Cytaty Ewa Marszałek

Dodaj cytat
Joanna znów się roześmiała, bo przypomniała sobie, jak zwierzęta zagroziły pasterzom, że nie dadzą już ani jednej kropli mleka, jeśli nie zostaną przeniesione na pola przy stajence, w której urodził się dziecięcy Człowiek.
I już się nie dziwił, kiedy zobaczył przybywających pasterzy, a następnie trzech kolorowo ubranych ludzi z żelazem na głowach i dość niepraktycznymi darami (czyli takimi, którymi nie można się ani pożywić, ani okryć).
Obudził go płacz dziecka. Pajączek nigdy w życiu nie widział dziecięcego Człowieka, a tym bardziej łkającego.
Jeśli rzeczywiście jego stajenka miała się stać tej nocy najważniejszym miejscem na świecie, to porządkowanie i upiększanie jej było zaszczytem. Pajączek bez zająknięcia wziął grzebień i ochoczo zabrał się do czesania trawy.
Bo widzisz, tej nocy ta stajenka będzie najważniejszym miejscem na całym świecie i trzeba się jak najlepiej przygotować na ten moment.
Pragnął wyznać Gwieździe, jak bardzo jest mu dobrze, kiedy oblewa go jej ciepły blask. Pragnął, aby wiedziała, że dla niego i tak jest magiczna. Ale tylko stał i patrzył.
Ta Gwiazda jest jakaś popsuta! – wykrzyknął ze złością Pajączek. – Wygląda na zaczarowaną, a prostego marzenia nie potrafi spełnić!
Nie tracąc czasu, zamknął oczy i wypowiedział na głos swoje pierwsze marzenie: “Chciałbym mieć żonę”.
To musi być Gwiazda, która spełnia życzenia” – powiedział z całkowitą pewnością.
Pajączek Leon, którego pajęczyna wisiała tuż nad betlejemskim żłóbkiem, w końcu opowiada, jak to naprawdę było z tym Bożym Narodzeniem.
Bardzo się ten widok spodobał Pajączkowi. Był totalnie zauroczony nowym zjawiskiem na betlejemskim niebie. - To musi być Gwiazda, która spełnia życzenia - powiedział z całkowitą pewnością. Nie tracąc czasu, zamknął oczy i z zaciśniętymi powiekami wypowiedział na głos swoje pierwsze marzenie: - Chciałbym mieć żonę. Życzenie było tak zrozumiale przedstawione, że nie było mowy o nieporozumieniu. - Jeśli ta Gwiazda naprawdę spełnia marzenia, to znaczy, że jak wrócę do stajenki to będzie tam na mnie czekała żona - ucieszył się Leon i natychmiast pobiegł sprawdzić, czy w środku czeka na niego jakaś Pani Pajączek.
Tego wieczoru widok nocnego nieba był inny niż zwykle. Gdy Pajączek Leon podniósł oczy ku górze, aby znów pobawić się w liczenie, zobaczył coś zupełnie nowego. Nad jego głową świeciła przepiękna Gwiazda. Zdecydowanie nie widział jej nigdy wcześniej. Była większa niż pozostałe, a do tego miała ogon. Taki jak u psa, tylko trochę szerszy, no i rzecz jasna - dużo jaśniejszy.
– Właściwie na początku myślałem, że wojna jest fajna – przyznał.
Lala aż się zapowietrzyła, kiedy to usłyszała.
– Fajna? – wykrzyknęła oburzona. – Fajna?! – powtórzyła głośniej. – Ty nie masz zielonego pojęcia o wojnie! A wiesz dlaczego?
Chłopiec odruchowo potrząsnął głową, a Lala kontynuowała surowym tonem:
– Bo wojna to coś tak okropnego, że wszystkie informacje o niej dawno, dawno temu zostały schowane głęboko pod ziemią. A konkretnie w komorze, w której właśnie się znajdujesz.
