„Wczoraj to historia, jutro to tajemnica, a dzisiaj to dar”.
Tym razem zacznę inaczej, bo mam wrażenie, że przy poprzednich częściach powiedziałam już chyba wszystko w temacie książek autora:
Wiktor – postać dla mnie nie do zaakceptowania. Przykład człowieka, którego wyrzuca się drzwiami, a on wraca oknem. Irytujący, natrętny, namolny, narzucający się, bez godności. Nie dopatrzyłam się w jego zachowaniu szczerych intencji. Wiktorek to kwintesencja arogancji, wyrachowania, zaprawiona bezczelnością i braniem na litość. Mistrz manipulacji sięgający po efektowne zagrywki i niskie pobudki, by wywoływać u innych poczucie winy. Osaczający swoją ofiarę. A kiedy jeszcze nieopierzony młodzik w źle pojmowanej nadgorliwości samowolnie włącza się w mechanizmy zarządzania ogromną firmą (pomysł na zwiększenie motywacji pracowników), to jak dla mnie, katastrofa jest blisko… Zmęczył mnie ustawiczny płacz Wiktorka, jego „sarnie oczęta wypełnione łzami”, błagalny ton i żebranie w stylu „Nie zwalniaj mnie”, „Pomóż mi”, „Nie odrzucaj mnie”, itp. To bardzo wyrazista postać. Zdecydowanie wybija się w powieści, właśnie przez tę wkurzającą kreację. Ta kreacja jest też trochę niewiarygodna. Szczerze wątpię, aby postawa jak Wiktora była mile widziana u pracodawców i zjednywała mu ludzi. Raczej wyleciałby na tzw. zbity pysk.
Panie Pawle, ależ mnie pan zirytował tym blondaskiem…😡 na szczęście w rozdziale VIII daje mi pan powód, bym nie zwątpiła w swoją intuicję i nie wyrzuciła czytnika…😉
Magda – wciąż denerwująca i równie namolna jak Wiktor. Wściubiająca nos w „cudze życie”, kiedy w swoim własnym ma niezły bajzel. Moralizująca, pouczająca, usiłująca uszczęśliwiać innych na siłę, wbrew ich woli i przy ich zdecydowanym sprzeciwie. Nie lubiłam tej bohaterki już od pierwszego tomu. Czy jestem w stanie znielubić ją jeszcze bardziej? Z pewnością tak, jeśli autor napisałby kolejną część i nie wysłał w niej Magdy na księżyc. Każde spotkanie z tą bohaterką budzi we mnie potwora. Wespół z Dorotą tworzą idealnie zsynchronizowany duet pełen gorzkich żali, pretensji, płaczu i biadolenia. No normalnie wypaczona kwintesencja kobiecości…🥴
Grzegorz – moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie w relacji z Wiktorkiem odczuwa wyrzuty sumienia. Intencje chłopaka są jasne, a biorąc pod uwagę jego zachowanie i nieumiejętność zaakceptowania odmowy, Grzegorz mógłby go spokojnie wyrzucić przez okno (najlepiej razem z Magdą), przyjemniej atmosfera by się oczyściła. Ciekawi mnie czy gdyby Grzegorz nie reprezentował w powieści przynależności do rzadkiej grupy altruistów i nie miał statusu milionera, byłby dla Wiktorka równie atrakcyjnym kąskiem. W moim odczuciu intencje Wiktora wobec Grzegorza są jasne i nawet nie stały obok miłości.
Hubert – mimo ciągnącej się za nim nieciekawej historii, pośród bohaterów jest powiewem świeżości, szczerości i prawdy.
Jagoda – moja ulubienica, nastoletnia mistrzyni drugiego planu, która dostając w powieści głos na wypowiedzenie ledwie pięciu kwestii, jednym zdaniem przywróciła mi wiarę w człowieka 👍
Szymon – cichy bohater poboczny, który niesamowicie zaskakuje
Przy okazji tych dwóch postaci, do głosu dochodzą skomplikowane relacje matka-dziecko, których nie życzę żadnemu rodzicowi. To było dosadnie, acz prawdziwie opisane.
Bardzo podobała mi się rozmowa Grzegorza z Hubertem w rozdziale XII – była w tym jakaś niewydumana życiowość… I w zasadzie od tego rozdziału, według mnie, zaczyna się najfajniejsza część powieści, prowadząca do druzgocącego końca. Hubert i Grzegorz – nie mogę uwierzyć, że pan to zrobił! 😳 Magda wg mnie bezwzględnie nie zasłużyła na luksusy i przywileje, które spłynęły na nią w zakończeniu, Wiktor – pominę milczeniem, żeby nie wyjść na hipokrytkę.
Podsumowując: trzecia odsłona nieformalnego cyklu zwyczajnego chłopaka znowu jest powieścią poruszającą emocjonalnie, grającą na uczuciach. Po raz kolejny autor stworzył fabułę bogatą w przemyślenia bohaterów, skupiającą się na ich emocjach, przeżywaniu, na relacjach i przyjaźniach, które tworzą. Bardzo głęboko wchodzimy w wewnętrzny świat postaci, w którym możemy liczyć na pełne szczerości akty ekspiacji, pokuty i wybaczania. Abstrahując od psychologii i zachowań bohaterów, podobają mi się pomysły autora na ich życiowe historie. Są one ciekawe, różnorodne, burzliwe, smutne, trzymają się kupy i interesująco się zazębiają.
Jak wszystkie powieści Pawła Nowaka, tak i ta napisana jest emocjonalnym stylem. Dominują wykrzykniki i środki stylistyczne określające różne stany uniesienia. Ta powieść wzbudza emocje, często bardzo skrajne, ale kiedy po raz kolejny uczestniczymy w życiu znanych nam już bohaterów po prostu nie ma opcji przejść obojętnie obok ich życia. Historie tworzone przez autora są niewyidealizowane, mają w sobie jakąś niewymuszoną prostotę i życiowość, wręcz zmuszają nas do pozostawienia na chwilę własnych spraw i zajęcia się cudzym życiem.
Mam nadzieję, że autor napisze kiedyś książkę pełną optymizmu, bez łez i tylu nieszczęść… mogłoby być ciekawie.