„Córka kata” była powieścią, która wyruszyła ze mną na trzy wakacyjne podróże, ale dopiero przy ostatniej, nie do końca zaplanowanej, została przeczytana. Czasami bywają chwile w życiu bibliofila, że ma on na półce (lub w narniowej szafie) powieści nietknięte, długo czekające na swoją kolej. Zawsze staram się, aby żadna z zakupionych czy sprezentowanych książek, nie została zaniedbana, ale momentami, gdy piętrzą się różnorakie stosy powieści, konkurujące z listą zadań do wykonania, po prostu wysiadam. Do „Córki kata” mnie nie ciągnęło, a okładka budziła we mnie napady paniki. Cóż mogłam zrobić? Książkę schowałam głęboko do plecaka, który… wyruszył ze mną w podróż trzecią.
Wydawniczy opis nie jest bogaty w szczegóły. Czytelnik może się z niego dowiedzieć, że pozycja opowiada o kacie, który może stać się jedynym obrońcą, jego inteligentnej córce, nieprzejmującej się plotkami i zgorszonymi spojrzeniami oraz o pewnym młodym medyku, niezbicie dążącym do wiedzy prawdziwej, o której mówi się tylko głosem przyciszonym.
Oprócz tego, krótko po wojnie trzydziestoletniej, w małej mieścinie dochodzi do okrutnym morderstw małych dzieci. O zbrodnie posądza się pewną miejscową akuszerkę. Szybko rozchodząca się plotka o czarach i złych czarownicach, skłania radę miasta doi szybkiego działania. Dążą oni jednak do celu przeciwnego, bardzo oddalonego od poszukiwań prawdy.
„Córka kata” jest powieścią historyczną. Autor książki sam wywodzi się z rodziny byłych katów, a do napisania tej pozycji skłoniły go historie babci. Lektura wciągnęła mnie dosyć szybko. Jest to wielowątkowa książka, gdzie, chociaż głównym nurtem jest przestępstwo i poszukiwanie winowajcy, można spotkać kilka faktów z życia tamtejszych ludzi i ciemną stronę (jakby była jakakolwiek jasna) zawodu kata. Na początku w ogóle nie mogłam uwierzyć, że ludzie mogą być aż tak zacofani i zdradzieccy. W przeciągu kilku chwil, odwrócili się od osoby, którą wcześniej darzyli ogromnym szacunkiem. Uprzedzeni i zadufani w sobie, znaleźli ofiarę – czarną owcę, będącą, w ich mniemaniu, jedyną szansą na zakończenie strachu i cierpienia, panujących w mieście.
Styl pisarza jest bardzo interesujący. Dialogi, pomiędzy bohaterami, zostały urozmaicone o gwarę wiejską, która nadała całej historii większej realności. Autor jednocześnie pisze prosto i zwięźle. Nie używa na przykład kwiecistych metafor, które po prostu nie pasują do opisywanych wydarzeń.
Barwne i zachwycające opisy, umilały lekturę „Córki kata”, malując przed moimi oczami przeróżne obrazy, miejsca czy sytuacje. Tło historyczne zostało mistrzowsko dopracowane, więc, właściwie, można je potraktować jako absorbujący wykład z historii.
Umiejętnie dawkowane tajemnice i poszlaki, które raz naprowadzają postaci wraz z czytelnikami na nowy trop, a raz powodują zamieszanie, sprawia, że akcja jest wręcz nieprzewidywalna, a odbiorca powieści nie ma pojęcia, co czeka głównego bohatera na kolejnej stronie. Fabuła została należycie urozmaicona. Decydując się na tło historyczne oraz wątek kryminalny, gdzie bohaterowie niestrudzenie dążą do rozwiązania zagadki, pisarz dodał także wątek romantyczny, który nie przeszkadza, a w kilku sytuacjach jest nawet bardzo pomocny przy zrozumieniu tamtych czasów. Można go porównać do klucza, który otwiera autorowi furtkę, za którą kryje się sposób do lepszego przedstawienia fabuły.
„Córka kata” to książka, która mnie całkowicie zaskoczyła i niewyobrażalnie wciągnęła. Po kilku wpadkach, na pewien czas zaczęłam unikać książek historycznych, a przy powieści pana Olivera, zasmakowałam w tym gatunku od nowa. Patrząc na to inaczej, „Córka kata” to barwne rozwinięcie rodzinnej historii samego pisarza. Jestem ciekawa ile takich interesujących wydarzeń może się kryć w przeszłości moich przodków… Czy też byłby to dobry materiał na opowieść?