Jeszcze nie tak dawno zachwycałam się „Kontraktem". Ochów i achów nie było końca. Teraz trzymam w rękach kolejną powieść autorki i nie mogę wyjść z podziwu dla jej talentu. „Związani układem” to książka, która mną wstrząsnęła i przyprawiła o emocjonalny zawrót głowy. Sprawiała, że zatrzymywałam się w trakcie czytania i z niedowierzaniem gapiłam na stronę jak przysłowiowe cielę na malowane wrota, zapominając nawet o mruganiu. O tak! Szokujących scen w tej książce nie brakuje. Autorka postarała się, by czytelnik uzależnił się od tej historii i bohaterów.
Saint McCannie ze świętym nie ma nic wspólnego. Jest bezwzględnym i brutalnym przyszłym dziedzicem brazylijskiej mafii. Niestety plany te biorą w łeb w momencie, gdy w bestialski sposób zamordowana zostaje jego przyszła żona. Mężczyzna nie może pogodzić się z faktem, że nie był w stanie zapewnić Biance bezpieczeństwa i poprzysięga krwawą zemstę. By nie pokazać, szczególnie wrogom, że wydarzenie to zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie, musi najpierw znaleźć dziewczynę, którą będzie mógł poślubić.
Długo szukać nie musi.
Pozornie przypadkiem na jego drodze staje kandydatka idealna. Rudowłosa, pyskata i nieznosząca rozkazów. Asteria Hunter ma w sobie coś, co podoba się Saintowi. Nie zdaje sobie tylko sprawy, że dziewczyna wie o nim więcej, niż mógłby sądzić, a wkupienie się w jego łaski to pierwszy punkt większego planu.
Zawarcie układu z samym diabłem jest dla Asterii szansą, by zebrać potrzebne dowody na działalność brazylijskiego podziemia i wsadzić McCanniego na długie lata za kratki.
Biorąc „Związani układem” do ręki pierwsze, co rzuca się w oczy to przepiękna okładka. Jest cudowna. Czarne tło i soczyście czerwone róże nadają tajemniczego i nieco niepokojącego klimatu, który jest idealnym preludium do tego, co zawiera wnętrze książki.
Niewiele jest rzeczy, które w romansach mafijnych potrafią mnie jeszcze zaskoczyć. Mamy na rynku mnóstwo książek tego gatunku i sama już nie wiem, ile ich przeczytałam, a jednak Joannie Balickiej udało się sprawić, że zbierałam szczękę z podłogi.
Zagrało tu absolutnie wszystko. Fabuła, która wciąga jak żelki. Bohaterowie, których kochasz i nienawidzisz jednocześnie. Emocje, od których namiaru aż kręci się w głowie. Akcja, która szokuje i ogólnie rzecz biorąc, wbija w fotel.
Gdzieś w jakiejś recenzji trafiłam na porównanie książek Joanny Balickiej do narkotyku, który błyskawicznie uzależnia i ja się z tym absolutnie zgadzam. Czytelnik kocha stan, w jaki wprowadza go autorka i ciągle chce więcej.
Nie będę długo rozwodzić się nad bohaterami tej książki, ponieważ uważam, że największą przyjemność z czytania będziecie mieli, mogąc poznać ich sami. Powiem tylko tyle, że Asterię pokochałam całym sercem. Szkolona do roli agentki liczyła się z wiążącym się z tym niebezpieczeństwem, ale tego, co ją spotkało, nie mogła przewidzieć. Podziwiam jej wolę walki, determinację, poświęcenie oraz zimną krew.
Saint natomiast od początku do końca jest taki, jaki prawdziwy gangster powinien być, czyli zły i to przez wielkie Z.
Właśnie to, że autorka nie próbowała go w żaden sposób „lukrować”, podobało mi się najbardziej. Wiele razy jego zachowanie mnie szokowało, ale najbardziej utkwiła mi w głowie scena z ciężarną kobietą. 🥺
Kochani, tę książkę przeczytać musi każdy miłośnik gatunku. Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki. Zapomnijcie o romantycznym pitu pitu. Ta historia jest mroczna, brutalna i bezwzględna. Wyrwie wam serce z piersi i posieka na miliardy kawałeczków. Jesteście na to gotowi? 😈