„Zbawcy mórz” Adama Leszczyńskiego, to rozszerzone i poprawione wydanie reportaży opublikowanych w 2012 roku, pod tytułem „Dziękujemy za palenie”, przez Polską Akcję Humanitarną. W książce zawarte są fragmenty reportaży i artykułów dotyczących Afryki, które autor pisał w ciągu ostatnich dziesięciu lat i które ukazywały się głównie w „Gazecie wyborczej”.
Adam Leszczyński jest dziennikarzem, reporterem i publicystą „Gazety wyborczej”, oraz adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Był nominowany do wielu nagród, takich jak: nagrody Amnesty International Polska, nagrody im. Beaty Pawlak, afrykasa roku. Jest autorem książki ”Naznaczeni”, reportażu o epidemii AIDS jaka panuje w Afryce.
„Zbawcy mórz oraz inne afrykańskie historie” to książka składająca się z dwunastu historii, które opowiadają o problemach nękających najstarszy kontynent na ziemi. Autor przedstawia nam zarówno sytuację gospodarczą jaka panuje w Afryce, jak i zachowanie społeczne i kulturę mieszkańców. Próbuje odpowiedzieć na pytania m.in. dlaczego Afryka nie potrafi poradzić sobie z trapiącą ją nędzą, głodem, chorobami i patologią, a coraz większa pomoc humanitarna jest nieefektywna.
Leszczyński opiera się na wielu źródłach i faktach, także tych z historii i przeszłości Europy. Spotyka wielu ludzi, którzy od lat zajmują się badaniami tego kontynentu. Przedstawia liczne statystyki, które niejednokrotnie są wstrząsające. Ukazuje nam jak bardzo skorumpowana jest polityka. Pokazuje czystą prawdę i smutną rzeczywistość.
Możemy dowiedzieć się jak działa giełda tytoniowa w Malawi. Warunki pracy w fabrykach są wręcz katastrofalne i zagrażające życiu, a tragarze tytoniu tam pracujący, zarabiają trzy tysiące kwacha miesięcznie, czyli 40 dolarów! Tytoń w Malawi stanowi około 70% dochodów kraju. Malawi znajduje się w czołówce najbiedniejszych krajów na świecie, a 80% jego mieszkańców żyje za mniej niż 1 dolara dziennie.
Leszczyński w swoim reportażu pokazuje nam, jak tak naprawdę działa „fair trade” czyli wolny sprawiedliwy handel. Z pojęciem tym na pewno zetknął się każdy czytelnik, który kupił jakiś produkt spożywczy, z którego większość, a przynajmniej jakaś część dochodu miała pójść do kieszeni Afrykańczyków. Farmerzy produkujący kakao, nie dość, że są wyzyskiwani, to aż trudno uwierzyć, ale żaden nigdy nie jadł czekolady. Dodam, że produkują dziesiątki ton kakao rocznie. Jak pisze autor: „ W sprawiedliwym handlu” chodzi jednak o to, żeby płacić najbiedniejszym więcej, niż wymagają tego żelazne reguły rynkowej logiki – tyle, żeby mogli „godnie żyć” ( co w miejscowych warunkach oznacza: nie głodować, wysłać dzieci do szkoły, kupić podstawowe lekarstwa.)
Autor w swoich reportażach przedstawia nam także m.in. jak wyglądają afrykańskie slumsy, jak działają banki i kredyty i czy Afrykańczyków na nie stać. Pisze o rozprzestrzenianiu się AIDS i niechęci do używania prezerwatyw. Jeden z rozdziałów poświęcony jest także słoniom i przyznam, że w tym temacie byłam zupełnie zielona, a Leszczyński zmienił mój pogląd na tę sytuację. Do tej pory uważałam, że w konflikcie ludzie-słonie, ofiarami są tylko słonie, jednak po przeczytaniu reportażu, wiem jak wielkie szkody one wyrządzają. Zwierzęta i ludzie zabijają się nawzajem. Gdyby turyści zwiedzający Afrykę, oglądający dzikie zwierzęta, wspomogli mieszkańców, może sytuacja wyglądałaby inaczej.
Kolejnym wstrząsającym rozdziałem w książce, jest ten poświęcony klęskom głodowym. Dowiedziałam się, co to jest „formuła75” i dlaczego podaje się ją dzieciom. Głód zabija przede wszystkim dzieci. Szacuje się, że rocznie z powodu głodu umiera ich 2,6 miliona, czyli 300 co godzinę!
Malaria w Afryce także zbiera swoje żniwa. W Ugandzie więcej osób umiera z powodu malarii, niż AIDS. Choroba ta pochłania 40 procent wszystkich wydatków na ochronę zdrowia. Zważywszy na to, że jest to biedny kraj, te 40 procent budżetu to dwa, trzy dolary na osobę rocznie.
Kolejnym wstrząsającym faktem jest to, że według szacunków organizacji pozarządowych do gwałtu dochodzi co 17 sekund, a kobieta urodzona w RPA ma większe szanse na to, że zostanie zgwałcona, niż nauczy się czytać. Szokujące jest też to, że homoseksualizm, lesbijki, próbuje się "leczyć" gwałtem. Aż 90 procent mieszkańców RPA nie toleruje homoseksualizmu.
"Zbawcy mórz" to naprawdę warty uwagi reportaż. Napisany prostym językiem, przez co szybko przyswaja się informacje i z chęcią go czyta. Polecam szczególnie osobom, które interesują się tematem Afryki. Ja do takich osób należę, dlatego z wielką przyjemnością przeczytałam tę książkę. Na koniec mojej recenzji, a raczej opinii przytoczę słowa autora, które znajdują się na końcu książki:
"Wolę więc wypowiedzieć tak jasno i jednoznacznie, jak potrafię, dwie myśli, które są obecne w całej tej książce.
Pierwszą: że nieszczęścia afrykańskie, o których piszą cały czas gazety i które można zobaczyć w telewizji - i o których ja piszę - nie są wynikiem przerażającego zrządzenia losu, albo tym bardziej, przyrodzonej głupoty i niedbalstwa Afrykanów. W ogromnej większości biorą się stąd, że ludzie zachowują się racjonalnie. Ci racjonalni ludzie uczestniczą jednak w czymś w rodzaju społecznej gry o sumie ujemnej. Wszyscy zachowują się w zgodzie ze swoim interesem - i wszystkim jest przez to gorzej. Reguły tej gry zmieniają się powoli, bo też nie wzięły się znikąd: geografia, historia i tradycja odegrały tutaj swoją rolę. Ale ci Afrykanie, których znam, nie są wcale mniej racjonalni niż Europejczycy czy Amerykanie - a często nawet bardziej racjonalni, bo każde nieracjonalne zachowanie może kosztować ich więcej.
Drugą, że zachodnie recepty na naprawienie Afryki odznaczają się często arogancją i niewiedzą. Europejczycy przyjeżdżają do Afryki i jeszcze zanim przyjadą, wiedzą już, jak rozwiązać afrykańskie problemy. Potem, kiedy rzeczywistość okazuje się bardzo skomplikowana i inna niż sobie wyobrażali, narzekają na Afrykanów, którzy nie spełniają ich oczekiwań, a po powrocie do domu opowiadają znajomym przerażające anegdoty przy kolacji.
Naprawdę jednak uznają tylko za irracjonalne to, czego nie chcą nawet spróbować zrozumieć."