Cytaty Jeff Lindsay

Dodaj cytat
A plus B równa się krzesło elektryczne dla Dextera.
Przybywam, wiążę taśmą klejącą, zwyciężam. Własnie taki jestem.
Życie jest trudne i niepewne; niekiedy trzeba się zadowolić niewielkim zwycięstwem.
Można śnić nierealne sny, lecz co z tego, skoro po przebudzeniu natychmiast pierzchają.
...jak wszystko na tym świecie, co z pozoru dobre, wolność jest złudzeniem. Ja zaś w tej sytuacji miałem nie więcej do powiedzenia niż człowiek przypięty do krzesła elektrycznego, któremu mówią, że po włączeniu prądu może żyć tak długo, jak zechce.
Sugerujesz, że porywacz, który wylał na ścianę tyle własnej krwi, miał jeszcze dość siły, aby wywlec z pokoju opierającą się nastolatkę? - prychnęła - A może przyniósł krew w słoiku po majonezie i powiedział "Chlust, idziesz ze mną"?
Świat to ciemność, zgnilizna i brud, a udając, że jest inaczej, nie zyskuje nic prócz kłopotów. I nic nie można na to poradzić. Kompletnie.
Najpierw wampiry, teraz kanibale. Jakże ciekawie zrobiło się w Miami. Może wkrótce spotkam centaura albo smoka, albo nawet uczciwego człowieka.
...byliśmy rodziną. Dlaczego nie mielibyśmy siedzieć przy jednym stole i przerzucać się wesołymi kłamstwami? Czyż nie to własnie robią rodziny?
- Którego z maricones zabiłeś? - spytałem go, a Debora dźgnęła mnie łokciem,
choć nadal nie miała nic do powiedzenia.
- Tego, który zdechł, skurwysynu - wyrzęził do mnie. - Mam nadzieję, że to ta
kurwa Jo Anne, ale chuj tam, zabiję wszystkich.
Lubię myśleć, że jak mało kto potrafię wybrnąć z opresji. Jednak w tej chwili
równie dobrze mogłem być skrępowany, zakneblowany i przywiązany do torów.
Lubię myśleć, że jak mało kto potrafię wybrnąć z opresji. Jednak w tej chwili
równie dobrze mogłem być skrępowany, zakneblowany i przywiązany do torów.
(...)Doakes stał i patrzył na mnie z miną zarezerwowaną dla gwałcicieli
staruszek.
Podszedłem do Deb, która przesłuchiwała rozhisteryzowaną Latynoskę płaczącą w dłonie i jednocześnie kręcącą głową, co wydało mi się strasznie trudne - to tak jakby jedną ręką głaskać się po brzuchu, a drugą klepać się po głowie. Radziła sobie jednak całkiem przyzwoicie, choć Debora z jakiegoś powodu nie była pod wrażeniem jej doskonałej koordynacji ruchowej.
Ludzie wymyślili pojęcie sprawiedliwości, bo chcieli dać wszystkim równe szanse w grze i zmusić drapieżców do nieco większego wysiłku. I bardzo dobrze. Lubię wyzwania.
Och, mamusiu, a kto to jest ten wielgachny, przystojny pan z zakrwawioną piłą? Ależ to Dexter Morgan, skarbie, ten straszny człowiek, którego niedawno aresztowali. Ale, mamusiu, dlaczego on się uśmiecha? Bo lubi swoja pracę, skarbie. Niech to będzie dla ciebie lekcja: zawsze zukaj zajęcia, które pozwoli ci łączyć przyjemne z pożytecznym.
Chciałem zostać na tym padole łez najdłużej jak się da bo po śmierci albo nie ma nic, albo Dextera czeka bardzo ciepła niespodzianka.
Dlaczego więc miałbym cokolwiek "czuć"? Rozumiem, że istota ludzka może powiedzieć: "Zrobiłem coś i teraz jest mi przykro z tego powodu." Ale jak coś podobnego mógłby powiedzieć zimny i pusty Dexter? Nawet gdybym coś odczuwał, jest wysoce prawdopodobne, że w zgodnej opinii ogółu byłoby to raczej coś niepożądanego. Nasze społeczeństwo nie pochwala emocji typu "Potrzeba zabijania" czy "Frajda z Krojenia", a bądźmy realistami, po mnie właśnie tego należałoby się spodziewać.
