"(...)Dziś brakuje mi słów. Czuję się oszukana. Chociaż przeczuwałam, że może Pan mnie zdradzić, to jednak postanowiłam zaryzykować i dać szansę mej miłości... Po cichu liczyłam, że w najgorszym wypadku nie otworzy Pan okna, że nie zagra Pan Chopina, ale byłam niemal- że pewna, że nie zrobi mi Pan żadnej krzywdy, bo jakby to powiedział Goethe: w końcu byłam niedawno Pańskin "szczęściem, pieśnią każdą", a teraz, mimo że jestem "udręką, to wciąż pieśnią każdą"...
Dlatego, Drogi Panie Schmidt, tym listem pragnę się pożegnać. Lepiej dla nas, gdy jedno zapomni o tym drugim. Ja zapomnę, że wbrew zasadom Pana pokochałam, a Pan zapomni, że zgodnie z zasadami Pan mnie znienawidził...
Astrid Rosenthal, Żydówka z Łomży"
Skąd się biorą takie uczucia w człowieku, że spotykając kogoś na swej drodze w jednej, krótkiej spędzonej chwili potrafimy obdarzyć go silnym, wybujałym, przesadnym uczuciem.
Miłość naiwna, niezrozumiała, niczym z romantycznej powieści, która zrodziła się w cierpiącej duszy bohatera.
Myślę, że taka myśl przyjdzie do głowy współczesnemu czytelnikowi tej historii.
Astrid Rosenthal, młodziutka żydówka ucieka z łomżyńskiego getta do Warszawy. Ze sobą ma niewiele, a jedną z rzeczy, którą posiada jest egzemplarz "Cierpienie młodego Wertera" Johanna Wolfganga Goethego. Czy to miłość do literatury i muzyki Chopina sprawiła, że serce ma tak wrażliwe i romantyczne?
W Warszawie na drodze Astrid uciekającej z fałszywymi dokumentami staje oficer SS, Walter Schmidt. Spędza z dziewczyną tylko chwilę, a w jej sercu rodzi się to dziwne uczucie do tego niebezpiecznego mężczyzny.
Mimo wrażliwego serca Astrid to silna, odważna i zaradna dziewczyna. Jej ucieczka jest pełna dramatycznych zwrotów w akcji. Jednak Astrid ma dużo szczęścia, bo na jej drodze usłanej wybojami spotyka wielu dobrych ludzi.
Jednocześnie autorka prowadzi powieść w drugiej linii czasowej - współczesnej. Współcześnie poznajemy Zosię, która w swoim domu odkrywa listy pisane przez żydowską dziewczynę do niemieckiego oficera. Ciekawość sprawia, że za wszelką cenę chce przetłumaczyć listy z niemieckiego. Wkrótce pojawi się ktoś, kto nazwie dziewczynę Złodziejką listów.
Wydarzenia wojenne i współczesne przeplatają się ze sobą, tworząc wyjątkową historię, którą czyta się z wielkim zainteresowaniem.
I mało mnie obchodzi, że ktoś może powiedzieć, że to dość niewiarygodna historia, dla mnie ma w sobie wiele romantycznego piękna.
I można sobie narzekać, że to kolejna fikcyjna powieść osadzona w wojennej rzeczywistości, cóż, kiedy ja osobiście lubię takie opowieści. W polskim świecie literackim mamy grono bardzo uzdolnionych autorek, które w przepiękny sposób potrafią przenieść swoje opowieści na papier, sprawiając, że czytelnik otrzymuje emocjonalną powieść odrywającą go na chwilę od rzeczywistości.
I może "Złodziejka listów" wydawać się lekko naiwną historią miłosną na tle tragicznych wydarzeń wojennych, ale czyta się ją z zapartym tchem i nie sposób odłożyć na potem.
To druga powieść młodziutkiej autorki, która według mnie przebiła "Lekarkę nazistów". Zdradzę jeszcze, że bohaterka debiutu pojawia się na chwilę i tu😉.
Autorce serdecznie gratuluję, a czytelnikom
ogromnie polecam "Złodziejkę listów".