„ Tak, lepiej oszczędzić sobie życia . Oszczędzajmy się , a także nasze uczucia, skoro tak dobrze nam idzie „
Jak dobrze mieć sąsiada, on wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada” … śpiewały przed laty Alibabki. Pod warunkiem, że to dobry sąsiad, bo taki jest na wagę złota, ale ten uciążliwy to skaranie boskie i jego zachowanie może doprowadzić do szału. Takie skojarzenia nasunęły mi się po przeczytaniu powieści „ Przegwizdane” Aurélie Valognes, która miała swoją premierę w ostatnich dniach. Powieść jest debiutem autorki, która bojąc się przepychanek z wydawcami wydała ją w własnym zakresie oddając ją bezpośredniej ocenie czytelników, którzy od razu docenili jej wartość i przekaz. Książka, którą napisała ma 215 stron, to mało i dużo zarazem. Mało, bo książkę czyta się lotem błyskawicy i nim się spostrzegłam już był koniec. Dużo, bo jest w niej sporo treści, przemyśleń i mądrości życiowych. Powieść pełna pozytywnego przekazu. Nie spodziewałam się po tej niepozornej jak mi się początkowo wydawało, książce tylu emocji, ciepła i życiowych spostrzeżeń.
W starej kamienicy mieszkają emeryci, głównie leciwe staruszki, które wiodą względnie spokojne życie pod czujnym okiem pani Suarez. I nic nie zakłóciłoby tego błogostanu, gdyby pewnego dnia nie wprowadził się staruszek z natury, delikatnie rzecz ujmując zrzędliwy i upierdliwy. Życie w zgodzie i harmonii jest dla niego niemożliwe, niezgodne z jego naturą. Ferdinand cały swój czas poświęca na oglądanie programów kryminalnych oraz wymyślanie coraz to nowych sposobów na dokuczanie nielubianym sąsiadkom, a szczególnie uprzykrzaniu życia znienawidzonej pani Suarez, która w równym stopniu tę niechęć odwzajemnia. Żyje samotnie, z nikim się nie kontaktuje ani nie spotyka. Jedyną jego bezwarunkową przyjaciółką jest suczka Daisy, ale i ona pewnego dnia znika. Odtąd staruszek jest jeszcze bardziej złośliwy i samotny. Trudno oczekiwać od niego zmiany charakteru, skoro całe życie był upartym zrzędą. Człowiekiem narzekającym na swój los, upatrującym prześladującego go pecha w dacie urodzin, ponieważ trzynasty nie może być szczęśliwy, przynajmniej w pojęciu Ferdinada Brauna. Nie wiadomo jakby potoczyły się dalej jego losy, gdyby w jego życiu nie pojawiły się dwie dobre dusze, które przewróciły jego życie do góry nogami.
Aurélie Valognes stworzyła barwne portrety mieszkańców kamienicy, których łatwo polubić, nawet tych niezbyt sympatycznych. Autorka wspaniale przedstawiła relacje międzysąsiedzkie, czasem smutne czasem zabawne, które przydały całości rysu realności. Pokazała jak człowiek radzi sobie z samotnością, do której nie jest stworzony, bo każdy potrzebuje drugiego człowieka.
Nie obiecywałam sobie zbyt wiele po tej książce, a dostałam mnóstwo pozytywnej energii, dawno bowiem nie czytałam tak sympatycznej historii. Na początku wydawało mi się, że jest to opowieść o złośliwym i zrzędzącym starcu, natomiast okazała się książką pełną ciepła i humoru, która jest swoistym balsamem na duszę. Poprawia nastrój, relaksuje, pokrzepia i wywołuje uśmiech, a także zmusza do refleksji, bo „Przegwizdane „ to nie tylko lekka historyjka, o rozrywkowym charakterze, ale opowieść o życiowych problemach bez moralizowania, o tym jak ważne są relacje międzyludzkie.
Okazuje się, że każdy ma w życiu przegwizdane, często z własnej winy, czasem przez kogoś lub z powodu niesprzyjających okoliczności. Ale też każdy może się zmienić, jeżeli naprawdę tego chce i nigdy nie jest na to za późno, ani na nowe znajomości, ani na otwarcie się na ludzi. Powieść uniwersalna dla czytelnika w każdym wieku, ponadczasowa. Zdecydowanie chciałabym czytać więcej takich książek, więc bardzo chętnie sięgnę po kolejne tej autorki.
„ Każdy potrzebuje pociechy i miłości „
Serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji Wydawnictwu Sonia Draga.