Żyjemy jak ślepe gąsienice w wiecznym kokonie. Zamknięci w świecie mrocznej iluzji. Z daleka od bezpiecznej przystani, niczym wątła ofiara wystawiona na pożarcie, a drapieżca poluje i czai się skrycie. Wywołuje niepokój i dociera do sedna naszego jestestwa. Sieje spustoszenie i ukazuje nas takimi jakimi jesteśmy. Gdy zrobisz krok wstecz, może zabraknąć sił, by stanąć nad przepaścią i spojrzeć przed siebie. Kroczysz jak samotny wilk ścieżką kłamstw w kierunku prawdy, która może wyzwolić. W oczach widać bezmiar strachu, ale zrobisz wszystko, aby wyrwać się ze szponów zła i uratować własne życie.
Janek po latach wraca do rodzinnego Leszna. Chce się ustatkować, poukładać rozgrzebane sprawy i zacząć żyć od nowa. Rozpoczyna od spotkania z siostrą, ale gdy dociera na miejsce jej archeologicznych praktyk, dowiaduje się, że ta wraz z kolegą, zaginęła. Rozpoczyna poszukiwania na własną rękę. Ślady prowadzą do sekty. Wspiera go emerytowany policjant, dla którego ta sprawa ma osobisty wymiar i pomoże mu rozliczyć się z przeszłością.
Debiutancki kryminał pełen tajemnic z przeszłości i wątkiem obyczajowym, połączony ze słowiańską kulturą. Symboliczny. Akcja toczy się niespieszne. Nie ma spektakularnych zwrotów jednak osobliwy wątek rytuałów, obrzędów, znalezisk archeologicznych intryguje i nadaje niesamowitości. Cała powieść, jak dla mnie, jest niebywale refleksyjna.
Michał Wierzba zabiera nas do świata, gdzie nic nie jest oczywiste. Otaczają nas pozory prawdy, niedopowiedzenia. Trudne decyzje, chwile zwątpienia. Poznajemy życie bohaterów, ich odczucia, doznania. Zagłębiamy się w ich losy. Zbieramy te rozrzucone fragmenty zdarzeń, by wszystko połączyć, a prawda mogła wybrzmieć.
Każdy ma swoje przewinienia. Każdy może paść ofiarą tych, którzy polują. Złych ludzi i podłych zamiarów. Główny bohater poharatany przez życie próbuje odbudować to co legło w gruzach. Desperacko szuka miejsca na ziemi i winnych śmierci siostry. Potyka się i popełnia błędy. Pod płaszczykiem normalności kryją się silne emocje. Trudne do wyrażenia.
Nieodprawiany od lat obrzęd Ordalia niepokoi i fascynuje. Nadchodzi czas rozstrzygnięć. Każdy pragnie sprawiedliwości. Rytualne mordy mają przynieść ukojenie, a ofiara przeznaczona na Wyniesienie, oczyszczenie. Przeszłość dogania teraźniejszość i przyprawia o zawrót głowy. Pewne sprawy powinny pozostać w ukryciu, ale trudno utrzymać je w ryzach.
Powieść momentami wulgarna, okrutna i przeszywającą. Brutalne morderstwa przenikają z namiętnością i pożądaniem, dając wachlarz emocji. I cały czas towarzyszący ból samotności i obezwładniająca tęsknota, a sekta staje się tłem kryminalnej zagadki.
To również historia rodzącego się uczucia, rodzinnych relacji, traum przeszłości przemocy domowej i niespełnionych pragnień oraz walka z utratą.
I pomiędzy tym wszystkim autor przemyca umiłowanie do przyrody. Tej niezafałszowanej i nieskażonej. Las staje się ukojeniem na zranioną duszę, bo przecież myśli wymagają ciszy i przestrzeni, by wybrzmieć.
Wkroczyłam nieśmiało w świat słowiańskich legend i mnie urzekł. "Zły pasterz" to dobry debiut. Polecam wszystkim, którzy cenią nieoczywiste historie.