"Zawsze się da, więc nie ma się co zamartwiać. Jak wszystko się da, to wszystko".
Lubię czytać książki, które epatują optymizmem i dobrą myślą. Zawsze bowiem po takiej lekturze mam poczucie, że jeśli tylko się chce, można naprawdę zdziałać bardzo dużo. Niewątpliwie do takich właśnie dzieł należy kontynuacja powieści "Złodziejka marzeń", czyli książka pod wiele mówiącym tytułem "To się da!". Czy powieść z takimi słowami na okładce może być smutna i przygnębiająca? Oczywiście, że nie, może tylko przynosić nadzieję i pozytywne myśli.
Anna Sakowicz to absolwentka filologii polskiej, filozofii oraz edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim, a także edytorstwa na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Autorka swoje teksty publikowała w prasie pedagogicznej, debiutowała zaś zbiorem humoresek pt. "Żółta tabletka". Mieszka obecnie na Kociewiu, uwielbia wędrówki po meandrach literatury, kolekcjonuje stare książki. W sieci znajdziecie dwa blogi autorki, do których odwiedzin was zachęcam.
Joanna podczas swojego urlopu zdrowotnego nadal mieszka na Kociewiu wraz ze swoją starszą ciotką Zofią i energiczną córką Lusią. Bohaterka swój czas pożytkuje na bezskuteczne poszukiwanie pracy, na rozkwit uczucia z Arturem, oraz na akcję odnalezienia szpiku dla Szpilki i próby odnalezienia dawnej miłości ciotki. Joanna próbuje także podjąć decyzję dotyczącą jej powrotu do rodzinnego miasta bądź pozostania na Kociewiu.
Powiedzenie "To się da" to jak opisuje Anna Sakowicz, znane słowa Kociewiaków, które idealnie obrazują to, co dla swoich czytelników przygotowała autorka. Słowa te można bowiem odnieść do kilku płaszczyzn fabularnych tej części. Jedną z nich jest wątek, który poruszył moje serce najbardziej, czyli poszukiwanie szpiku dla chorej na białaczkę dziewczynki. Trudno bowiem przejść obojętnie nad opisami szpitalnego życia dzieci, które zamiast cieszyć się z beztroski dzieciństwa, zastanawiają się nad tym, kiedy umrą. Główna bohaterka powieści stara się pomóc i w tym kontekście wzbudza także szeroko zakrojone refleksje dotyczące oddzielenia życia prywatnego od wolontariatu. Anna Sakowicz pokazuje bowiem, że bardzo trudno jest nie przenosić szpitalnych problemów do domu, gdyż to praktycznie niewykonalne. To, co również bardzo ważne to fakt, iż autorka stara się uświadomić czytelnikom, że zgłoszenie się na dawcę szpiku niesie ze sobą wielką odpowiedzialność, bowiem nie można zrezygnować z podzielenia się cząstką siebie w ostatniej chwili. Porównanie dawcy do Robin Hooda jest niezwykle trafne i przemawia do mojej wyobraźni. Mam nadzieję, że to wartościowe przesłanie pójdzie dalej w świat.
Anna Sakowicz do fabuły swojej książki wtrąca także pewien rozczulający wątek dotyczący naszych wspomnień i wyobrażeń z młodości, które niestety często są zbyt idealizowane w naszej wyobraźni. Wątek poszukiwania młodzieńczej miłości ciotki Zofii i skutek tych poszukiwań okazał się dla mnie nieco rozczarowujący i wprawił mnie, typowo romantyczną duszę w zdziwienie oraz wywołał smutek. Jak bowiem pokazuje autorka, to co sobie wyobrażamy nie zawsze jest zgodne z rzeczywistością wokół nas. A przeszłość lepiej czasami zostawić za sobą i do niej po prostu nie wracać.
"To się da!" można czytać bez znajomości pierwszego tomu tego cyklu, jednak ja polecam zapoznanie się z tą serią od samego początku, bowiem można wówczas wychwycić pewne konteksty i aluzje, jakich bez znajomości fabuły pierwszej części, nie sposób spostrzec. Powieść Anny Sakowicz epatuje dużymi pokładami humoru i optymizmu, warto więc zagłębić się w perypetie Joanny, jej córki Lusi, żywotnej staruszki Zofii i pozostałych bohaterów. A ja już nie mogę doczekać się trzeciego, kończącego tę trylogię, tomu.