Sara Weston samotnie wychowuje swojego siedemnastoletniego syna, Keitha. Rok wcześniej chłopak uległ poważnemu wypadkowi, w którym otarł się o śmierć. Wystarczyła jego obecność w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze, żeby jego życie zmieniło się w piekło. Połowa jego ciała została poparzona do tego stopnia, że Keith musi teraz żyć z paskudnymi bliznami. Pożar spowodowała Maggie, która chciała tym działaniem przedstawić zasługi swojego chłopaka strażaka. Jednak przez swój dość głupi pomysł zginęły również trzy osoby.
Pewnego dnia matka Keitha wychodzi do sklepu i... zapada się pod ziemię. Nie ma z nią żadnego kontaktu, nikt nie wie tak naprawdę, dokąd pojechała. Jej syn musi teraz sam zmagać się z demonami przeszłości, a także bolesnymi sekretami, które po sobie zostawiła.
Historia ta została przedstawiona z czterech różnych perspektyw. Na pierwszy ogień idzie Andy, młodszy brat Maggie. Cierpi on na płodowy zespół alkoholowy, przez który nie do końca radzi sobie ze swoimi emocjami i jest dość roztargniony. Mimo że chwilami irytowało mnie jego zapominalstwo i takie olewatorskie podchodzenie do pewnych spraw, to polubiłam tego chłopaka. Na swój sposób jest on dość uroczy i ma bardzo dobre serce.
Maggie, która spędziła rok w więzieniu za spowodowanie pożaru, jest tak naprawdę bardzo pogubioną młodą dziewczyną. Oczywiście, to co zrobiła, było głupie i bezmyślne, ale z drugiej strony bardzo było mi jej szkoda, kiedy pozostali mieszkańcy miasteczka wyzywali ją, kpili z niej oraz pluli jej w twarz. Akurat w jej przypadku mogę stwierdzić, że nie do końca zasłużyła ona aż na tak paskudne traktowanie. Polubiłam się z tą bohaterką i z ogromną przyjemnością czytałam rozdziały, w których była narratorką. Jej wrażliwość i dobre serce całkowicie mnie rozczuliło. Uważam, że jest to jedna z bardziej pozytywnych bohaterów pojawiających się w tej powieści.
Keith jest chłopakiem o bardzo trudnym charakterze. Choć starałam się zrozumieć jego wyrzuty wobec matki oraz ten nastoletni bunt, to nie polubiłam go. Okropnie mnie irytował swoim paskudnym zachowaniem, które momentami było cholernie dziecinne. Oczywiście, rozumiem, że miał on całkowite prawo wściekać się na niesprawiedliwość losu, który zgotował mu takie nieszczęście, ale też są jakieś granice.
Autorka przedstawiła również rozdziały, których akcja dzieje się w przeszłości, a ich narratorką jest Sara. Opowiada ona o tym, jak poznała swojego męża, jak poznała matkę Andy'ego i Maggie oraz o tym, jak zafascynował ją ich ojciec. Nie chciałabym tutaj zdradzić za wiele, dlatego wspomnę jeszcze tylko o tym, że dzięki tym fragmentom, Sara wzbudziła we mnie sympatię, ale także współczucie. W końcu samotne wychowywanie dziecka to nie jest bułka z masłem.
Po skończeniu tej książki, w mojej głowie pozostało tylko jedno słowo: WOW. Może i jest to zwykła powieść obyczajowa, ale wątek zaginięcia matki Keitha oraz te tajemnice, które zostawiła, sprawiły, że historia ta wciągnęła mnie całkowicie. Nie potrafiłam oderwać się od tej pozycji i ciągle mówiłam sobie "jeszcze tylko jeden rozdział".
Diane Chamberlain potrafi zainteresować czytelnika, to trzeba jej koniecznie przyznać. Rozdziały opowiadane z perspektywy Sary oraz pozostałych bohaterów nadały tej powieści charakteru, oraz dały jej niepowtarzalny klimat, w którym niepewność narasta z każdą kolejną stroną. A jeżeli doda się do tego świetnie pióro autorki, wychodzi książka zdecydowanie godna polecenia każdemu.
Jestem całkowicie kupiona i naprawdę mam ochotę na przeczytanie pozostałych powieści tej autorki. Zostały po niej sekrety to historia, która idealnie trafiła w mój czytelniczy gust i pochłonęła na długie godziny. Jeśli tak jak ja, lubicie powieści obyczajowe, w których występują również wątki thrillera, lub też ogólnie pojawiają się różne tajemnice, to jest to książka jak najbardziej dla Was.