Po latach, długo oczekiwana, kontynuacja dzieła Jana Długosza w polskim przekładzie. Oddawany do rak czytelników tom ma większe znaczenie jako źródło historyczne niż tomy wcześniejsze. Długosz pisał g...
Bitwa grunwaldzka" to fragment monumentalnego dzieła Jana Długosza, opisujący kampanię z 1410 r., na podstawie relacji jej uczestników. Publikację opatrzono przypisami oraz obszernym wstępem, zawieraj...
Po zakończeniu dzieła Długosz podzielił je na dwanaście ksiąg nierównej objętości. Dzieło Długosza wzbudziło podziw wśród znawców, układ analistyczny i jednostki kompozycyjne stanowią lata kalendarzow...
Po zakończeniu dzieła Długosz podzielił je na dwanaście ksiąg nierównej objętości. Dzieło Długosza wzbudziło podziw wśród znawców, układ analistyczny i jednostki kompozycyjne stanowią lata kalendarzow...
Po zakończeniu dzieła Długosz podzielił je na dwanaście ksiąg nierównej objętości. Dzieło Długosza wzbudziło podziw wśród znawców, układ analityczny i jednostki kompozycyjne stanowią lata kalendarzowe...
Liber Undemicus et Liber Duodemicus 1431 -1444.
Czuję się małym Kolumbem. Ciekawość – wielka namiętność ludzka. To prawda, że palimy za sobą mosty, że możemy nie wrócić. Ale wierzymy w siebie, we własny spryt i wyczucie drogi, wierzymy, że w każdych okolicznościach damy radę – dlatego podnosimy rzuconą rękawicę. s. 36
“Każde, nawet pozornie niegroźne jej załamanie niesie z sobą niebezpieczeństwo śmierci. Z niewinnej chmurki robi się mgła, zaczyna padać deszczyk, zmienia się w śnieg i zanim zdołamy się obejrzeć – przenosimy się z upalnego, tropikalnego lata w mroźną zimę. Zmoknięte liny i skafandry sztywnieją na kość, skały pokrywają się lodowym szkliwem i zupełnie nawet łatwy teren staje się nie do przebycia. Pozostaje tylko jedno wyjście – w dół. Niestety, i na to zwykle jest za późno. Zjazdy podczas śnieżycy, kiedy odmrożone ręce dają znać o sobie, z przemoczonym ciałem wstrząsają dreszcze, trwają zbyt długo. Po kilku godzinach umysł przestaje wysyłać rozkazy, człowiek robi się senny, obojętny, ma tylko dość nieustannej męki. Zakłada stanowiska zjazdowe byle jak, byle prędzej, lina wyślizguje się ze zdrętwiałych rąk, jeden moment nieuwagi, drugi. i nazajutrz lub za kilka dni przewodnicy z Chamonix patrzą na wzbijający się w górę helikopter, zwiastun nieszczęścia. s. 77”
“Trudno opisywać trudy i niebezpieczeństwa poszukiwań. Słowa nie na wiele się przydadzą. Jak wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie kopał się w ciężkim lawiniastym śniegu, gdy w każdej chwili grozi lawina lub oberwanie się śnieżnego nawisu, że człowiek nieludzko zmęczony, opadły z sił, głodny, lękający się wiszącej na włosku kolejnej katastrofy, z trudem łapiący oddech – jednak idzie? s. 81”