Książek o tym jak będzie wyglądała nasza przyszłość jest wiele. My też pewnie nie raz zastanawialiśmy jak będzie wyglądał świat za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Czasem nachodzą nawet myśli, czy rząd nie ukrywa przypadkiem jakichś istotnych informacji, które zmienią wszystko. Samantha Shannon przedstawiła nam wizję fantastycznej przyszłości, której ja kompletnie się nie spodziewałam. Kosmici nie opanowali ludzkości, a bomba atomowa nie wybuchła. Jednak coś się zmieniło. Wróżbici, media, jasnowidze – te pojęcia są Wam znane, prawda? Są wśród nas, choć większość nie bierze ich na poważnie. „Czas Żniw” to książka o przyszłości, która toczyć się będzie właśnie wokół takich ludzi. To najbardziej mnie zaskoczyło i wzbudziło zainteresowanie.
Konkretnie przenieśmy się do roku 2059 i Londynu. Peig Mahoney należy do tych wyjątkowych osób wokół których jest tyle zamieszania. W każdym razie zamieszanie to zdecydowanie nie należy do pozytywnych. Jasnowidzenie jest zakazane przez prawo, a ludzie ci są prześladowani. Główna bohaterka nigdy nie przyznała się kim tak naprawdę jest. Dopiero pewnego dnia, po ukończeniu szkoły, zobaczyła Jaxona, który pomógł jej z darem, gdy była dzieckiem. Dziewczyna wybrała ścieżkę kryminalną i rozpoczęła pracę wykorzystując swój ogromny talent. Włamuje się ludzkich umysłów.
Oczywiście gdyby nasza bohaterka tylko spokojnie pracowała w tej nielegalnej firmie książka byłaby nudna. Tak więc pewnego dnia, spotyka ją coś strasznego. Z tak wielu jasnowidzów została wybrana i eksportowana do Oksfordu, miejsca które nie ma prawa istnieć, miejsca o którym nikt nie wiedział, miejsca w którym nikt jej nie znajdzie… Peig staje się niewolnicą, choć nie tak ją nazywają. Mimo wszystko i tak ma szczęście, bo trafia pod opiekę samego Naczelnika, małżonka krwi. Nie potrafi jednak tego na początku docenić, jest więźniem, nie potrafi się z tym pogodzić. Aby mieć szansę choćby spróbować zawalczyć o swą wolność, musi się dostosować do tego brutalnego świata. Czy uda jej się uciec?
Po tej lekturze i przeczytaniu, że to pierwsza część siedmiotomowego cyklu pomyślałam tylko tyle „Dlaczego nie mogę tego kontynuować natychmiast?”. Chyba każdy, kto jest molem książkowym dokładnie zna to uczucie. Wiecie też, że uczucie to towarzyszy tylko przy tych najlepszych i niesamowitych książkach. Taki właśnie jest „Czas Żniw” – godny podziwu i porywający. Książka jest dopracowana pod każdym szczegółem, napisana na wysokim poziomie językowym. Żadne imię czy nazwa własna nie jest tu przypadkowa. Zdecydowanie da się to odczuć, od razu widać, jak wiele zaangażowania potrzebowało wydanie takiej lektury. Na początku często się gubiłam w tych wszystkich nazwach, co jest trochę na minus. Ale już w kolejnych częściach nie będę miała na pewno tego problemu. Samantha Shannon zaskoczyła mnie, w szczególności, że jest tak młodą i uzdolnioną osobą. Przed nią zdecydowanie wielka kariera, choć nie wiem czy porównywanie jej do Rowling jest odpowiednie. To będę Wam mogła powiedzieć jak przeczytam całą serię, a biorąc pod uwagę jak pisarka dba o każdy detal, zbyt szybko to nie nastąpi.
„Czas Żniw” uderzył mnie swoją doskonałością. Po przeczytaniu byłam oszołomiona tak dobrą historią. Myślę, że jest to książka, która spodoba się każdemu, bo nie jest banalna, wymaga trochę przemyśleń i dużo uwagi, jednym słowem pozostaje w pamięci na dłuuugi czas. Mam nadzieję, że przekonałam Was do zapoznania się z tą książką, bo naprawdę warto! Nie będziecie żałować!