Tym razem miałam okazję przenieść się do atmosfery Warszawy z końca XIX wieku. Odbyło się to za sprawą Melchiora Medarda, autora powieści "Carska roszada". Melchior Medard do tej pory był dla mnie autorem nieznanym. Pisarz postanowił stworzyć powieść trochę kryminalną, trochę szpiegowską, w której zawarty byłby również obraz społeczeństwa tamtego okresu.
Estar Pawłowicz Van Houten dostaje zadanie znaleźć mordercę kilku kobiet. Oprawca zabija kobiety, wyjmuje ich wnętrzności, a twarz polewa kwasem. Kilka szczegółów jednak się nie zgadza, więc tajny radca musi rozwiązać zagadkę. W międzyczasie poznaje świat warszawskich salonów, a jego losy splatają się z młodą lekarką Zofią Maciejewską.
Autor opowiada o kilku wydarzeniach z dwóch perspektyw. Pierwszą przedstawia wszystkowiedzący narrator, a drugą panna Zofia. Ogólnie ten zabieg bardzo mi się spodobał ze względu na to, że mogłam zobaczyć jak taką samą sytuację widzą i odbierają dwie różne osoby. Słownictwo było stylizowane na te używane w XIX wieku, więc osoba, która nie spotkała się wcześniej z takimi określeniami może mieć minimalny problem ze zrozumieniem kilku słów. Za wierne odwzorowanie tego stylu należy się autorowi pochwała, gdyż napewno wymagało to zasięgnięcia źródeł językowych. Dzięki temu wypowiedzi brzmią bardzo naturalnie.
Mimo poważnej tematyki nie brakuje scen śmiesznych, żartobliwych wypowiedzi poszczególnych bohaterów, przez co choćby na chwilę możemy uniknąć atmosfery morderstwa.
"-Panie Marianie, bądź pan człowiekiem, objaśnij mi: czego nie ma w tem bigosie, a to, co w nim jest - od jak dawna w nim spoczywa? Bo "toto", o tutaj, chyba samo do niego wskoczyło... Nie wiedziałem, że wśród insektów też są samobójcy..." (s.63)
Autor bardzo często stosuje ironię, która jest lekko wyczuwalna zwłaszcza w opisie bohaterów oraz relacji z kosztowania wielu butelek win jednego wieczoru i efektów libacji podczas dnia następnego.
Do książki zachęcił mnie przede wszystkim czas i miejsce akcji, gdyż lubię książki, których fabuła osadzona jest wiele lat temu, przedstawiony jest obraz życia pod zaborami i tuż po nich.
Niestety, książkę ciężko się czyta ze względu na ilość bohaterów i ich rosyjskie nazwiska. Główny bohater nazywa się Estar Pawłowicz Van Houten i przez to może nam się wydawać, że są to dwie postacie, a nie jedna. Przez kilkadziesiąt stron miałam problem z tym kto jest kto, bardzo przydałby się gdzieś spis wszystkich bohaterów, żeby w razie rozkojarzenia można było przypomnieć sobie coś o tej osobie. Brakowało mi klimatu, nie potrafiłam wczuć się w tamte salony, ulice, sposób myślenia. Powieść jest wielopłaszczyznowa, wątki się zazębiają, ale dla mnie jest tego znacznie za dużo, niektóre wątki dodane były niepotrzebnie. Nic nie wnosiły do lektury, a wprowadzały ogromny zamęt. Spodziewałam się po tej książce czegoś lepszego, bardziej wciągającego, zmuszającego mnie do prowadzenia śledztwa razem z Estarem Pawłowiczem. W rzeczywistości dla mnie jest to książka dobra, ale nie straciłabym dużo gdybym jej nie przeczytała.
Mimo wszystko zachęcam Was do jej przeczytania ze względu na to, że z tego co czytałam opinie innych czytelników są nią zachwyceni, więc może tylko mi nie przypadła za bardzo do gustu. Najlepiej jest samemu wyrobić sobie opinię :).
Moja ocena: 5/10