Nie twierdzę, że rozumiem ludzi. W życiu staram się kierować logiką, a z niej niewiele jest pożytku, gdy próbuję pojąć ich sposób myślenia. To znaczy,o ile było mi wiadomo, Rita naprawdę była słodka, urocza i pełna optymizmu jak Ania z Zielonego Wzgórza. Potrafiła się rozpłakać na widok rozjechanego kota. Tymczasem teraz metodycznie zwiedzała wystawę, o jakiej nie śniła w najgorszych koszmarach. Wiedziała, że każdy kolejny urywek filmu będzie równie drastyczny i niewiarygodnie obrzydliwy. A mimo to, zamiast rzucić się do wyjścia spokojnie przechodziła od ekranu do ekranu.
-To może wymyśl coś z sensem? I to zaraz. Bo gorzej już chyba być nie może.
Życie uczy nas jednego - jak tylko ktoś naiwnie wypowie te zgubne słowa, należy od razu rzucić się na ziemię i wturlać się pod najbliższy mebel. I rzeczywiście, ledwie ostatnia złowieszcza sylaba wyszła z ust Debory, zadzwonił telefon i cichy, dość nieprzyjemny głos szepnął mi na ucho, że to dobry moment, by zwinąć się w kłębek pod biurkiem.
Oczywiście, gdyby rzeczywiście znała mnie tak dobrze, jak jej się zdawało, dźgnęłaby mnie widelcem i uciekła ile sił w nogach, ale podtrzymywanie złudzeń to ważny element codziennego znoju, więc nic nie powiedziałem i cudownie kojąca monotonia śniadania trwała dalej.
Nie wiedziałem, że zupa pomaga na wstrząs mózgu, ale Rita była bardzo pewna swego.
- Jestem od śladów krwi. Niech
detektywi to wyjaśnią, za to im płacą.
Vince przekrzywił głowę i spojrzał na mnie tak, jakbym powiedział, żebyśmy zjedli zwłoki.
...mogłem zrozumieć, że jest to dla niej kłopot - co począć z przybranym bratem mordercą? W końcu jest uprzejmy, pamięta o urodzinach i daje świetne prezenty; jest produktywnym, ciężko pracującym, statecznym obywatelem - czy to ważne, że raz na jakiś czas wymyka się żeby zabić złoczyńcę?
Patrzył na nią z imponującą wrogością, biorąc pod
uwagę, że był na elektrycznym wózku inwalidzkim i nie miał władzy w rękach i
nogach(...)
- Czego, kurwa? - rzucił. - Macie za durne mordy jak na Jehowych, więc co,
handlujecie czymś? Przydałyby mi się nowe narty.
- Detektywie, naprawdę nie wiem, gdzie jest jego chłopak - zapewniłem. I było to zgodne z prawdą, gdy wziąć pod uwagę pływy, nurt i nawyki morskich padlinożerców.
(...)zasady ustanawiają ludzie, którzy bez nich nie mieliby szans wygrać.
...niespodzianki zwykle są groźne, chyba że ma się akurat urodziny - a i wtedy różnie bywa.
Debora chwilę patrzyła na nią, jakby się zastanawiała, czy można ją
aresztować za chamstwo, i w końcu najwyraźniej uznała, że nie.
Doakes wgapiał się we mnie, jakby był najbardziej wygłodniałym psem na świecie, a ja ostatnim stekiem. Dawniej miałem wrażenie, że
jadu, który miał w spojrzeniu, kiedy na mnie patrzył, starczyłoby, żeby wytępić całą
listę gatunków zagrożonych. To jednak mógłbym określić jako łagodny śmiech poczochranego dziecka w słoneczny dzień, porównując z tym, jak patrzył na mnie teraz.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl