„Może bardziej chodzi mi o poszukiwanie własnego miejsca. Nie próbuję stworzyć żadnej teorii, tylko zastanawiam się, ile trzeba poświęcić, żeby w końcu znaleźć swoje własne miejsce, własne życie i czy każdy może je znaleźć.” str. 97
Mam niemały problem, aby przedstawić Wam skrócony opis fabuły, ponieważ cobym nie napisała, machniecie na to ręką i stwierdzicie „ale to już było”. Jednakże będziecie w dużym błędzie. Tym samym spróbuję opisać w kilku zdaniach wątek, który z pozoru będziecie odbierać jako banalny, jednakże nie przekonacie się o czym mówię, póki nie sięgniecie po „Złamane pióro”.
Otóż narratorką powieści jest Emily Crew, młoda, bardzo inteligenta i piękna kobieta. Poznajemy ją w momencie, kiedy kończy studia. Wydawałoby się, że na tym etapie życia, człowiek myśli, iż wszystko może, że otwiera się przed nim cały świat, bo w końcu jest młody i wykształcony, wystarczy jedynie znaleźć pracę w upragnionym zawodzie i zacząć żyć pełną piersią. Jednak u Emily, to się nie sprawdza, bowiem kobieta wręcz ucieka z uczelni, sprzedaje mieszkanie i wyjeżdża z miasta. Dosłownie chce zostawić wszystko za sobą, zamknąć ten rozdział w szufladce z napisem przeszłość, dlatego postanawia przenieść się na wieś, do drewnianego domku odziedziczonego po zmarłych dziadkach. Tam pragnie rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu, potrzebuje swego rodzaju oczyszczenia i rozgrzeszenia z przeszłością, toteż zamierza napisać pierwszą powieść, dzięki której chce udowodnić samej sobie i bliskim, że stać ją na wiele i, że potrafi osiągnąć coś zupełnie sama. Poznaje nowych sąsiadów, a jednym z nich jest intrygujący mężczyzna - Jacob Stuart utalentowanym i cieszącym się sławą architekt i grafik, chyba nie muszę dodawać, że jest nieziemsko przystojny?
Emily stara zachowywać się z rezerwą w stosunku do Jacoba, ale ten nieustannie wprasza się do niej pod pretekstem wypicia kawy, w tym samym czasie toczą rozmowy, niekiedy kłócą się, a innym razem siedzą i milczą. Kiedy mężczyzna wchodzi na tematy z jej przeszłości, bądź dotyczące rodziny, Emily w jednej sekundzie najeża się. Staje się czujna, opryskliwa i gotowa do werbalnej wojny. Obojgu im jest ciężko otworzyć się na zwierzenia, oboje niosą ze sobą ogromny bagaż doświadczeń. Piękne było to, że potrafili przebywać w jednym pomieszczeniu i nie rozmawiać przez dłuższą chwilę, jednak ta cisza im nie ciążyła. Intuicyjnie potrzebowali swojej bliskości. Z drugiej strony ich rozmowy były na tyle mądre, że nie sposób było się nudzić przy ich czytaniu.
„Zbierałam te nowe doświadczenia i emocje, żeby któregoś dnia stworzyć głęboką, emocjonalną więź z drugim człowiekiem i móc powiedzieć: „kocham”, rozumiejąc wagę tego słowa.” str. 315
Początek powieści nasuwa na myśl, iż będzie to typowe babskie czytadło o stereotypowej fabule. Mamy młodą, piękną kobietę, przystojnego mężczyznę oraz ucieczkę przed przeszłością i wieloma trudami. Przyznacie, że brzmi to mało oryginalnie? Aczkolwiek z każdą kolejną przeczytaną stroną widzimy, że książka posiada drugie dno… jest bogata w metafory, autorka po mistrzowsku bawi się słowem. Język jakim napisana jest książka jest niezwykle barwny, wysublimowany, wyszukany i wykwintny. Dodatkowym plusem (jak dla mnie) jest to, że w treści zawarta jest również ogromna ilość synonimów, do których osobiście mam słabość, w równym stopniu jak główna bohaterka powieści. Fabuła jest bardzo interesująca, nie nudzi czytelnika. Postacie zostały wykreowane bardzo realistycznie i prawdziwie, w dodatku jak już wspominałam prowadzą błyskotliwe dialogi. Pod względem literackim książka jest naprawdę dopieszczona, widać, że autorka dokładnie przemyślała co chciała przekazać czytelnikowi. Czego chcieć więcej? Przyznaję, że po raz pierwszy miałam styczność z tak oryginalną prozą i jestem nią zachwycona.
Zdecydowanie jest to książka, która niesie ze sobą wiele mądrości i śmiało można ją zaliczyć do grupy ambitnych, wymagających. Pisarka porusza w niej wiele ważnych spraw, między innymi są zawarte: rasizm, wiara, kościół, kler, wolność słowa, poglądy polityczne i ekologiczne oraz prawa zwierząt, jednakże bardzo duży nacisk kładzie na przedstawienie czym jest prawdziwa pasja, poszukiwanie miłości, szczęścia i własnego jestestwa.
Warto również wspomnieć, że w książce ukazane zostały fragmenty baśni, którą pisze główna bohaterka. W rzeczywistości są to jej marzenia, a także demony z przeszłości, które ukryła pod płaszczykiem fikcji literackiej i przelała na papier. Co ciekawe sama autorka (Emily) nie zna zakończenia baśni. Kobieta odcinając się od tego co zostawiła w mieście, szuka odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań.
„Złamane pióro jak defekt i napiętnowanie. Jak cena wolności. Jak ślad rozpaczliwej walki w potrzasku.” str. 322
Niezmiernie się cieszę, że mogłam przeczytać tę publikację. Nawet nie sądziłam, że tak bardzo pochłonie moją uwagę, jestem mile zaskoczona. Książka wywołuje wiele emocji, zmusza czytelnika do refleksji. Nie jest to pozycja dla każdego, jak również nie jest ona łatwa w odbiorze, albowiem nie znajdziecie w niej banalnej fabuły i lekkiego języka, wszystko to sprawia, że jest wyjątkowa. Lektura w dużej mierze adresowana jest do czytelnika dojrzałego emocjonalnie, lubiącego na chwilkę się zatrzymać i przeanalizować czytaną treść. Po przeczytaniu „Złamanego pióra” mogłabym rzecz, że czuję się usatysfakcjonowana, jednak nie napiszę tego, ponieważ czuję ogromny niedosyt, zapragnęłam przeczytać więcej. Cudownie skonstruowana powieść, którą należy się delektować, trafia ona na półkę moich ulubionych. Uwielbiam książki, które zostają w pamięci czytelnika na dłużej, a o „Złamanym piórze” z pewnością długo nie zapomnę. Zdecydowanie jest to pozycja godna polecenia.