To jest książkowe spełnienie moich naukowych marzeń. Od dobrych kilku lat nie miałam w rękach książki stanowiącej tak bogatą i rzetelną metaanalizę zagadnienia. Każdy rozdział jest podparty taką bibliografią, że niejeden nauczyciel akademicki oprawi tę książkę w ramki i będzie machał przed nosem studentom, że oto dzierży w swojej profesorskiej ręce złoty standard dobrze zrobionego researchu i bezbłędnej analizy stanu zagadnienia.
Ale od początku...
Otwieram paczkę, pierwsza myśl "o nieeee, uszkodzona książka" (no bo faktycznie źle zapakowana i poturbowana). Druga myśl "jakiś taki trochę mały format". Biorę do ręki, otwieram, przeglądam "ile tu jest napakowanego tekstu!". Czwarta myśl "zobaczę czy styl fajny". Piąta, dzika myśl niewiadomo skąd, "faaaajne to, gotowanie rosołu poczeka, dzwonię po pizzę". Szósta myśl "body positive, to pewnie zrekompensuje moje wyrzuty sumienia po fast foodzie”.
Nie zrekompensowała. Pokazała, że ciała nie wystarczy bezmyślnie zaakceptować. Że akceptacja to droga, do której zasady ruchu drogowego opisano w tej pozycji. Ale jak każdy kodeks, tu też mamy pewne obowiązki. O ciało trzeba dbać. Zaakceptować, ale przyłożyć się do tego, żeby było mu z nami dobrze, tak jak nam ma być dobrze w tym ciele. To symbioza. Umysł, emocje i ciało.
A ja dostałam po uszach za ocenę książki po okładce i formacie w ramach pierwszego wrażenia, bo jest tak turboporęczna, żeby czyta się robiąc inne rzeczy 3x wygodniej i 2x szybciej niż normalny format.
Zaczęłam typowo dla większości recenzentów, od pisania kompletnie nie na temat…
Książka podzielona jest na 15 rozdziałów, które oprócz merytorycznie podbudowanego genialnie zaserwowanego nastolatkom pokładu wiedzy składają się też z „zastrzyków ciałopozytywności”, podsumowań i „przydatnych źródeł” wiedzy. Całość jest podana w różnorodnie urozmaiconej formie graficznej z ramkami, cytatami, listami punktowanymi, gifami (? chyba tak to się nazywa) itp. Są tutaj wplecione historie z życia wzięte, co nadaje dynamiki temu wszystkiemu. Niby książka dla nastolatków (i dziewcząt, i chłopców!), ale chociaż ja ten przedział wiekowy mam za sobą, to mi się tę książkę dobrze czytało i poukładała na półkach mojego mózgu takie intuicyjne pomysły, że świat jest bardziej złożony niż podział na ładne i brzydkie. Niby język dla nastolatków, a sporo mądrych pojęć jak chociażby dysmorfofobia. Lekko czyta się też z powodu języka i podejrzewam, że to kawał dobrej roboty tłumacza.
BARDZO godna uwagi książka. Może taka pozycja przydałaby się nawet w kanonie lektur szkolnych?Byle czytelnicy nie zarywali przy niej nocy, bo autorka pisze też o tym, jak pomaga nam sen.
Tytuł trochę mnie zmylił, bo spodziewałam się książki o zaakceptowaniu swojego ciała takim, jakie jest. Okazuje się, że autorka podeszła do sprawy bardziej odpowiedzialnie. Obok obnażenia kłamstw instagramowej i generalnie internetowej wersji ludzkiego ciała, przedstawia informacje na temat np. nitkowania zębów czy trądziku. Pisze o psychologii, neurofizjologii, o panowaniu nad sobą, stresie. Pożyteczna, rzetelna, popularnonaukowa książka.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, któremu serdecznie dziękuję za ten superprzewodnik po ciałopozytywności.