Niedziela na wsi recenzja

Na początku książki poznajemy pozornie szczęśliwą parę narzeczonych. Wybierają się do chorej ciotki, która poprosiła ich o odwiedziny. Nic nie zapowiadało tragedii - chora miała się świetnie i nic nie wskazywało na to, aby miała wybrać się na "tamten" świat. Po kolejnym ataku pojawiły się komplikacje, a lekarz zapewniał, że starsza pani przeżyje. Zaskoczeniem więc była nagła śmierć kobiety, nikt jednak nie zadawał pytań. Po miesiącu doszło do kolejnej śmierci - ale już nie przypadkowej. Młoda dziewczyna, która opiekowała się chorą została zamordowana. Główną i jedyną podejrzaną, jak mogłoby się zdawać stała się Elinor Carlisle, siostrzenica kobiety zmarłej przed miesiącem. Jej motywem miały być zerwane zaręczyny, które rzekomo spowodowała zamordowana dziewczyna, w której zakochał się jej narzeczony. Na szczęście w mieście pojawia się Hercules Poirot, którego wezwał doktor Lord, zakochany w oskarżonej.

Trzeba przyznać, że nie od początku książka wciąga. Przez pierwsze 100 stron nawet nie pojawia się skrawek wiadomości o popełnionym morderstwie. Jednak Christie nie bez powodu zastosowała taki zabieg - chciała nam przybliżyć uczucia bohaterów.

Książka jest godna polecenia fanom kryminału, a także dla początkujących detektywów, zaczynających przygodę z książkami Królowej Kryminału.