Matka od rana uwijała się jak w ukropie mrucząc coś pod nosem a ja z tonu pomruków wywnioskowałem, że ta wizyta nie jest jej na rękę.
W przedpokoju natrafia na stertę kafelków, kilka worków zaprawy gipsowej i dziesiątki narzędzi remontowych porozrzucanych w nieładzie wszędzie dookoła...
Banda niewzruszonych idiotów!