Kupując tę książkę za przysłowiową złotówkę, nie spodziewałam się, że wzbudzi we mnie takie emocje. Nie czytałam wcześniej książek, które napisał były gangster o pseudonimie "Grek". Ostatnio staram się sukcesywnie zmniejszać swoją "półkę wstydu", tym razem trafiła kolej na "Las zły"...
Zacznę może od tego, że mimo swojej mrocznej i często drastycznej a nawet przerażającej fabuły, czyta się tę książkę szybko.
Nie wiem tylko jakim cudem wydawnictwo puściło do druku tekst bez porządnej korekty. Już nawet pomijam drobne literówki, ale żeby pomylić imiona głównych bohaterów? Z tym się jeszcze nie spotkałam. Chyba, że taki był zamysł autora, który chciał czytelnika wprowadzić w błąd. Tylko po co?
Fabuła zaczyna się w latach dziewięćdziesiątych na pograniczu polsko-niemieckim, na którym rządzą gangsterzy. Policja nie radzi sobie, jest skorumpowana, nieudolna lub może nawet zbyt... leniwa. Jednak okoliczni mieszkańcy w zasadzie nie przejmują się tym specjalnie, bo zajęci są robieniem interesów i zbijaniem kasy. Cóż, takie były czasy, chociaż myślę, że zawsze są takie czasy. Jednak nie tylko gangi i przemytnicy są zmorą policji, od kilku lat na terenie przygranicznego lasu zauważono, zaginięcia młodych dziewczyn. Początkowo uważano, że po prostu uciekły z domu i przekroczyły nielegalnie granicę, lecz dziwne jest to, że nie ma po nich żadnego śladu...
Okazuje się, że w lesie, w opuszczonym gospodarstwie, mieszka samotny mężczyzna, lecz nie uprawia ziemi, chociaż jego ojciec kupił te ziemie po byłym PGR-rze.
"Praca na roli była ciężka i wiedział z doświadczenia, że jedna osoba temu nie podoła. Musiałby zatrudnić ludzi do pracy, a tego nie chciał. Wolał być sam i w pełni poświęcić się swojej pasji polowania."
"Mieli go za dziwaka, ale nie uważali za człowieka groźnego. Wręcz przeciwnie."
Piotr to psychopata, który zabierając dziewczyny na stopa, zabija je i zakopuje w lesie. Nikt go nie podejrzewa o nic, uważają go tylko za dziwaka.
Drogi Piotra i największego gangstera regionu przecinają się w pobliskim sklepie. Nie może z tego wyjść nic dobrego, gdyż obaj zwrócili uwagę na młoda i ładną blondynkę...
Młody i ambitny policjant Zbyszek rozpracowuje gang, którym kieruje Kula, lecz szef dokłada mu jeszcze dochodzenie w sprawie zaginięć młodych autostopowiczek. Mimo nawału pracy, policjant zamierza prowadzić obydwa śledztwa równolegle.
W czasach dzieciństwa Piotr i Zbyszek spotkali się w domu dziecka a nawet więcej, przyjaźnili się w tamtym okresie. Obaj zostali adoptowani i ich drogi się rozeszły, mimo tego, że obiecywali, że będą się ze sobą kontaktować...
"Zbyszek był dzieckiem z adopcji. Do domu dziecka trafił w wieku ośmiu lat. Matka była nałogową alkoholiczką, a ojciec od kilku lat odsiadywał długoletni wyrok w więzieniu po drugiej stronie Polski."
Z opisu wydawcy dowiadujemy się, że ,,powieść inspirowana jest autentycznymi wydarzeniami, a autor – jako były gangster – aż za dobrze wie, o czym pisze. Bohaterów wzorował na prawdziwych kryminalistach, których spotkał w swoim życiu'', więc ja się zastanawiam, czy autor faktycznie spotkał seryjnego psychopatę, czy to tylko fikcja literacka...
Czy istniał taki morderca w naszym kraju? Aż strach się wybrać do lasu, o autostopie nawet nie wspominając.
Miłośnikom mocnych wrażeń polecam tę książkę.