Żyjemy w uprzywilejowanych czasach i regionie. Przykładowo, nie musimy się martwić o zdobywanie pokarmu. Idziemy do sklepu, a półki uginają się pod ciężarem różnych smakołyków. Dostępne jest praktycznie wszystko niezależnie od pory roku. Mamy ochotę na truskawki, kupujemy truskawki. Inna sprawa jakiej jakości, ile chemii, a ile składników odżywczych w nich znajdziemy. Prowadzimy życie obok rytmu natury. Staramy się podporządkować ją naszym zachciankom. To nie może być dobre na dłuższą metę. Pytanie: Kiedy i co „pierdyknie”?.
O skutkach niszczenia środowiska jest powieść Johna Brunnera „Ślepe stado”. Zatrute powietrze, zatruta woda, wysoka śmiertelność wśród dzieci, wrodzone alergie i choroby, droga organiczna żywność kontra tanie chemiczne produkty, różnego rodzaju filtry mające umożliwić ludziom funkcjonowanie w smogu to mały wycinek tego, jak autor widzi Ziemię w przyszłości. Wizja przerażająca swoją realnością, bo wystarczy wziąć kartkę i odhaczać co już się ziściło, a co jeszcze przed nami.
Co mnie zafascynowało to bohater powieści, a mianowicie świat. Książka składa się z krótkich fragmentów. Są to epizody z życia różnych ludzi – niektóre kończą się po kilku akapitach, a do niektórych autor systematycznie wraca i je rozbudowuje- ale też strzępki programów telewizyjnych, wiadomości prasowych, wycinki z podręczników, transkrypcje reklam itp. Rozmach jest nieziemski, dzięki czemu fabuła zyskuje wymiar globalny. Zerkamy w różne zakątki świata. Patrzymy jak ludzie w nich żyją, jak radzą sobie ze zniszczonym środowiskiem, jak się dostosowali, co im grozi. Jednak to nie konkretne osoby, nie konkretne tragedie obserwujemy, a efekt działalności człowieka na planecie Ziemi.
John Brunner doskonale umieścił świat w centrum swojej powieści – pisarski majstersztyk – ale takie rozwiązanie ma też pewne minusy. Co prawda wiele zależy od indywidualnych upodobań czytelników, jednak część z nich lubi skoncentrować się na bohaterach ich historiach. Tu kolejne postacie schodzą na dalszy plan. Nie ważne są nazwiska. Są one tylko marionetkami do zaprezentowania kolejnych skutków niszczenia środowiska. Dlatego nie dziwią mnie opinie części odbiorców, że nie czują więzi z tą książką.
Ja miałam z nią inny problem. Mianowicie brakuje mi tu mocnych zwrotów akcji. Dość spokojnie dryfujemy przez prezentowaną przez Johna Brunnera fabułę. Jest mocno, jest przerażająco, ale stabilnie. Tempo się nie zmienia. Mnie to nieco nużyło. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu przystosowałam się do środowiska panującego w powieści „Ślepe stado”. Stało się ono czymś normalnym. Widziałam, co w nim jest nie tak, ale korzystając z różnych udogodnień nauczyłam się w nim funkcjonować. Z każdą kolejną stronę efekt „szoku” malał.
Powieść „Ślepe stado” pierwszy raz została wydana w 1972 roku. John Brunner niewątpliwie okazał się wizjonerem. Perfekcyjnie przewidział, do czego działalność człowieka doprowadzi Ziemię. W książce doskonale „rozrysował” równię pochyłą na jakiej stoimy. Polecam poczytać, bo to ważna powieść we współczesnych czasach.