Ziemia kłamstw oferuje nam wiele: małomiasteczkowy klimat, skandynawski chłód zarówno w opisach przyrody jak i w sposobie pisania, obraz toksycznych relacji pewnej rodziny, szczegółowe charakterystyki postaci, pytania o własną tożsamość, pragnienia i korzenie. Anna Neshov jest głową rodziny, matką trzech synów. Wylew, jakiego doznaje, jest przyczyną spotkania jej potomków. Od razu widać, że ta rodzina jest rodziną skłóconą, dysfunkcyjną, toksyczną, jej członków właściwie nic nie łączy, oprócz niezapomnianych win, żalu tkwiącego w sercu każdego z nich. Czy potrafią się porozumieć? Czy te wszystkie lata ( nie widzieli się dwadzieścia lat) nie stanowią zbyt wielkiej przepaści? Czy światy, tak odmienne i inne, w jakich żyje każdy z nich są w stanie choć na moment się przeniknąć? Więzi rodzinne dawno uległy degradacji, są tylko niedopowiedzenia, nieporozumienia, nie wyjawione żale, ukryte i mocno stłumione emocje. Autorka prezentuje szeroko rozbudowane portrety psychologiczne swoich postaci ( poznajemy je lepiej również dzięki narracji prowadzonej z perspektywy każdego z nich). Pierwsza część powieści to charakterystyka każdego z braci poprzez jego styl życia, pracę, jaką wykonują, miejsce i środowisko w jakim się obracają. Każdy z braci jest inny, każdy budzi inne emocje, przeróżne. Erlend – najmłodszy syn, homoseksualista, artysta, nigdy nie zaakceptowany przez rodzinę, odtrącony i niezrozumiany. Od braci odróżnia go wystawny tryb życia, luksusy, odrobina snobizmu i przesady. Margido – przedsiębiorca pogrzebowy, chyba najsłabiej został przedstawiony, poza tym dystansuje się zdecydowanie do całego wydarzenia i mniej go poznajemy. Oddany swojej pracy, stanowczy i głęboko samotny. Tor – najstarszy z braci, najmocniej związany z matką, bo mieszkający z nią. Prowadzi gospodarstwo i to właśnie temu poświęca cały swój czas i całe swoje życie. Dlatego z takimi szczegółami autorka opisuje prowadzoną przez niego hodowlę świnek, którym jest głęboko oddany. O matce wiemy tyle ile dowiemy się ze wspomnień i relacji braci. Dla każdego z nich jej choroba jest czymś innym. Jest jeszcze ojciec, przedziwna postać, z którą nikt się nie liczy, na którą nikt nie zwraca uwagi. Żyje jakby obok, zaniedbany, sprawia wręcz wrażenie upośledzonego, całkowicie żyjącego w innej rzeczywistości. Każdy z braci prezentuje pewną formę ucieczki. Przed dawnym życiem, przed brakiem akceptacji, przed dorosłym niezależnym życiem, przed światem i rzeczywistością. Dla każdego to spotkanie rodzinne jest jakimś przełomem. Bohaterowie coś sobie uświadomią, zrozumieją pewne fakty z przeszłości, jak i lepiej zrozumieją samych siebie. Co charakterystyczne, widzimy tutaj jak różne zdania i opinie mają bracia na ten sam temat, nie wszystko jest takie jakie się na pierwszy rzut oka wydaje. Nie wszystko jest takie, jakim my je widzimy. Tym samym autorka podkreśla różnorodność i odmienność związanych tylko więzami krwi braci. Wszystko opisane językiem dość prostym i oszczędnym, typowym dla prozy skandynawskiej. Na uwagę zasługuje „akcentowanie” nieskorych wyrazów, poprzez wytłuszczenie. Nadaje tym samym autorka im szczególną moc. Powieść jest prawdziwa, naturalistyczna i pełna szczerości. Za co wielki plus. Z każdej strony bije chłód i przebija ogromna samotność postaci. Ale oceniając całokształt – mam mieszane uczucia. Poznając po kolei każdego z bohaterów, skupiając się potem na chorobie matki, zastanawiałam się co dalej, jaki to wszystko ma sens? Do czego to prowadzi i czy to, co wydarzy się na końcu ( im dalej tym dłużej nic przełomowego się nie działo, więc założyłam, że chodzić tu będzie o zakończenie) jest w stanie obronić całą powieść. Zakończenie jest zaskakujące, podobało mi się, jest nie do przewidzenia, dziwne. Ale czy to wystarczy, by wybronić całość? To powieść o poszukiwaniu własnych korzeni, o ich poznawaniu na nowo, odkrywaniu przeszłości. Powieść ambitna i mądra, z pewną tajemnicą i ciekawie budowanym napięciem. Mimo mojego niejednoznacznego odbioru tej pozycji, polecam bo to dobrze spędzony czas