– Normalnie z księżyca spadł! – zbulwersowała się mrówka. – To ty nie wiesz, co się dzieje z gorącą lawą z wulkanu, kiedy się ją ostudzi? Przecież każdy wie, że wtedy zastyga! Mam tego dość. Siadaj i słuchaj uważnie.
Zirytowana mrówka wskazała Frankowi miejsce przy ogromnym stole i zmusiła go, aby usiadł. Była dużo mniejsza niż chłopiec, wyglądała jak mrówcze dziecko, lecz budziła respekt.
– W porządku – rzekł pojednawczo. – Chętnie zacznę pracę. Co mam robić?
– No jak to: co? Musisz opracować strategię wygrania wojny. Tu są mapy, tam masz książki. Siadaj i pisz.
– Eee... eee... eee... – Chłopiec nie mógł wykrztusić ani słowa. W końcu wyjąkał: – Strategię wygrania wojny?
– A niby czego? Myślisz, że nasi żołnierze oblewają ognistych wodą źródlaną dla zabawy?
Franek tak właśnie myślał, ale wolał się do tego nie przyznawać.
W normalnej sytuacji wzmianka o ognistych mrówkach byłaby genialną wiadomością. Franek słyszał o nich legendy: że są dobre, że pochłaniają ciepło, że pomagają stabilizować temperaturę naszej planety. Podobno dzięki ich pracy jest mniej trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów. Same korzyści!
– Jestem Miranda Miliard Dwieście Trzydzieści Pięć Milionów Osiemset Siedemdziesiąt Sześć Tysięcy Pięćset Sześćdziesiąt Dwa.
– Że jak? – Franek nie ukrywał zaskoczenia. – A nie można było tego jakoś skrócić? Przecież w zupełności wystarczyłoby Miranda Miliard.
– To ty i wojna nie jesteście przyjaciółkami?
– Oczywiście, że nie! – zaprzeczył seledynowy owad z całą stanowczością.
Dla Franka wniosek był tylko jeden.
– Mrówko, jeśli wojna nie ma przyjaciół i nie chroni świata, to pewnie siebie też nie umie obronić.
Moja mama bardzo mnie zachęca, abym pocieszył wojnę. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, aby uszczęśliwić twoją przyjaciółkę, a od razu zacznę działać.
Moja mama bardzo mnie zachęca, abym pocieszył wojnę. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, aby uszczęśliwić twoją przyjaciółkę, a od razu zacznę działać.
Mama Franka: "Wspieranie innych jest czymś dobrym. Następnym razem, gdy zobaczysz ową fajną mrówkę, koniecznie zapytaj, jak mógłbyś pomóc tej wojnie, aby ją uszczęśliwić".
Gdyby ktoś powiedział mamie Franka, że kiedyś ludzie jedli mięso, a zwierzęta polowały na siebie nawzajem – na pewno by nie uwierzyła.
Franek potrafił godzinami obserwować mrowiska. Zawsze czuł, że te stworzenia skrywają jakąś wielką tajemnicę.
Świat, rok 2746 - Franek żył w czasach, w których ludzkość i zwierzęta rozumiały się wzajemnie.
– Mamo, co to jest wojna? – zapytał pewnego dnia Franek.
Pani Gabriela Spokojna nigdy wcześniej nie słyszała tego słowa. Bo skąd? Świat, w którym żyła wraz
z mężem i synkiem, był bajką, tylko taką prawdziwą. Ludzie już od trzech wieków egzystowali w zgodzie z naturą. Co więcej, od kiedy nauczyli się rozmawiać ze zwierzętami, zniknął podział na świat ludzi i świat zwierząt. Wszyscy stali się jedną wielką rodziną.
Gdyby ktoś powiedział mamie Franka, że kiedyś ludzie jedli mięso, a zwierzęta polowały na siebie nawzajem – na pewno by nie uwierzyła.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl