Nagle niebo zaciągnęły czarne chmury. Poprawiłem kaptur, oczekując ulewy, ale wszystko, co nastąpiło, to oślepiający błysk i huk pioruna. Na moment przestałem widzieć i słyszeć, ale po chwili odzyskałem oba te jakże potrzebne zmysły. Pośrodku niewielkiej przesieki stał spokojnie Teobald Kwik w lekko nadpalonej odzieży, a w powietrzu snuł się swąd spalenizny.
- Co to, kurna, było? - zapyta...