W ruinach róż recenzja

„W ruinach róż” to książka, którą zaciekawiłam się przez to, że wszyscy tak trąbili o mrocznym retelingu Pięknej i Bestii, że nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Jeszcze ta piękna róża na okładce… Miałam okazję czytać już jedną książkę, która była retellingiem, a mianowicie „A curse so dark and Lonely” Brigid Kemmerer i byłam w nim dosłownie zakochana - przepadłam całkowicie. Dlatego też miałam nadzieję, że „W ruinach róż” spodoba mi się równie mocno…niestety, nie dość, że ciężko było mi przebrnąć przez tę historię, to podczas czytania momentami dosłownie czułam obrzydzenie i zniesmaczenie…

Po pierwsze, nie umiem przekonać się do tak wielkiej ilości wulgaryzmów, jeśli chodzi o fantastykę. Już na samym początku zdanie, przez które rozbolała mnie głowa -

„Kur**! Upuściłam pieprzony nóż! Moi drodzy, trzymajcie się swoich kuta***. Robi się nerwowo.” - no proszę Was… mój mózg po prostu jest już chyba za stary na takie „soczyste” zdania… A im dalej tym jest nie lepiej… Jak dla mnie zdecydowanie za dużo tu wulgaryzmów. Po drugie, w tej książce na główny plan wyskakują sceny erotyczne, które nieraz zamiast wywołać jakiekolwiek podniecenie, pozostawiały po sobie jedynie niesmak… w momencie, gdy już doszłam do siebie po przeczytaniu jednej, autorka serwuje kolejną, która po raz kolejny doprowadziła mój mózg do ruiny. Sięgając po tę książkę, zdecydowanie nie byłam przygotowana na tak prymitywne porno. I jak początek książki wydawał się nawet interesujący (nawet już pomijam te wulgaryzmy), tak im dalej tym częściej zerkałam ile zostało jeszcze stron do końca, aby w końcu skończyć tę książkę i o niej zapomnieć… Fabuła ma potencjał, no ale tyle seksów zupełnie ją przyćmiewa. Nie wspomnę już o ciągłych wzmiankach o wieczniu dziewiczym, niby o niego w tej książce chodziło, ale już mnie ta nazwa zaczęła wkurzać jak widziałam ją praktycznie na każdej stronie :P (oprócz tych z seksem). Jedyny plus tej książki dla mnie to okładka, niestety nie mogę jej Wam polecić. Co więcej, czytanie drugiej części zdecydowanie sobie odpuszczę.