Dwa tygodnie na próbę recenzja

Wolicie small Town romans czy jednak Big city?

Ja zdecydowanie to pierwsze.

Port Jefferson to od zawsze dom Georgie, jej rodzina prowadzi tu firmę remontowo budowlaną, wszyscy są dorośli i poważni tylko nie ona. Jej rodzina nadal traktuje ją jak dziecko, przez co często jest pomijana, a jej życie umniejszane. Mimo tego, że prowadzi firmę, zdołała kupić dom i cały czas się rozwija, nikt z bliskich nie traktuje jej poważnie. Bo przecież co to za pracą Klown?

Gdy do miasta po latach wraca przyjaciel jej, brata, w którym od dzieciaka była zadłużona. Postanawia mu pomóc wyjść z dołka i zmusza go, by się ogarną.




Travis miał przed sobą świetną karierę jako miotacz w najlepszych drużynach baseballowych, niestety kontuzja pokrzyżowała jego plany i tak oto powrócił do swojego rodzinnego miasta, nie widzi dla siebie przyszłości, wszystkie jego myśli są w odcieniach szarości. A dawne demony dokuczają jak nigdy. Gdy na jego plecach ładuje chińszczyzna wie, że czas się ogarnąć. Jednak w mieście zaczyna panować konkurs na randkę z nim, a to ostatnie czego Travis chce.

Gdy jednego dnia odkrywa, że mała i upierdliwa siostra jego kumpla to tak naprawdę ponętna i piękna kobieta, toczy, że sobą wojnę, by nie ulec pokusie. Zwłaszcza że jego reputacja Casanovy nie przysparza mu aprobaty u wielu mieszkańców miasta.

Ta dwójka jest jak ogień i woda, mamy tu grampy and sunshine i frends tu lovers. Oboje postanawiają jednak wejść w fikcyjny związek, który ma być korzystny dla obu stron. Czy dwa tygodnie starczy, by doprowadzić swoje cele do końca?

Jak zwykle jestem zachwycona, choć jest jedną rzecz, o którą chciałabym się przyczepić, mianowicie znów mamy bohatera, który ma zła reputację i zaczyna się jej wstydzić. Ten sam schemat był już w poprzedniej książce autorki i chyba tylko z tego względu widzę to jako wadę, a że czytałam obie w krótkim odstępie czasu, to fabuła mi się zazębiała. Za to ubóstwiam Georgie, jest turbo urocza, wesoła i promienna. Czasem wręcz irytująca jak mała kolorowa wróżka. Cała książka jest świetnie napisana, a miejscami zabawna. Jeśli szukacie książki na lato, ta będzie idealna.

Podobał mi się motyw klubu dla pań i problemów w relacjach rodzinnych. Wiadomo nie ma idealnych rodzin, ale rodzina Georgie nie dostrzegała problemu, z jakim zmagała się bohaterka, musiała ona dorosnąć na naszych oczach i zawalczyć o swoją pozycję. Ten aspekt książki był świetny, a że to nowy cykl autorki to nie mogę doczekać się kolejnych tomów.