Dan Brown stał się sławny dzięki swojej innej książce - "Kod Leonarda da Vinci". "Zwodniczy punkt" jest jego mniej znaną książką, pytanie tylko czy tak samo dobrą?
"Zwodniczy punkt" opowiada o odkryciu NASA meteorytu, który zawiera ślady życia pozaziemskiego. Była to ogromna szansa dla tej organizacji, gdyż wielu Amerykanów przestało w nią wierzyć, długo nie było żadnych rezultatów badań przez nią przeprowadzonych. Aby to odkrycie stało się bardziej wiarygodne, prezydent USA sprowadza na Arktykę niezależnych badaczy. Wszystko wskazywało na największe odkrycie od kilku lat, jednak naukowcy trafili na drobny plankton, który nie powinien znaleźć się w lodowcu. Czworo ochotników opuszcza bazę, aby wykonać badania. Zostają oni zaatakowani przez nieznanego wroga. Jedna osoba zostaje zamordowana, reszcie udaje się uciec. To wcale nie jest koniec...
Brown dał czytelnikom historię, która trzyma w napięciu. Nie zabraknie tutaj zwrotów akcji - w końcu do takiego Browna przywykliśmy. Intrygę wzbogacają wątki polityczne, które pokazują zakulisowe rozgrywki. Wszystko to opisuje lekkim językiem, Brown podzielił książkę na krótkie rozdziały, podobnie jak w swoich poprzednich książkach - przez to czyta się szybciej. Znajdziemy tu także mnóstwo ciekawostek, które w fabułę wtrąca Dan - zwłaszcza z dziedziny nauki, technologii, a także Białym Domu.
Autor nie wnika głęboko w psychologię bohaterów. Główną bohaterką zastępującą tutaj poniekąd Roberta Langdona jest córka senatora Sextona- Rachel. Jest inteligentną osobą pracującą dla amerykańskiego wywiadu, Na Arktykę zostaje wysłana w celu przygotowania raportu na temat znalezionego meteorytu. Nie wdała się w ojca, którego uważa za aktora i obłudnego manipulanta. Postaci wykreowane przez autora zapadają w pamięć. Przykładem może tu być postać Michaela Tollanda, oceanografa, który pomaga Rachel poukładać kolejne fragmenty układanki. Wchodzi on w skład specjalnego oddziału naukowców, powołanego do zbadania tajemniczej skały.
Każda z postaci ma swoje lęki, punkt widzenia i charakter. Żaden z nich nie był nieustraszony, co dodawało realizmu.
"Zwodniczy punkt" powstał między "Aniołami i demonami" a "Kodem Leonarda da Vinci" i trzyma się ustalonej formuły. Tutaj intryga odbiega pod kątem konkretów od flagowej serii autora, stawiającej na pogoń za symbolami i tajne stowarzyszenia. Najbardziej do gustu przypadły mi "Anioły i demony" oraz "Kod Leonarda da Vinci", ale "Zwodniczy punkt" też potrafi wciągnąć.