"Ziemia szamanów. Tajemnicze zjawiska z Syberii" to książka, którą chciałam mieć od razu gdy tylko ją ujrzałam. Szczerze mówiąc kierowałam się wtedy okładką, więc o treści wiedziałam tyle ile zdołałam wywnioskować z opisu z tytułu. Jednak kiedy książka w końcu dotarła okazało się, że jest jeszcze ciekawsza niż podejrzewałam. Przede wszystkim mowa w niej o Polsce, a konkretnie o jej mieszkańcach i nie jest to jedynie mała wzmianka. W tych opowieściach dużą rolę odegrali nasi krajanie, czego się zupełnie nie spodziewałam mimo polskiego nazwiska autora. W końcu możemy się poszczycić sporą liczbą pisarzy podróżników, którzy zjeździli cały świat, a ich reportaże tłumaczone są na wiele języków. Myślałam, że będzie to książka o magicznych szamanach, zbiór legend i mitów o nich, a autor będzie się starał udowodnić czy są oni prawdziwi czy też nie, ale jak się okazało nie o tym jest ta książka.
Główną rolę gra Syberia. To miejsce gdzie tytułowe zjawiska miały miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. To kraina tajemnicza i mroczna przynajmniej w wyobrażeniach ludzi, bo choć minęło sporo lat i dotarła już do niej cywilizacja i nowoczesność, to jednak nawet dzisiaj Syberia to głównie zatrważające miejsce, gdzie zsyłano w większości niewinnych ludzi, z szansami na powrót i przeżycie, równymi zero. Oczywiście Polacy także tam trafiali i faktycznie było to piekło na Ziemi. Jak wspaniale określił to autor we wstępie, Syberia była więzieniem bez ścian. Brakowało jedzenia, ciepłych ubrań, schronienia i ogrzewania. Wszyscy musieli pracować ponad siły i chyba nie przesadza się mówiąc, że właśnie obok katorżniczej pracy, drugim najczęstszym powodem śmierci był przenikający mróz.
Jednak chyba mało kto wie, że sto lat temu, na Syberii znajdowali się także i tacy Polacy, którzy pozostawali tam dobrowolnie, pracowali z własnej woli, a nawet mieli się bardzo dobrze o czym świadczy fakt, ze wielu "naszych" dorobiło się w tamtych rejonach ogromnych fortun, a polscy architekci pomogli w znaczącym stopniu stworzyć słynną kolej transsyberyjską. Po zakończeniu wojen Syberia wymagała bowiem pomocy przemysłowej, architektonicznej i innej.
Jednak książka traktuje o czymś troszkę innym niż historia tego miejsca po wojnach. To zbiór opowieści, które naprawdę wydarzyły się na Syberii, a sam autor był nawet świadkiem wielu z nich. Znajdziemy tu historie horroru w pskowym lesie i podziemnych labiryntach, o tajemnicy w odmętach Bajkału, zombie kremlowskim, upiory i mongolskiego robaka śmierci, czy człowieka, który pokochał lód. Brzmi to jak zbiór bajek dla dzieci, jednak są to prawdziwe wydarzenia, opisywane z pewna dozą pomieszania i nieładu, ale tak właśnie ma być, bo książka, jak napisano w niej, jest chaotyczna jak sama podróż przez Syberię. To prawdziwa Ziemia Szamanów, magiczna i fascynująca, która zaskakuje na każdym kroku i trudno czytając od razu uwierzyć w cokolwiek tu zapisane, ale myślę, że warto, bo w końcu autor został nawet wyróżniony nagrodą Senatu RP za swą działalność pisarską.
Wojciech Grzelak jest wprawiony w podróżach i pisząc o tym kraju wie co robi, sam mieszkał na Syberii i podróżował po Azji. Ma w dorobku reportaże Altajskie, książki, opowiadania, wiele artykułów i antologii. Jest także wykładowcą na Uniwersytecie w Gornoaltajsku.
Myślę, że na pewno parę osób ta książka zaciekawiła i dobrze, bo choć wydaje się całkowitą abstrakcją i właściwie to nie wiadomo o czym jest, to jednak czyta się ją bardzo przyjemnie.