Byliście kiedyś w lesie zimą? Mnie zdarzyło się to kilka razy. Niesamowite uczucie. Jakby czas stanął w miejscu. Ta cisza i biel, która otula nas jak wielkim puszystym kocem. Podczas takiego spaceru człowiekowi wydaje się, że cały las śpi. Dopiero gdy lepiej się przyjrzymy możemy dostrzec tu o ówdzie niewielkie znaki świadczące o tym, że jego mali mieszkańcy czasem wyłaniają się ze swoich domków. Ale po co? O tym opowie nam ta oto książeczka.
O Klinice Małych Zwierząt w Leśnej Górce już Wam kilka razy opowiadałam. Moje recenzje znajdziecie TU i TU. Dziś kolejna część przygód tych sympatycznych zwierzątek. A jak już się pewnie domyślacie, wszystkie historie opowiedziane w tym tomie wydarzyły się zimą...
Mieszkańcy Leśnej Górki wiedzieli, ze nadchodzą chłodne dni. O tym, ze wkrótce będzie zima ostrzegała Babcia Zającowa z Kotlinek. Radziła by gromadzić jedzenie, póki jeszcze jest łatwo dostępne, bo już wkrótce cały las pokryje biały puch. Zwierzęta oczywiście słuchały staruszki pamiętając również o tym by dobrze zaopatrzyć spiżarnię w Klinice. Przecież nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć prawda?
Ale w tej części przeczytamy nie tylko o zwierzętach w lesie oraz ich sposobie przetrwania zimy. Niektóre stworzenie bardzo uzależniły się od obecności człowieka. Zapomniały, bądź po prostu nigdy nie miały okazji przekonać się o tym jak to jest zdobywać samemu pożywienie i gromadzić je w spiżarkach. Przy człowieku jedzenia jest w bród. Problem zaczyna się pojawiać wtedy, gdy człowiek znika...
Po raz kolejny czytałam tę książeczkę z wielką przyjemnością. Zresztą moje dziecko z równie wielką satysfakcją wsłuchiwało się w każde moje słowo. Wiem, że mieszkańcy Leśnej Górki już dawno zagościli w jej serduszku, ale nie sądziłam, że mała wciąż będzie tak bardzo lubiła słuchać ich przygód. Od momentu kiedy ostatni raz czytałyśmy poprzednie tomy minęło sporo czasu. Myślałam, ze Ala już dawno o nich zapomniała. Ale jak się okazuje mała nigdy o nich nie zapomniała. Muszę przyznać, ze nawet więcej z nich zapamiętała niż ja.
Choć ta lektura opowiada o zimie, mrozie, śniegu itp, to podczas jej czytania robi nam się cieplutko i przyjemnie. To zasługa autora tej serii, który ma dar snucia pięknych, spokojnych i jednocześnie bardzo ciekawych historii. Choć nie znajdziemy tu szybkich zwrotów akcji ani wartkiej fabuły, to i tak trudno nam się oderwać od lektury. Mam wrażenie, że nawet gdybym czytała sposób przyrządzenia jajecznicy według Tomasza Szweda to i tak bym się rozmarzyła. Jego opowiadania są takie malownicze i przepełnione pozytywną energią. Oczyma wyobraźni widzimy te wszystkie zakątki. I po prostu się relaksujemy. Tak właśnie działa na mnie ta seria. Jak świetny terapeuta po długim i ciężkim dniu. Polecam :)