„Zew Cthulhu” to pierwsza część świetnej serii paragrafowej - Choose Cthulhu. Zagrałam w tę grę dwa dni temu i do tej pory uważam, że „Sny w domu wiedźmy” otrzymały godnego rywala. Ta część jest po prostu niesamowita! Pełna mroku i niepokoju, czyli to co w horrorach uwielbiam.
Tym razem wcielisz się w postać Francisa Waylanda Thruston - pracownika Uniwersytetu Browna w Providence. Mamy rok 1926 i aktualnie panuje sroga zima. Otrzymałeś ponure wieści o śmierci twojego ciotecznego dziadka - George’a Gammella Angella, historyka i antropologa na stanowisku profesor emeritus języków semickich na Uniwersytecie Browna. Niecodzienne okoliczności jego śmierci wskazują, że zaangażował się w wyjątkowo niebezpieczne badania. Jako spadkobierca i wykonawca ostatniej woli profesora ruszasz do Providence. Czy znajdziesz w sercu dość dowagi, by zmierzyć się z okropieństwami z otchłani czasu?
Muszę przyznać, że ta część zdecydowanie różni się od piątego, szóstego oraz siódmego tomu Choose Cthulhu. Czemu? Po rozegraniu kilku pierwszych paragrafów zaczynamy prowadzić śledztwo - no sami powiedzcie czy dla największego fana kryminałów potrzeba coś więcej?
Początek zapowiadał bardziej kryminalną historię - decydujemy, co z sekretnej szkatułki naszego ciotecznego dziadka chcemy obejrzeć z bliska. Jednak czym więcej paragrafów przeczytacie, tym atmosfera zmienia swój klimat - na bardziej niepokojący i powodujący ciarki.
Zdaję sobie sprawę, że początek dla wielu z Was może być zbyt spokojny, jednak zapewniam Was - czym głębiej w to opowiadanie wejdziecie, tym częściej będziecie zastanawiać się, czy aby za chwilkę nie nastąpi Wasz koniec - z każdym paragrafem będziecie coraz bliżej szaleństwa, które doprowadzi Was do autodestrukcji
Nie wiem czy moją recenzję czyta osoba, która już przeszła ten tytuł, jednak czy poznałeś/aś wszystkie możliwe zakończenia? Jeśli nie to warto sięgnąć po ten tytuł raz jeszcze. „Zew Cthulhu” zawiera wiele różnych finałów - inne spowodowały u mnie obrzydzenie, ale znalazł się również taki, który spowodował u mnie złość i zaskoczenie zarazem. A z kolei inne zakończenie było bardzo brutalne - ten fragment był niczym z książek Maxa Czornyja, ponieważ w czasie czytania przymykałam jedno oko, a w pewnym momencie oba, ponieważ nie byłam w stanie tego czytać.
I na koniec tradycyjnie kilka słów o ilustracjach wewnątrz gry. (Okładki już wiele razy zachwalałam, więc tym razem oszczędzę Wam trochę czasu.) W porównaniu z poprzednimi częściami, w które miałam okazję zagrać przyznam, że „Zew Cthulhu” zawiera troszeczkę mniej obrazków, które spowodowały u mnie ciarki. W tym tytule większa robotę zrobiły bardzo realistyczne opisy, jednak przyznam, że dwóch ilustracji dość szybko nie zapomnę...
Czy książkę polecam? Jeśli są tutaj fani twórczości Lovecrafta to koniecznie musicie sięgnąć po ten tom, by nadać inny tok całemu opowiadaniu. Spokojnie, jeśli nie znasz twórczości tego autora - tak samo jak i ja, nie zastanawiaj się tylko zamawiaj tę część, a najlepiej całą serię, bo dość mocno uzależnia. Sama byłam negatywnie nastawiona do pierwszej gry paragrafowej, którą była „Samotnie przeciwko mrozowi”, a teraz recenzuję Wam jedną z lepszych serii paragrafówek!