„Zawidźmy oczami dziecka to debiut literacki Michała Turczyńskiego. Ja zawsze najchętniej do kolejnej lektury wybieram debiuty literackie, gdyż dla mnie jest to okazja do poznania nowych autorów, którzy później bardzo często zostają ze mną na dłużej. W tym przypadku raczej tak nie będzie, bo niestety ale książka nieco mnie rozczarowała. Sięgając po ten tytuł spodziewałam się, że otrzymam pewien pogląd na świat oczami dziecka. Miałam nadzieję, że autor w pewien sposób pozwoli nam, choć w małym stopniu spojrzeć na świat oczami dziecka, spróbować zrozumieć jego tok myślenia, poznać priorytety, którymi w życiu często się kieruje. Generalnie myślałam, że książka będzie naszym spojrzeniem na świat ze strony dzieci i że choć w niewielkim stopniu pozwoli nam zrozumieć pewne kwestie. Jakież było moje rozczarowanie, już na samym początku, gdy tylko zaczęłam czytać książkę. Zupełnie odbiega ona od tego, czego od niej oczekiwałam.
Autor zadaje wiele życiowych pytań o byt, rację istnienia. Pyta, co kieruje ludźmi? Co powoduje ten życiowy pęd, za którym momentami już sami przestajemy nadążać. Zadaje niezwykle ważne pytania, które dotyczą życia każdego z nas. Dzisiejsza, nieustanna pogoń w życiu każdego z nas jest na porządku dziennym. Zaniedbujemy rodziny, wyjeżdżamy na całe lata za granicę, aby żyło nam się lepiej. Nie zauważamy tego, że goniąc za dobrem materialnym tracimy to co duchowe. Ile jest ojców, którzy swoje malutkie dzieci widzą raz na miesiąc, a często nawet rzadziej. Jedyny ich kontakt to ten wirtualny, ze zdjęć czy wideo - rozmów. A czy naprawdę tak ważne są pieniądze, czy nie lepiej skromniej, ale razem… Odpowiadając na te pytania autor odnosi się w dużej mierze do cytatów z Pisma Świętego.
Autor w książce zastosował podział na rozdziały. Dla mnie jest to zdecydowanie wygodniejsza forma czytania, bo tematy są podzielone i odpowiednio ułożone. Niemniej jednak w tej pozycji niektóre mają zaledwie kilka zdań. Cała książka nie jest długa, ale wydzielanie odrębnych rozdziałów, dla napisania dwóch zdań, które niewiele wnoszą do całości, dla mnie było zdecydowanie zbędne.
W dużej mierze autor opierał się w swojej książce na cytatach z Biblii, których zdecydowanie nie brakuje. Osobiście jestem osobą wierzącą, dlatego one nie były dla mnie problem, niemniej jednak myślę, że osoby niewierzące nie odnajdą się w tej pozycji. Zbyt duże oparcie na religii, którą notabene autor podkreśla. Zaznacza, że niezależnie od naszego wyznania, to jednak każdy z nas w coś wierzy, w mniejszym, bądź większym stopniu. Wiara daje nam siłę do działania, do tego aby móc działać, bo to dzięki wierze w to, że uda nam się osiągnąć założony cel, dążymy do jego realizacji.
Moje rozczarowanie tym tytułem być może spowodowane jest tym, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Jestem rodzicem, mamą dwójki wspaniałych szkrabów i sięgając po ten tytuł miałam nadzieję, choć w niewielkim stopniu, że pomoże mi ona zrozumieć tok dziecięcego myślenia. Otrzymałam psychologiczne wywody autora, na temat dzisiejszego życia, pędu i chęci posiadania. Myślę, że gdyby moje nastawienie było nieco inne, być może wtedy i mój odbiór książki znacznie by się różnił. Dlatego nie zachęcam specjalnie do sięgnięcia po ten tytuł, ale i nie odradzam, szczególnie, że gusta są różne. Każde z nas oczekuje od literatury czegoś innego.