Zazwyczaj z nagrodami bywa różnie, bo współcześnie jury wybiera laureatów ze względów politycznych, a nie ze względu na wartość literacką. Tak bywa zazwyczaj, ale – na szczęście – zdarzają się wyjątki. W przypadku recenzowanej przeze mnie książki, nagroda Rosyjskiego Bookera z 2015 roku jest zasłużona. Naftowa Wenus to bardzo mocna pozycja, fascynująco dosadna, niezwykle ambitna. To zaskakujące, że Rosjanie posiadają swoisty talent do opisywania historii trudnych, sięgających dna ludzkiej egzystencji. Dostojewski, Tołstoj i Aleksandr Sniegiriow to jedni z najlepszych pisarzy rosyjskojęzycznych.
Ale do rzeczy. Książka „Naftowa Wenus” opowiada historię młodego człowieka, wziętego architekta, który stoi u progu wielkiej kariery za oceanem. Ach ten amerykański sen… Jednak na przeszkodzie staje mu nieoczekiwana śmierć matki i ojca… i syn z zespołem Downa. Do tej pory to dziadkowie opiekowali się niechcianym synem, który jest dla naszego głównego bohatera nie tylko ciężarem, ale i powodem do wstydu. Zresztą historia Wani – zdrobnienie od Iwana – zaczęła się na długo przed jego narodzinami. Jego rodzice zostali oszukani przez panią doktor prowadzącą ciąże, która nie poinformowała ich o wadach płodu. Tak więc narodziny dzieciaka z zespołem Downa były dla nich ogromnym szokiem. Postanowili się go pozbyć… Po wielu perypetiach, opisanych w książce dosyć krótko, ostatecznie Fiodor, nasz główny bohater, nie był w stanie tego zrobić. Koniec końców niepełnosprawne dziecko trafiło do jego rodziców. Aby „ukazać się w lepszym świetle” wymyślono kłamstwo, że jego dziecko zmarło, ale w ramach „rekompensaty” adoptował chorego chłopaka… Trochę to pokrętne, no ale cóż, bywają i tacy ludzie.
Tak czy inaczej, po nieoczekiwanym zgonie dziadków – babcia otruła się olejkiem kamforowym, a dziadek zmarł z wyrzutów sumienia po przesłuchaniu na posterunku policji – Fiodor musi zaopiekować się swoim niechcianym synem. Co więcej, chłopak jest świadkiem śmiertelnego wypadku, z którego „zabrał” obraz Wenus zalanej naftą. Choć obraz jest niezwykle kiczowaty ma swój urok. Jest tak jakby metaforą małego Iwana, który mimo swego kalectwa, posiada ogromny urok osobisty, który jest piękny na swój niepowtarzalny sposób. Zresztą dzieciak jest bardzo intrygującą osobowością – inteligentny po swojemu, potrafi rzeczowo i obrazowo uzasadnić nie tylko swój świat, ale i świat otaczających go ludzi. To bardzo niezwykłe, gdyż Autor w świetny sposób oddał to, jak osoby z zespołem Downa odczuwają i postrzegają świat. Przyznam, że gdzieś tam w środku zawsze odczuwałem lęk przed takimi osobami. Nie umiem tego nazwać, ale mimo wszystko tak jest. Dzięki tej książce trochę go przełamałem, bo okazało się, że to tacy sami ludzie jak my, tylko odrobine prostsi, odrobinę dosadniejsi i potrafiący cieszyć się z tego, czego my już nie potrafimy docenić. Śmiało można powiedzieć, że możemy się od nich wielu rzeczy nauczyć.
Książka bardzo mi się podobała. Już od pierwszych stron wiedziałem, że będzie to niezwykła przygoda. Pochłonąłem ją w jedną noc. Znajdziecie w niej wiele autoironii Fiodora, który opisuje nie tylko swoje błędy, ale i zabawne historie, które przydarzyły mu się w towarzystwie niechcianego i pogardzanego dziecka. Sniegiriow wspaniale oddał również paradoksy współczesnej Rosji, jej małoduszność, a jednak religijność, złośliwość, ale pomieszaną z fascynacją, pogardę połączoną z miłością. Słowem – Autor udowadnia, że nawet to, co najgorsze, ma w sobie coś pięknego; że nawet niechciana „kula u nogi” może stanowić coś, co przyniesie nam szczęście, nawet jeśli będzie ono dosyć przewrotne.
Naftowa Wenus to opowieść o dorastaniu mężczyzny do bycia ojcem, i to od razu rzuconym na głęboką wodę. Ten, zdawałoby się, nieczuły architekt, w wymuszonej sytuacji opieki nad dzieckiem, którego się wstydzi, zaczyna odkrywać swoje wnętrze. Poznaje siebie i innych ludzi na nowo, uczy się troski nad słabszym człowiekiem. A to nie takie proste, wziąwszy pod uwagę, że jego syn bierze świat w dosyć prosty sposób – wszystko go fascynuje, wszystko go cieszy, nie rozumie skomplikowanych uczuć innych ludzi. Czy można pokochać człowieka, który aż tak bardzo różni się od swojego pierwowzoru? Jak się okazuje, tak, jak najbardziej. Puentą powieści jest to, że przewrotny los, który coś nam odbiera, coś czego tak bardzo pragnęliśmy przez całe życie, a daje nam kulę u nogi, może sprawić, że ta kula stanie się najpiękniejszą rzeczą, najpiękniejszą przygodą naszego życia. I to jest coś naprawdę cudownego. Polecam wam śmiało.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.