Czy macie czasem wrażenie, że w trylogiach ten drugi, środkowy tom to taki spadek emocji przed wielkim finałem ?
Często się z czymś takim spotykam. Ale nie tym razem.
“W bitwie o Fahali buntownicy odnieśli pierwsze zwycięstwo. Ochronili pustynię przed Sułtanem, który chciał ją spalić żywcem. Uwolnili Półdżina, którego Sułtan chciał - wbrew jego woli - zmienić w swoją broń. Zabili syna Sułtana, gotowego doprowadzić do rozlewu krwi, by zyskać aprobatę ojca. Doprowadzili do rozłamu sojuszu Sułtana z innym krajem, który od dekad doprowadzał pustynię do upadku. Buntownicy zażądali dla siebie części pustyni.”
Takie małe wprowadzenie i streszczenie pierwszego tomu.
Ale wygrana jedna z wielu czekających ich jeszcze bitew, to maleńki sukces przed nieuniknioną wojną. Przed bohaterami tej historii, jeszcze morze wyzwań, niebezpieczeństw, piasku i krwi.
Odnieśli sukces, dali Sułtanowi pstryczka w nos, ale czy mają szansę posadzić Ahmeda na tronie? Nie będzie łatwo, a w tym tomie wiele razy zarówno ja jak i Ameni, miałyśmy wątpliwości czy on się do tego nadaje… Szczególnie, że niespodziewanie dla wszystkich, za sprawą podstępu, nasza bohaterka trafiła do haremu i stała się wręcz niewolnicą samego Omana.
W tej części co krok Ameni spotyka osoby, których spotkać się już nie spodziewała. Każda z nich na swój sposób namiesza jej w i tak już niespokojnym i niebezpiecznym życiu buntowniczki.
Pozbawiona swej mocy, podporządkowana woli Sułtana, oddzielona od przyjaciół może jedynie starać się być dla nich szpiegiem ale i to oczywiście ryzyko. Jednak zarazem ma okazję lepiej poznać ich wroga, który wydaje się być inny niż sądziła. Czy jednak jest dobrym władcą ? Czy próba odebrania mu tronu ma sens ?
To co tu się dzieje to cała plątanina intryg, w których nasza bohaterka próbuje się odnaleźć i przetrwać. Będąc Półdżinem, który nie może kłamać, w otoczeniu osób umiejących to robić perfekcyjnie, ciężko odróżnić, co jest szczere, a co jest zwykłą grą.
I po jednym zwycięstwie buntowników, Sułtan nie ma zamiaru łatwo się poddać. Ma plan, przerażający, można odnieść wrażenie, że przeciwnicy nie mają z nim żadnych szans. Szczególnie gdy podporządkowana mu Półdżinka zostaje zmuszona do wezwania swego ojca, a po nim… Wielu innych Dżinów. W jakim celu ? To jak wiele innych wydarzeń, Was niesamowicie zszokuje.
A gdzie Jin ? Tych dwoje przechodzi tu pewien kryzys ale zarazem czuć, że ich uczucie jest po prostu ogromne. Wręcz nie wiedzą chyba chwilami jak je udźwignąć i gdy to ich przerasta, mają tendencję do ucieczki. Szczególnie Jin, który w momencie gdy był przekonany, że Ameni nie przeżyje postrzału, wolał uciec niż na to patrzeć. Pewnie nie jedna osoba to skrytykuje, uzna, że nie jest jej godzien. Nic bardziej mylnego i nie raz to udowodni.
“Zależy mi na tobie, a ty jesteś tym krajem. Sądziłem, że będę musiał żyć bez ciebie, skoro byłaś tak zdeterminowana, żeby zniknąć z tego świata. A potem gdzieś przepadłaś, a ja przekopałem pustynię, żeby cię odszukać.”
I choć ich uczucie jest niesamowicie intensywne to jest iskierką wśród całej tej rebelii, jednym z licznych wątków, nie rzucającym cienia na pozostałe, nie tym wiodącym.
Mamy tu ewidentnie walkę dobra ze złem przy czym wciąż musimy sobie odpowiadać na pytanie, co jest czym. Nie dać się zmylić, umieć podejmować odpowiednie decyzję, choć to czasem, a w sumie w większości przypadków, walka serca i rozumu. Autorka pięknie oddaje kulturę islamu, nie kryjąc walorów i wad. Pokazuje siłę kobiet, świat magii i legend, które jak się okazuje potrafią mieć w sobie zaskakująco dużo prawdy.
I choć na zakończenie tego tomu można odnieść wrażenie, że bohaterowie znaleźli się w sytuacji totalnie beznadziejnej… Nie traćmy wiary. Jest w nich więcej siły niż mogą sami przypuszczać.