James Frey jest zarazem autorem i bohaterem powieści – dziennika A Milion Little pieces. Przez długi czas nie mogłam znaleźć nigdzie tej książki w języku polskim ale, ku mojej radości, natknęłam się na oryginał. I chyba nawet bardziej się z tego cieszę.
W swoim wstrząsającym dzienniku – spowiedzi, pokazuje czym jest nałóg, do czego może doprowadzić, jak może zniszczyć człowieka fizycznie ale przede wszystkim jak się odciska na psychice.
Frey jest wrakiem człowieka, każda kolejna dawka narkotyku czy alkoholu może doprowadzić go do śmierci. Lekarze dziwią się, ze jeszcze żyje. Nie pozostaje mu nic innego. Podejmuje decyzję o odwyku i dzielnie walczy. Walczy realnie w najlepszym Ośrodku, walczy przede wszystkim w swoim umyśle i to jest najtrudniejsza wojna, jaką przychodzi mu stoczyć. A myślę, że ma od samego początku trudniej, gdyż nie tylko nie godzi się na wszelkie obowiązujące w ośrodku reguły, łamiąc je, ale odrzuca też jedyne (według lekarzy i specjalistów z tego ośrodka) metody, umożliwiające wyleczenie, czyli słynne „Dwanaście kroków” oraz pokładanie wiary w Bogu lub jakiejkolwiek sile wyższej. Otóż, ani w Boga ani inne siły James nie wierzy, zostaje przy swoich wartościach i przekonaniach. Oddziela zdecydowanie życie od śmierci. Potem już nie ma nic, więc nie ma się co nad tym zastanawiać. Trzeba żyć, życiem jakie się ma. James wierzy, że doskonale sobie poradzi bez Boga. Bo w kwestii uzależnienia nie ma nikogo, kto tu może pomóc, kto jest temu wszystkiemu winien, poza nim samym. Frey nie szuka winy w innych, w środowisku, w zbiegach okoliczności, nieszczęśliwym dzieciństwie etc. Wie, że jest ofiarą samego siebie. I, co bardzo ważne, odrzuca pogląd, że alkoholizm i wszelkie uzależnienia są chorobą i mają cokolwiek wspólnego z genetyką. Wygłasza on niezwykle ciekawy monolog – to właściwie tok myślowy, w którym udowadnia, że chorobą jest rak czy Alzheimer, a nałóg zaczyna się i kończy tylko na naszym indywidualnym wyborze. Robisz, co chcesz, sam o tym decydujesz i od Ciebie zależy, którą drogą pójdziesz. Jeśli wybierzesz niewłaściwą, wtedy zaczyna się nałóg. I nie możesz zrzucić na nikogo i na nic odpowiedzialności, a to właśnie się dzieje, gdy opieramy się na genetyce czy predestynowaniu do pewnych uzależnień.
Frey wybiera bardzo odważną metodę leczenia, ale twardo obstaje przy swoich poglądach, negując wszelkie inne teorie. Człowiek musi walczyć, musi uwierzyć, że to od jego decyzji zależy jego życie, musi nauczyć się odpowiedzialności za swoje czyny. Musi zrozumieć, jak ważny w życiu jest honor i godność i nie zapominać o nich na co dzień.
A jak to jest przekazane?
Bez ubarwień, bez metafor, ostro i brutalnie, z całym okrucieństwem bólem i cierpieniem.
Co ważne! Dociera to tym bardziej do czytelnika bo Frey używa do bólu zwyczajnego języka, a zarazem poraża formą. Pisze bez interpunkcji, bez wydzielonych dialogów, podziału na to, kto co mówi, pisze w krótkich urywanych zdaniach, używa pojedynczych wyrazów, wykrzykników, które mówią tak wiele, znacznie więcej niż potok słów. Wszystko, co mówi, myśli bohater jest do bólu oszczędne, wręcz ascetyczne, a dociera głęboko do mojej świadomości, zatrzymuje się i nie daje spokoju. Emocje rosły z każdym słowem, autor zwinnie nimi manipulował, kładąc nacisk na pewne zwroty czy wyrażenia, powtarzając je po kilka razy, inne osłabiając. Genialny zabieg, który w przypadku książki o takiej treści sprawdza się jak najbardziej.
To powieść o niezłomności ludzkiego charakteru, o sile człowieka, który z wielu sytuacji potrafi się podnieść. To opowieść o przyjaźni, która nawet w takim miejscu, może połączyć ludzi z tak przedziwnymi i zniszczonymi życiorysami. To wreszcie powieść o miłości, która nakręca wolę walki o „trzeźwość” i odwrotnie.
Wiele granic fizyczno – psychicznych przekracza autor w doskonałych scenach:
- opis leczenia kanałowego u dentysty, kiedy znieczulenie nie było możliwe, ze względu na uzależnienie bohatera – przekraczamy tu całkowicie barierę bólu
- swoista „spowiedź” jakiej dokonuje Frey przed rodzicami, opowiadając historię swoich uzależnień. I wiele innych.
Książka jest pełna mroku, brudu i bólu ale również piękna i nadziei. Język i forma potęgują wrażenia.