Postać Arsene Lupina zyskała drugą młodość niewątpliwie dzięki francuskiemu serialowi Netflixa. Fani na całym świecie oczekują na powrót swojego ulubionego, chociaż książkowym pierwowzorem jedynie inspirowanego, bohatera. Mnie jakimś cudem ta mania ominęła szerokim łukiem. Dałam Lupinowi szansę, jednak poza pierwszy odcinek nawet nie wyszłam i nieszczególnie pragnęłam, by się w ten twór dalej zagłębiać. Zupełnie inaczej było z książką. Chciałam sprawdzić, jaki bohater stał się inspiracją dla twórców tak popularnego i chętnie oglądanego serialu. Klasyczne kryminały lubię, dlatego podejrzewałam, że i opowiadania Leblanca przypadną mi do gustu. Czy tak faktycznie było? Cóż... poniekąd tak. Nawet jeśli czasem pojawiały się pewne zgrzyty.
Arsene Lupin to złodziej jakich mało. Okrada wyłącznie zbirów i bogaczy, wymierzając w ten sposób sprawiedliwość. Dodatkowo jest elegancki, bezczelny, szarmancki i swoim urokiem osobistym potrafi skraść niejedno serce. O fabule jednak nie warto się rozdrabniać, bowiem wydana przez Wydawnictwo Zysk i S-ka książka jest po prostu zbiorem kilku opowiadań o tymże bohaterze. Historie nie są szczególnie długie i skomplikowane, lecz dzięki nim można bardzo dobrze poznać Lupina oraz tok jego myślenia. Czytelnik ma bowiem szansę, by przeczytać o sytuacji, która zmusiła nietypowego rabusia do właśnie takiego postępowania i poniekąd ukazującej motywy jego działań.
Nawet jeśli to Lupin powinien być dla nas antagonistą, po pewnym czasie można zacząć szczerze darzyć go sympatią. Jest to naprawdę inteligentny i sprytny mężczyzna, dlatego nic dziwnego, że tak wiele pojawiających się w opowiadaniach kobiet zaczynało tracić dla niego głowę. Chociaż jego czyny nie są prawnie poprawne, z moralnego punktu widzenia zaczyna się mu kibicować. Jest przecież postrachem chciwych i wyjętych spod prawa bogaczy. Arsene Lupin to francuski XX-wieczny Robin Hood i tego ukryć nie można. Nie jest to aczkolwiek wada. Wrecz przeciwnie! Na pewno każdy z nas zna (i być może lubi) historie o walczącym z bogaczami bohaterze, co czyni opowiadania Leblanca ciekawym spojrzeniem na znany już motyw.
Styl autora jest prosty, jednak na swój sposób urokliwy, a fabuły same w sobie nie są szczególnie zaskakujące. To książka idealna na przerywnik między innymi, być może cięższymi tytułami. Jest w niej humor, a i ukazane w ,,Dżentelmenie włamywaczu" przygody Arsene Lupina są przyjemne w odbiorze. Nie brakuje w nich także akcji. Opowiadania oczywiście można czytać z przerwami, lub też od razu na raz - wszystko zależy od własnych preferencji. To lekka lektura, przy której można bawić się naprawdę dobrze, więc i sposób jej odbioru nie jest najważniejszy. Jeśli przewidywalność niektórych zachowań nie stanowi dla Ciebie wady w tego typu książkach, w świecie Lupina odnajdziesz się dość łatwo.
Chociaż książka faktycznie ma wiele pozytywów, a elegancki złodziej ma w sobie wiele uroku, ja chyba i tak pozostanę fanką perypetii Sherlocka Holmesa oraz bohaterów wykreowanych przez Agathę Christie. Angielskie klimaty o wiele bardziej do mnie przemawiają, nawet jeśli Paryż również okazuje się ciekawym miejscem akcji, a szarmancki antybohater niejednokrotnie potrafi rozbawić i zaskoczyć. Leblanc mimo wszystko stworzył historię ciekawą, wciągającą, lekką oraz pełną akcji i humoru. Gdy nie podchodzi się do niej ze zbyt wielkimi wymaganiami, nawet zabieg deus ex machiny nie wydaje się aż tak nachalny. Zresztą, piękne wydanie wiele rekompensuje. Dla fanów klasycznych kryminałów to lektura obowiązkowa.
http://popkulturkaosobista.blogspot.com/2021/06/zodziej-z-zasadami-czyli-dzentelmen-i.html