Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym recenzja

źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz (Mt. 7.3)

Autor: @lemnisace ·6 minut
2022-10-19
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
ten tytuł brzmi jak w Kupcu Weneckim Szekspira - "dla swych celów diabeł zacytuje Pismo Święte"

przyznaję, że o Norwegii nie wiem wiele, nigdy tam nie byłam (ani nigdzie na północy), to jednak to trochę odrębny krąg kulturowy. Germanie, a nie Słowianie, zarazem nie budzi takiej ciekawości jak kraje Europy Zachodniej (o Azji nie wspominając), rozpromowane zarówno przez kulturę popularną, jak i kuchnię. więc jako pewien rodzaj statystycznego Kowalskiego, niewiele wiem o Norwegii. że zimo, że swetry, że... mogłabym tu wymienić trochę stereotypów, ale jak nie chcę, aby o mnie mówili, tak nie będę mówić o innych.
wprost - Norwegia to dla mnie trochę terra incognita i, jak sądzę, jest taką dla wielu Polaków. o ile, jak sądzę nawet z doświadczenia, podobny język złapię łatwo z innymi Słowianami, nie sądzę, aby tak łatwo było z kimś z północy; są inni. ani gorsi, ani lepsi, zbudowani z tych samych pierwiastków, dwóch rąk i dwóch nóg, ale wyrosłych w innych warunkach, historii i kulturze - i te należy uszanować. i z takim podejściem ja pochodziłam do tej książki, nie z obrazem wykreowanym w mediach (bo jakiś jednak istnieje, szczególnie detektywa w szarym prochowcu).
często się mówi o szacunku dla innych kultur, ich wiary, zwykle jednak przebiega to na osi Zachód - Wschód albo na bazie religii. Europa potrafi się jednoczyć, jednak czasem i my zapominamy, że UE to nie jeden kraj, a wiele różnych krajów, doświadczeń, kultur i ludzi.
więc może czas uszanować również kulturę północy?

to reportaż to suma rozmów z obu stron barykady - chociaż żadnej barykady nie powinno być jeżeli obu stronom -Polakom i Norwegom zależy na jednym: dobru dzieci. to nie powinna być walka, ale współpraca. nie da się ukryć, że krytyka należy się... obu stronom. jak to mówią - prawda zawsze leży pośrodku.

wiadomym jest, że polskie podejście do wychowywania dzieci jest co najmniej specyficzne; to nie znaczy, że jest w pełni złe albo w pełni dobre; tak samo jest z tym norweskim. jednak przyjeżdżając do obcego kraju, trzeba podporządkować się większości norweskiej i ich metodom wychowawczym czy podejściu do dzieci. oczywiście, że ciężko wyprzeć to, co było w domu, to co "zawsze działało", co nie znaczy, że nie należy starać się być lepszym rodzicem. nie znaczy to też, że norweskie podejście zawsze wygrywa.

barnevernet - wielkie b - kojarzy się Polakom (również ze względu na forsowanie takiej narracji w mediach), kto wbija z taranem niczym FBI w memie (FBI, OPEN UP! jeśli komuś nie świta), wybijając ściany, okna i sufity, byleby "porwać" dziecko z rąk niewinnych Polaków. oczywiście, żeby oddać bezdzietnej (najlepiej homoseksualnej, a więc (zdaniem narracji) zboczonej, wykorzystującej dzieci). na marginesie - poziomy dzietności Polski i Norwegii od 1960 roku są podobne, wynosząc odpowiednio 1,42 i 1,53 w 2019. to stosunkowo nisko w obu wypadkach.

gdy słyszę nazwisko Rutkowskiego to aż włos mi się na głowie jeży; nie chcę mu zarzucać, że jest złym człowiekiem, ale powiedzmy, że mam wątpliwości co do bezstronności jego ocen.
z ciekawości, sprawdziłam stronę Rutkowskiego (który, na marginesie, prowadzi działalność bez licencji detektywa), który w 2011 miał dokonać "bohaterskiego odbicia polskiego dziecka z norweskich, zboczonych rąk", jednak obecnie na tej minimalistycznej stronie nie jest wyszczególnione porywanie dzieci. no cóż, może trzeba wejść w głębszy kontakt albo już nie jest o tym tak głośno.
działania Rutkowskiego czy słynne słowa o działaniu jak "hitlerjugend" nie pomagają w budowaniu zaufania Polaków do wielkiego b, czy też - wielkiego b do Polaków. nie wiem na ile, ale Norwedzy muszą mieć świadomość, jak są przedstawiani w polskich mediach, czy jak są postrzegani przez Polaków. ta książka próbuje trochę ten obraz odczarować, jednak bez przesadnego słodzenia (to nie herbata Korwina). inicjatywa powinna wychodzić więc z obu stron.

czasem zapominamy, że czasy "wielkiej Polski" to trochę przeszłość i jednak nie rządzimy połową świata, ale staramy się dyplomatycznie współpracować i się, zwyczajnie, dogadać. nie da się też ukryć, że Norwegia (zarówno dzisiaj, jak i w 2016, gdy powstał ten reportaż) żyje w cieniu tragedii na wyspie Utoya, gdzie strzelaniny dokonał Breivik. i woli zapobiegać niż leczyć.

i kurwa - ile bym dała, żeby tak było w Polsce. ponieważ wielkie b to i policjant, i niania; to nie mistyczna maszyna do porywania dzieci dla "materiału genetycznego". to również pomoc, diagnoza, nauka; nie zawsze wielkie b działa jak należy. ale trzeba pamiętać, że wielkie b nie robi łapanek na losowe, biedne polskie rodziny, ale na jakiejś podstawie. to coś więcej niż tylko jedna instytucja - to wrażliwi sąsiedzi, nauczyciele, koledzy. tam, gdzie czynnik ludzki, zdarzają się błędy; nie da się nie wytknąć pewnego, subtelnego rasizmu Norwegom (chociaż sądzę, że i tak niektórzy u nas mogliby się od nich uczyć), niezrozumienia dla naszej kultury.
ale w tym rzecz - my powinniśmy próbować zrozumieć ich, a oni nas.
czasem, gdy przy piwie wspominamy dzieciństwo i szkołę, zastanawiam się - czemu nikt nie reagował; jak nie na mnie, to na moich kolegów. nie myślę już nawet o przemocy, ale problemach w szkole (gdzie reakcją było wezwanie rodziców, a zero zaproponowania pomocy w nauce), moim zdrowiu psychicznym, nieobecnościach. to było złe, bo psuło statystyki szkole. nikt nie zadał sobie trudu, aby spytać - dlaczego. a Norwegia pyta, czasem za mocno.

trochę zabrakło mi jakiejś większej refleksyjności w tej książce, chociażby w podobnym sposobie, jaki wykazałam wyżej; wiem, że reportaż kieruje się co do zasady własnymi prawami, ale to nie znaczy, że ma być bezrefleksyjnym podaniem faktów. wiem, że może to pozostawiać czytelnikom pole do analizy, ale - czasem ciężko wyjść z własnego pola widzenia i przyznać rację komuś innemu.

reportażowo to klasyczna, solidna praca, poparta statystykami, źródłami, rozmowami z obiema stronami, specjalistami, jak i nie jest skupienie na jednej narracji, kiedy to wielkie b działało bezzasadnie, ale także tymi, gdzie pomogło (chociaż domyślam się, że do takich źródeł ciężej dotrzeć - nikt nie chce być "tym złym"), jedyne co zabrakło to trochę takich "spraw środka", szarości; przynajmniej większość sytuacji jest szokująca, mocna.

myślałam, że okej, jak nie w trakcie (jak było w przypadku reportaży takich jak Eli, eli czy Nocni wędrowcy), to na koniec będzie parę słów podsumowania; czytałam ebook i zdziwił mnie trochę brak posłowia. wyszło tak... sucho. ale to może moje skrzywienie, że praktycznie zawsze czytam posłowia (szczególnie, gdy nie są one wypisaniem podziękowań).

nie jest to jeden z tych reportaży, które najbardziej zapadły mi w pamięć (jak Jutro przypłynie królowa) czy tych, które trafiają na listę "musisz przeczytać" (jak reportaże Jacka Hołuba). pewnie wart przeczytania dla kogoś, kto chce wyjechać za granicę (niekoniecznie do Norwegii) albo kogo rodzina / bliscy są za granicami kraju. ponieważ pokazuje zetknięcie, a momentami wręcz zderzenie, polskości z czymś, co jest nam obce. o inności. o tym, jak kreowane mogą być obrazy w mediach, nie tylko naszych, ale i zagranicznych, a więc - o tym, jak i my jesteśmy kreowani w mediach.
bo na koniec dnia to jest książka o innej kulturze i podejściu do dzieci. co z tego wynika, walki, sądy, odbieranie dzieci i pomoc to już dalsza część.

oby szło ku lepszemu - dla dobra dzieci, rodzin i przyszłości.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-10-17
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
3 wydania
Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
Maciej Czarnecki
7.2/10
Seria: Reportaż [Czarne]

Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet - instytucja siejąca postrach, przed którą imigranci z Europy...

Komentarze
Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
3 wydania
Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
Maciej Czarnecki
7.2/10
Seria: Reportaż [Czarne]
Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet - instytucja siejąca postrach, przed którą imigranci z Europy...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Maciej Czarnecki za przykładem jednej z polskich rodzin żyjących w Norwegii, która została poddana jednostronnej ocenie Barnevernet, zaczyna dokumentować sytuacje rodzin w obliczu surowego systemu. ...

@Asamitt @Asamitt

Pozostałe recenzje @lemnisace

Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy
redefinicja bóstwa?

ten reportaż... jest. po prostu jest. jest poprawny, sensowny, momentami szokujący. właśnie - momentami, a wydaje się pisany tak, aby szokować na każdej stronie i - sądz...

Recenzja książki Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy
Kolor magii
kropla absurdu w morzu fantasyki - czyli weź swoje oczekiwania i wyrzuć je przez okno

być może ktoś trafił na tę opinię, bo usłyszał "słuchaj, musisz przeczytać Pratchetta" albo chce znać klasykę gatunku; w każdym razie - jeśli nie znasz tej serii, to tro...

Recenzja książki Kolor magii

Nowe recenzje

Smugi
Smugi
@book_matula:

Pod hasłem „superprodukcja” z pewnością warto zwrócić uwagę na nowość Małgosi Starosty – „Smugi”. Nie przesadzam, a po ...

Recenzja książki Smugi
Przerwa świąteczna
Ktoś chce nieprzesłodzoną opowieść świąteczną?
@kkozina:

❓️Czy w dzisiejszych zabieganych czasach wierzycie jesz­cze w magię Bożego Narodzenia? W pewnym parku, przy alejce pro...

Recenzja książki Przerwa świąteczna
Zło w ciemności
W ciemności wszystko jest straszniejsze.
@florenka:

“Zło w ciemności” to kolejna książka Alex Kavy, w której pierwsze skrzypce odgrywają agentka FBI Maggie O’Dell, Ryder C...

Recenzja książki Zło w ciemności
© 2007 - 2024 nakanapie.pl