Forrest Gump to nazwisko w środowisku kulturalnym bardzo znane i lubiane. Wykreowany przez Winstona Grooma bohater chwycił za serce rzesze czytelników i kinomanów. Nic w tym dziwnego, jest postacią mocno oryginalną. I nie dlatego, że jest „zapóźniony”, powszechnie też nazywany „idiotem”. Ale dlatego, że ujmuje swą postawą i prostym podejściem do życia. Jest chyba najbardziej łebskim facetem na świecie. I jak mało kto może poszczycić się tyloma przygodami w swoim zwyczajnym życiu…
„Może i blisko mi do debila, czy nawet imbecyla, ale po cichu nazywam siebie półgłówkiem, ale nie idiotem, bo jak ludzie mówią o idiocie, zaraz myślą o tych mongolskich idiotach, co to oczy mają tak blisko, że wyglądają jak Chińczyki, ciągle się ślinią i bawią się sami ze sobą.” [str.7]
Przeważnie najpierw sięgam po książkę, a dopiero później oglądam film. W tym przypadku nie udało się, było odwrotnie. Ale nie szkodzi. Oba te obrazy Forresta Gumpa – tego, w którego wcielił się Tom Hanks na ekranie oraz ten z powieści Grooma – są równie interesujące. Niby to ta sama postać, ale udało mi się rozdzielić postrzeganie jednego i drugiego. I mimo słabości do Toma Hanksa, jednak wolę książkową wersję…
Winston Groom stworzył bohatera nieprzeciętnego. Kiedy po raz pierwszy spotykamy Forresta, mogą nam przychodzić do głowy różne pomysły – o kurczę, może być ciężko. Ten język, zachowanie… Ale później ta sympatia do bohatera kiełkuje w nas coraz szybciej, aż w końcu zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę go uwielbiamy. Bo moim zdaniem nie da się go nie lubić! Może i ma IQ około siedemdziesiątki, bliżej mu rozumem do dziecka niż dorosłego mężczyzny, ale sęk w tym, że jego prostota myśli i postrzeganie świata nie raz wydaje się rozsądniejsze od spojrzenia innego człowieka. Forrest ma do czynienia z różnymi osobistościami, bierze udział w tworzeniu historycznych chwil swojego kraju, a jego biznes krewetkowy wręcz kwitnie. A mimo to mało go obchodzą sukcesy i rozgłos. Bierze to, co dostaje od życia i nie przejmuje się tym, że myśli trochę wolniej od innych. Jest sobą. Nieco go dziwią niektóre ludzkie aspekty, ale ta jego dziecięca niewinność jest przeurocza. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy czytamy takie słowa:
„[…]znowu coś spieprzyłem. Nie wiem, czemu tak się robi, bo ja zawsze chcę jak najlepiej.” [str.109]
Ta podróż z Gumpem po całym świecie, przez te wszystkie jego przygody i marzenia, okraszone są niezwykłym poczuciem humoru. Teksty samego bohatera jak i sytuacje, w których się znalazł, wywołują w nas szczery uśmiech i z każdą stroną chłoniemy historię coraz mocniej, bo wciąż się zastanawiamy, co też znowu przytrafi się naszemu Forrestowi. Powiem Wam, że nie mogłam oderwać się od lektury i do samego końca nie opuszczał mnie dobry humor. Ale nie ma się co dziwić – z tak barwnym bohaterem, z tak ciepłym i interesującym podejściem do życia, historia wygląda niesamowicie. W żadnym wypadku prześmiewczo, a jedynie z dobrym słowem i życiową mądrością. I tak jak głoszą słowa na okładce – to po prostu trzeba przeczytać. Jak najmocniej polecam!