciemne, dość długie włosy i zaszklone oczy, patrzące przed siebie, na pewno gdzieś daleko. Głęboko oddycha, jakby delektowała się powietrzem albo bała się, że zaraz je utraci. Trochę jak ja. Nogi w czarnych spodniach wieńczą trampki ze sznurowadłami w gwiazdki. Ręce, które lekko drżą, położone ma na kolanach. Pomalowane na czarno krótkie paznokcie.
Znów cały się trzęsę. Nie potrafię wstać o własnych siłach. Odczekuję chwilę, po czym dźwigam się z kolan na nogi. Wstaję. Chybotliwie, ale wstaję. Wyłączam muzykę, wyrywam słuchawki z uszu, ignorując ból, który w nich wywołałem. Przecieram oczy i po raz ostatni patrzę przed siebie, niespełna świadomym okiem. Czas wziąć się w garść, Krystian. Nie bądź ofiarą losu. Wcale nie jesteś taką płaczącą ciotą. Nic ci nie jest...
- Nie poszedłeś do szkoły tylko dlatego, że się źle czułeś?
- Tak. Codziennie źle się czuję.
Biorę głęboki oddech i kładę się. Nade mną rozciąga się ciemnogranatowe niebo pokryte pojedynczymi gwiazdami. Zawsze, gdy patrzę na niebo, nachodzą mnie niepokojące myśli. Te wszystkie nieznośne myśli dotyczące bezsensu życia, tego, co się stanie ze mną po śmierci i co jest poza Ziemią. Widzę wtedy, jak podchodzę do krawędzi świata i patrzę na przestrzeń kosmiczną, która może mnie pochłonąć w każdej chwili. Nie mam prawa się sprzeciwiać. Nie mogę sprzeciwiać się czemuś, nieskończenie większemu ode mnie. Jestem bezradny.
Pozwalam sobie utonąć w dźwiękach utworu. Krzyk Chrisa Simpsona idealnie współgra ze stanem mojej duszy i mojego umysłu. Krzyk wokalisty i mój własny, lecz bezgłośny, łączą się w jedno. Czuję muzykę w całym swoim ciele. Dreszcze wstrząsają mną i przeszkadzają prosto chodzić. Zamykam oczy. Zapominam o czymś tak przyziemnym, jak ciało. Czuję, jakby otwierały się nade mną niebiosa. Jakby moje męki miały już się zakończyć.
Muszę być zupełnie głupi myśląc, że do uładzenia własnego umysłu wystarczy miarowy i stabilny proces oddychania.
Naprawdę czuję się, jakbym latał, jakby kończyny przestawały dawać o sobie znać, a ciało powoli mnie opuszczało.
Ziemia mnie nie dotyczy.
Ziemia mnie nie dotyczy.
Ziemia mnie nie...
Zapada zmrok. Zarzucam kurtkę na plecy i wychodzę z domu, zabierając ze sobą słuchawki. Idę przed siebie, wzdłuż ulicy. Mijam żółte światła latarni, a ich blask mąci mi w oczach. Zostaję wprowadzony w lekki trans. Przestaję myśleć o swoich nogach, które przemierzają kolejne metry i o samochodach przejeżdżających obok mnie. Staram się nie myśleć o niczym. Pragnę, by ten nocny spacer otrzeźwił mnie na tyle, bym nazajutrz mógł racjonalnie myśleć i nie zamęczać się wszystkim tym, co nieustannie bombarduje mój umysł.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl