Cytaty James Dashner

Dodaj cytat
Zrobili z niego zabójcę... żeby ratować ludzi?
Dlaczego po prostu nie każą nam dźgnąć się nożem w nogę albo przykuć kajdankami do krzesła do czasu, aż nas znajdą?
,,- Co masz na myśli mówiąc, że pracujecie dla Prawej Ręki?- spytał Thomas.
- Co masz na myśli pytając, co mam na myśli?- odparł mężczyzna''.
,,(...) A to oznaczało, że- chyba, że postępy nauki osiągnęły zupełnie fantastyczny poziom- nadal miał swój mózg''.
- W takim razie po prostu zabierzemy tę miła panią jako zakładniczkę. Chodu.
Thomas zastąpił mu drogę.
- Brenda musi iść pierwsza - ona zna tu rozkład korytarzy. Potem ja, potem ty i twoja nowa przyjaciółka, i na końcu Newt.
Ale tym, co odebrało Thomasowi zdolność mowy, było ujrzenie na nowo samej Strefy. Pokracznego budynku, który nazywali Bazą; żałośnie wyglądającego zagajnika; Mordowni; pól, gdzie obecnie pleniły się wyłącznie chwasty. Spalonego Pokoju Map, którego poczerniałe metalowe drzwi nadal stały otworem. Z miejsca, gdzie stał, był w stanie dostrzec nawet Ciapę. Zdawało się, że w jego wnętrzu za chwilę pęknie bańka emocji.
Słabe, ponure oświetlenie sprawiało, że miejsce to wydawało się nawiedzone, jakby duchy wszystkich ludzi, którym DRESZCZ pozwolił umrzeć czekały tam po kątach i w niszach. Ale Thomas czuł się tak, jakby te duchy były po jego stronie.
Zabij mnie. Jeśli kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem, zabij mnie .
W końcu Minho odezwał się pozbawionym życia głosem:
- Czemu on to zrobił? Czemu nie chciał z nami wracać? Czemu wycelował ten miotacz w moją twarz?
Nie władał nim już strach przed nieznanym. Nadzieja odnalazła drogę do jego duszy i zakiełkowała.
Thomas poczuł się tak, jakby w klatkę piersiową kopnął go prąd. Zgiął się w pół i zagapił w podłogę. Szczurowaty wymienił jeszcze kilka imion, ale Thomas nie znał żadnego z nich - prawie ich nie usłyszał przez ogłupiający szum, który wydawał się napełniać jego uszy i zasnuwać mgłą umysł. Zaskoczyła go własna reakcja - nie zdawał sobie sprawy, ile Newt dla niego znaczy, póki nie usłyszał werdyktu.
- Zobaczymy, co będziesz myślał pod koniec dzisiejszego dnia, Thomas. Zobaczymy. Ale pozwól, że zadam ci pytanie: czy chcesz mi powiedzieć, że życie kilku osób nie jest warte poświęcenia po to, żeby ocalić niezliczoną liczbę innych? - Znów mówił z pasją, pochylając się. - To bardzo stary aksjomat, ale czy wierzysz, że cel może uświęcać środki? Kiedy nie ma się wyboru?
Thomas tylko wpatrywał się w niego. Na to pytanie nie było dobrej odpowiedzi.
Tłum zaczął się rozstępować. Poruszali się synchronicznie i pośrodku otwarła się obszerna wolna przestrzeń, podczas gdy Poparzeńcy wycofali się na boki. Potem jeden z nich machnął ręką, dając do zrozumienia, że van ma ruszyć i przejechać między nimi.
- To jacyś wyjątkowo uprzejmi Poparzeńcy - wyszeptał Lawrence.
Jakim sposobem świat się tak spikolił?
- Zabieramy się stąd - powiedział Thomas, i była to jedna z najsmutniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek usłyszał z własnych ust. - Chodźcie.
Minho gwałtownie przeniósł wzrok na Thomasa, wyglądając tak, jakby ugodzono go w samo serce.
Jakim cudem zawsze pakujemy się w te kłopoty?
,,- Zadbam o to, żebyś dostał coś do zjedzenia- zawołała doktor Wright.(...)
- Chcę stek- powiedział.- I krewetki. I raki. I naleśniki. I batonika.
- Przykro mi, będziesz musiał zadowolić się paroma kanapkami.
Thomas westchnął.
- Kto by pomyślał''.
-Spoko - odparł Thomas, czując się odważniejszy z każdą minutą. -Wylaksuj, staruszku, Wyglądasz, jakbyś był trzy kroki od zawału serca.
Czuję się tak, jakby mi tańczący Poparzeńcy podeptali łeb.
- I choćby nie wiem co się działo - Thomas, błagam, nie otwieraj tej swojej jadaczki.
- Ty też, Minho - dodała Brenda.
- Nie ma potrzeby się martwić; dzisiaj usłyszysz mnóstwo dobrych wieści. Wierz mi.
- Dobrych wieści? Czy nie wybraliście nas dlatego, że uważaliście nas za inteligentnych?
Ruch był jedyną rzeczą, jaka mogła ukoić rozpacz (...).
- Z powrotem w domciu - wymamrotał Minho.
,, Pewnego dnia wszyscy będziemy sobie siedzieć, grubi i szczęśliwi''.
Ruch był jedyną rzeczą, jaka mogła ukoić rozpacz (...).
- Z powrotem w domciu - wymamrotał Minho.
- Czy ludzie wciąż jeszcze funkcjonują - żyją swoim życiem, chodzą do pracy i tak dalej - kiedy są naćpani tym czymś?
- Robią to, co muszą, ale są przy tym dużo bardziej... zrelaksowani. Mógłbyś być strażakiem ratującym trzydzieścioro dzieci z szalejącego pożaru, ale nie zmartwisz się, jeśli przypadkiem upuścisz kilkoro z nich w płomienie po drodze.
Sama idea takiego świata przeraziła Thomasa.
- To jest po prostu... chore.
- Muszę sobie zorganizować trochę tych prochów - wymamrotał Minho.
- Dobrze, żeśmy zwiali, i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał oglądać pikolonej buźki Teresy. (...)
- Brenda, to kurna, księżniczka w porównaniu z tamtą panną przemądrzałą.
- Ee... dzięki? - odparła Brenda, przewracając oczami.
- Newt, spokojnie - powiedział Thomas. - Wiemy, że wszystko jest do bani, ale wylaksuj. Co ci nie gra?
- Powiem ci, purwa, co mi nie gra. Ty zgrywasz twardziela nie mając planu, wodząc nas tu i tam, jakbyśmy byli kurami szukającymi ziarna. A Minho nie umie, kurna, zrobić kroku, nie pytając, która noga najpierw.
Minho wreszcie ochłonął z szoku na tyle, żeby się zirytować.
- Słuchaj no, smrodasie. To ty się zachowujesz jak geniusz, boś wykombinował, że paru strażników zabrało broń z m a g a z y n u b r o n i. Pomyślałem, że nie zwątpię w ciebie tak od razu i dopytam, bo może jednak odkryłeś coś głębszego. Następnym razem poklepię cię, purwa, po pleckach za stwierdzanie rzeczy oczywistych.
Minho popatrzył na Thomasa z poważnym wyrazem twarzy.
- Jeśli się nie zobaczymy po drugiej stronie - obwieścił teatralnym głosem - pamiętaj, że cię kocham.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl