Cytaty Cassandra Clare

Dodaj cytat
Jesteśmy tym, czym uczyniła nas nasza przeszłość. Nagromadzeniem tysiąca codziennych wyborów. Możemy się zmienić, ale nigdy nie przekreślimy tego, kim byliśmy.
Dziecko zamachało rączkami, uderzając go w policzek.
- Dobrze - zachęcił go Jace. - Świetnie. Następnym razem trochę mocniej. Zanim się obejrzysz, będziesz walił demony po twarzy. Chcesz bić ze mną i Alekiem demony? Chcesz? O, pewnie, że chcesz - gruchał.
Pewnych rzeczy nie można zrozumieć, dopóki samemu się ich nie przeżyje.
Nie chodzi o to, żeby próbować żyć wiecznie; rzecz w tym, żeby żyć i robić, co w twojej mocy, żeby żyć dobrze. Chodzi o wybory, które podejmujesz i o ludzi, których kochasz.
- Herondale? Jeszcze jeden Herondale? Bez przerwy Herondale’owie. Nigdy nie ma pani wrażenia, że gdziekolwiek się ruszy, ścigają ją Herondale’owie?
– Nie bardzo. Chociaż nie miałabym nic przeciwko.
Szczęśliwym jest ten, kto zna imię swojego serca. Ten nie utracił go naprawdę.
Miłość, prawdziwa miłość, to bycie dostrzeganym. Ktoś cię zna. Zna twoją najbrzydszą cząstkę i mimo to kocha cię.
Bez wspomnień przepadamy. A nikt nie chce, żeby przepadł ktoś, kogo się kocha.
Wszyscy zmieniamy świat codziennie, każdego dnia, który przeżywamy. Musisz tylko zdecydować, w jaki sposób chcesz go zmienić.
Jak można znajdować się w centrum czyjegoś świata i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy.
Każda decyzja, którą podejmujesz, tworzy ciebie. Nigdy nie pozwól, żeby inni decydowali, kim się staniesz.
- Świetnie - odparł Belial znudzonym głosem. - Jamesie, na pewno wiesz, że to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. Nie chcę uciekać się do przemocy.
- Oczywiście, że chcesz - powiedział James. - Uwielbiasz uciekać się do przemocy.
- Tak to rzeczywiście wygląda - przyznał Matthew.
- Zgodziłam się tu przylecieć tylko dlatego, że liczyłam na jakąś przemoc - wtrąciła Stymfalia.
- Może pocałuj mnie w szyję - zasugerowała, patrząc na niego spod rzęs.
- Lucie... - Nabrał z drżeniem powietrza, pocałował ją w policzek i odsunął się o krok. - Zapewniam cię, że miałbym trudność, żeby się na tym zatrzymać. Co oznacza, że wezmę teraz pogrzebacz i zajmę się ogniem, jak każe przyzwoitość.
- A jeśli spróbuję cię znowu pocałować, to przyłożysz mi pogrzebaczem? - Uśmiechnęła się.
- W żadnym razie. Zrobię to, co każdy dżentelmen zrobić powinien, i zdzielę siebie pogrzebaczem [...].
- A Christopher?
- Christopher poza tym, że jako mężczyzna będzie niósł otuchę swoją obecnością...
- No proszę! - wtrącił Christopher z zadowoleniem.
- ...to jako mój młodszy brat, musi robić, co mu każę - dokończyła Anna.
- Aż wrócimy do domu?- powtórzył półgłosem James.- Teraz jesteśmy wśród ludzi, których kochamy i którzy kochają nas. Jesteśmy w domu.
Życie to długi ciąg zdarzeń, decyzji, wyborów... Miłość do ciebie mnie odmieniła. Belial nie mógł tego zmienić, nic nie mogło tego zmienić. Wszystko, co nastąpiło potem, wszystko, co usiłował osiągnąć poprzez bransoletkę, tylko wzmacniało uczucie, jakim cię darzyłem, i zbliżało nas do siebie. To on i jego knowania popchnęły nas do małżeństwa. Kochałem cię już wcześniej, ale ślub z tobą sprawił, że pokochałem cię jeszcze mocniej, jeszcze bardziej nieuchronnie. Najszczęśliwszym byłem w każdej chwili spędzonej z tobą. To miłość pomogła mi złamać bransoletkę, to ona pozwoliła mi myśleć, że w ogóle mogę przeciwstawić się woli Beliala.- Odgarnął Cordelii z twarzy pasemko włosów, patrząc jej w oczy.- Dlatego nie czuję smutku, bo wszystko, przez co przeszedłem, doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Do ciebie. Przetrwaliśmy próbę w tyglu i wyszliśmy z niego jako złoto.
Uniosła głowę i spojrzała Annie w oczy. Stały tak blisko, że czuła muśnięcia jej rzęs.
- Żadnych kinkietów- zgodziła się.- Żadnych klitek w Pimlico. Tylko my. Tam, gdzie jesteś ty, jest mój dom.
- Powiedziałam sobie, że nie przyjdę do ciebie.- powiedziała gorzko Anna.- Nie powinnaś czuć się zmuszona do dzielenia ze mną ciężaru mojej żałoby. To ja powinnam go dźwigać.
Drzwi powozu uchyliły się i wyjrzał zirytowany Alastair.
- Serio pytam, ile jeszcze spotkań zaplanowałaś na tych schodach? Mam się przygotować na nocleg w powozie?
- Wiem, Math. Nie chodzi o perfekcję. To, co próbujesz zrobić, jest niewiarygodnie trudne. Możesz wiele razy się zachwiać. Ja jednak nie uważam, że chwilowa słabość to porażka. Nie, jeśli nadal próbujesz. A na razie pozwól, że ci pomogę.
- Poczucie winy to jedno z najbardziej obrzydliwych uczuć, jakie istnieją- powiedział Alastair.- Większość ludzi zrobi wszystko, żeby go uniknąć. Wiem, że sam...- Wziął głęboki wdech.- Można je albo odepchnąć od siebie i zrzucić na innych, albo wziąć na siebie odpowiedzialność. Można ponieść nieopisany ciężar.
Staraj się nie zbierać bolesnych wspomnień, Lucie- powiedział.- Nie przywiązuj się za mocno do niczego, bo gdy to stracisz, wspomnienia zaczną palić ci mózg jak trucizna, na którą nie będzie lekarstwa.
- Nigdy nie mogłabym tobą wzgardzić- odpowiedziała Anna.- Wszyscy jesteśmy ułomni. Mamy skazy jak diamenty, a każda z tych niedoskonałości czyni nas niepowtarzalnymi.
Stajemy się tym, czym się obawiamy, że się staniemy.
Jedyny dar godny mojej córki to dar godny miecza, który ją wybrał.
- Dlaczego nie nosisz kapelusza?
-Żeby zasłonić takie włosy?- Matthew teatralnym gestem wskazał złote loki- A przysłoniłbyś słońce ?
- Matthew - powiedziała. - Czy w Paryżu zdołasz sobie wybaczyć?
Uśmiechnął się wtedy i to był prawdziwy uśmiech, który rozświetlił mu twarz. Cordelia pomyślała, że taka twarz otworzy im każde drzwi w Paryżu.
- W Paryżu będę w stanie wybaczyć całemu światu.
Pozwól tylko mi zobaczyć, że jesteś szczęśliwa w Paryżu. To będzie największy dar, jaki możesz mi dać
Bez ostrzeżenia Matthew rzucił się na kolana na gruby dywan. Klęczał przed Cordelią i to napełniło ją nagle niepokojem.
- Nie możesz się oświadczyć - ostrzegła go. - Jestem już mężatką.
Na te słowa uśmiechnął się i wziął ją za rękę. Cordelia nie cofnęła jej.
Miłość jednak nie zawsze uderza jak grom z jasnego nieba, co? Czasem to płożąca się winorośl. Rośnie powoli, aż nagle nie ma niczego poza nią na świecie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl