Nastoletni kieszonkowiec Conn nie ma pojęcia, że okradając pewnego wieczoru starszego mężczyznę, zmieni całe swoje życie. Starzec okazuje się bowiem czarodziejem, a ukradziony przez chłopca kamień - magicznym locusem magicalicusem, którego dotknięcie powinno pozbawić go życia. Tak się jednak nie staje, czym wzbudza zainteresowanie Nevery’ego, który postanawia przyjąć go na swojego ucznia. Następnie zapisuje on chłopca do Academicosu, gdzie ma pobierać naukę. Jednak zanim to nastąpi, Conn musi odnaleźć swój własny locus magicalicus, ponieważ tylko jego posiadacz może zostać czarodziejem. Do tego w Wellmet zaczyna zanikać magia. Na swojej drodze Conn przeżyje niejedną przygodę i będzie musiał się zmagać z wieloma przeciwnościami… „Złodziej magii” posiada specyficzną budowę. Naprzemiennie pojawiają się rozdziały, w których narratorem jest Conn oraz fragmenty dziennika Nevery’ego. Wszyscy bohaterowie powieści wyróżniają się specyficznymi cechami. Osobiście najbardziej polubiłam rezolutnego, niezwykle bystrego i sympatycznego Conna, inteligentnego i zgryźliwego Nevery’ego oraz pełnego sprzeczności Beneta, ale czarnych charakterów też tu nie brakuje. Bardzo podobała mi się kreacja świata przedstawionego. Wellmet to miasto, którego funkcjonowanie jest zależne od magii. Można w nim znaleźć wiele interesujących miejsc. Jednym z nich jest wspomniany wcześniej Academicos, który jest szkołą dla bogatych dzieci, ale także przyszłych czarodziejów mieszkających w mieście. Inną intrygującą lokalizacją jest miejsce zamieszkania Nevery’ego – środek budynku wyleciał kiedyś w powietrze, a w pozostałych dwóch skrzydłach można znaleźć mnóstwo zakamarków pełnych magicznych przedmiotów. Z chęcią czytałam kolejne opisy terenu czy praw panujących w mieście, ponieważ są bardzo interesująco napisane. Mocną stroną książki jest jej wydanie. „Złodziej magii” ma niewielki format, ale za to dużą czcionkę, dzięki której wygodnie się czyta. Każdy rozdział otwierają ilustracje-szkice, które ładnie się prezentują i nie przeszkadza nawet, że niektóre się co jakiś czas powtarzają. Części, które zawierają dziennik i listy Nevery’ego rozpoczynają się herbem jego rodziny i są dodatkowo wyróżnione graficznie. Spodobały mi się także rozrzucone po powieści informacje zaszyfrowane alfabetem runicznym, który znajduje się na końcu książki. Krótkie notatki nie mają większego znaczenia dla fabuły i jeżeli ktoś nie lubi tego typu zabaw, niczego nie straci. Według mnie jest to świetny dodatek i z przyjemnością poświęciłam kilka dodatkowych chwil na rozszyfrowanie ukrytych wiadomości. To, co najbardziej przeszkadzało mi w powieści, to słownictwo. Pojawiło się kilka nieodpowiednich dla grupy docelowej tzw. brzydkich słów, za pomocą których autorka prawdopodobnie chciała podkreślić pochodzenie Conna i jego przemianę. Jest ich niewiele, ale rzuciły mi się w oczy. Zdaję sobie sprawę, że obecnie nawet dzieci czasami używają gorszych wulgaryzmów, jednak uważam, że w tego typu powieści nie powinno być dla takich wyrażeń miejsca. Podobnie sytuacja wygląda z kilkoma specjalistycznymi pojęciami, które wyróżniały się na tle prostego i przystępnego języka. Kiedy sięgałam po tę powieść, spodziewałam się klimatycznej, lekkiej, młodzieżowej historii o czarodziejach. I nie zawiodłam się! Książka nie tylko spełniła moje oczekiwania, ale nawet je przerosła – podczas czytania uśmiech prawie nie schodził mi z twarzy. „Złodziej magii” jest skierowany dla młodszej młodzieży, ale ja także świetnie bawiłam czytając o przygodach Conna, Nevery’ego, Beneta i innych. Powieść nie jest pozbawiona wad i częściowo jest przewidywalna, ale to nie na tym polega jej urok. Jej zaletami są specyficzna narracja i humor oraz świetnie wykreowani bohaterowie. Zdecydowanie sięgnę po kolejne części!